W Anglii główne partie dostały lanie od wyborców
Wstępne wyniki czwartkowych wyborów samorządowych w Anglii pokazały, że rządząca Partia Konserwatywna i opozycyjna Partia Pracy zanotowały straty, co jest wyrazem frustracji brytyjskich wyborców związanej z przedłużającym się procesem wyjścia kraju z UE.
Taki wynik potwierdził przedwyborcze prognozy ekspertów, którzy sugerowali, że zirytowani trwającym kryzysem politycznym wyborcy zdecydują się na odrzucenie obu głównych ugrupowań i przeniosą poparcie na mniejsze partie, w tym m.in. pro-europejskich Liberalnych Demokratów i Partię Zielonych, a także lokalnych, niezależnych kandydatów.
Po policzeniu głosów do 114 z 248 rad lokalnych, Partia Konserwatywna straciła aż 475 radnych i władzę w 17 samorządach w porównaniu z poprzednimi wyborami w tych okręgach z 2015 roku, a Partia Pracy straciła 73 radnych i kontrolę nad jedną radą miejską.
Według wstępnych wyników największy sukces zanotowali Liberalni Demokraci, którzy uzyskali władzę w ośmiu nowych okręgach i wprowadzili aż 323 nowych radnych. Dobre wyniki zanotowali też kandydaci niezależni, którzy według wstępnych wyników uzyskali aż 217 mandatów więcej oraz Partia Zielonych, która powiększyła swój stan posiadania w policzonych okręgach z jedenastu do 57 mandatów.
Jedna z najbardziej spektakularnych zmian dokonała się w radzie miasta Chelmsford w hrabstwie Essex we wschodniej Anglii, w której jeszcze w czwartek rano Partia Konserwatywna rządziła samodzielnie mając z 52 z 57 mandatów, a w piątek rano władzę przejęli Liberalni Demokraci, wprowadzając do niej aż 31 radnych.
Czołowy brytyjski ekspert wyborczy John Curtice ocenił w rozmowie z telewizją BBC, że wyborcy odrzucili obie główne partie, dając do zrozumienia, że „są równie niezadowoleni z tego, jak konserwatyści zarządzają brexitem i z odpowiedzi laburzystów na działania rządu”.
Jak dodał, wyższe poparcie dla mniejszych partii wynika z tego, że Brytyjczycy nie mogli wyrazić swojej frustracji głosując na nowe, antysystemowe ugrupowania - eurosceptyczną Partię Brexitu Nigela Farage’a i proeuropejską partię Zmiana (Change UK), gdyż nie zgłosiły one swoich kandydatów w wyborach samorządowych.
Obie partie przygotowują się jednak do zaplanowanych na 23 maja wyborów do Parlamentu Europejskiego, w których Partia Brexitu jest wyraźnym faworytem do uzyskania największej liczby mandatów, zbierając potencjalnie większość antyestablishmentowych głosów.
Brytyjski minister spraw zagranicznych w rządzie Partii Konserwatywnej Jeremy Hunt skomentował, że wstępne wyniki są „policzkiem dla obu partii” i wyraził solidarność z radnymi, którzy stracili swoje mandaty.
Przewodniczący ugrupowania Brandon Lewis ocenił, że „ludzie są sfrustrowani tym, co robią parlamentarzyści i faktem, że znaleźliśmy się w tym impasie w parlamencie”.
To wyraźne przypomnienie dla wszystkich zasiadających w Izbie Gmin, że musimy wyjść z tej patowej sytuacji, zrealizować to, za czym ludzie zagłosowali w referendum ws. brexitu i na tym właśnie się skupić jako parlamentarzyści - mówił Lewis.
Eurosceptyczny polityk tego ugrupowania Bernard Jenkin poszedł dalej, ostrzegając, że „jeśli Partia Konserwatywna szybko nie poprawi swojego działania to będzie skończona”, a była minister Priti Patel ponownie wezwała premier Theresę May do rozważenia swojej przyszłości na tym stanowisku.
Ludzie bardzo kategorycznie powiedzieli, że ona jest częścią problemu. Myślę, że potrzebujemy zmian; nie możemy tego ciągnąć w ten sposób - powiedziała.
Niezadowolenie towarzyszyło również politykom opozycyjnej Partii Pracy. Jej lider Jeremy Corbyn otwarcie przyznał, że „oczywiście, chcieliśmy osiągnąć lepsze wyniki”. Jak jednak przekonywał, jego ugrupowanie „jest jedynym, które próbuje przekonać do siebie ludzi niezależnie od tego, jak zagłosowali w (referendum) z 2016 roku”.
Jego najbliższy współpracownik i minister finansów w gabinecie cieni John McDonnell powiedział wprost, że „póki co, przekaz wyłaniający się z wyborów samorządowych jest „uporządkujcie brexit”. Przekaz zrozumiano”.
Z kolei szef kampanii laburzystów Andrew Gwynne przyznał, że „to były trudne wybory”, a brexit „bez wątpliwości miał znaczenie dla wyników”. „To była pierwsza okazja, aby zagłosować i widać to poczucie frustracji” - powiedział w rozmowie z BBC Radio 4.
Triumfujący lider Liberalnych Demokratów Vince Cable oświadczył z kolei, że Wielka Brytania „powróciła do polityki opartej o trzy partie”, przypominając wybory z 2010 roku, po których jego ugrupowanie niespodziewanie stworzyło rząd koalicyjny z Partią Konserwatywną.
Pełne wyniki wyborów powinny być znane do końca dnia lub najpóźniej w sobotę rano. W piątek rano rozpoczęło się także liczenie głosów w komisjach w Irlandii Północnej.
PAP, MS