Wątek WOŚP na komisji VAT
Nie czułam się przełożoną Renaty Hayder, jej rola mnie zadziwiała; doradzała np. upublicznienie kwestii nieuiszczenia przez firmy telekomunikacyjne VAT od wpłat na Wielką Orkiestrę Owsiaka - mówiła w środę przed komisją ds. VAT b. wiceminister finansów Elżbieta Chojna-Duch.
Chojna-Duch pytana była o charakter relacji z Renatą Hayder. „To były okazjonalne spotkania, przynosiła pewne projekty aktów prawnych, bądź przychodziła, aby mnie wzmocnić w jakichś decyzjach. Chciała się też dowiedzieć, w jakim kierunku idą prace nad projektami ustaw. Raz byłyśmy na obiedzie. Zaprosiła mnie na obiad, ale rozmawiałyśmy o sprawach pozaministerialnych” - odpowiedziała świadek. Oceniła przy tym, że nie czuła się przełożoną Renaty Hayder ani nie mogła wydawać jej poleceń. „Ta rola zawsze mnie zadziwiała” - zeznała.
Ponieważ - jak mówiła Chojna - Duch - Hayder interesowała się „też podatkiem dochodowym od osób prawnych, które również były w mojej kompetencji i w małym zakresie podatkami lokalnymi, np. podatkiem od nieruchomości albo opłatą skarbową”.
W trakcie zeznań o roli Renaty Hayder, b. wiceminister przywołała także notatkę otrzymaną od Andrzeja Parafianowicza, dotyczącą nieprawidłowości w odprowadzaniu VAT przez duże firmy telekomunikacyjne w związku z wpłatami na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka.
„Akurat była wówczas w moim gabinecie dr Hayder i przysłuchiwała się mojej rozmowie z Hanną Majszczyk w tej sprawie. Powiedziała, że ta nieprawidłowość może ujrzeć światło dzienne, gdyż ma ona dostęp do szefów Gazety Wyborczej. Odpowiedziałam, że nie wyrażam na to zgody, gdyż zlikwiduje to prace Orkiestry, a ja załatwię to sama” - zeznała Chojna-Duch. Powiedziała, że zadzwoniła do szefów tych firm telekomunikacyjnych, żeby środki wpłynęły na konto Ministerstwa Finansów. „I odniosło to lepszy skutek” - powiedziała Chojna-Duch. Jak wspomniała, dotyczyło to dwóch z czterech operatorów komunikacyjnych. Tłumaczyła, że problem dotyczył braku wpłaty w ciągu kilku miesięcy, co wykryły urzędy kontroli skarbowej.
Dopytywana, czy urzędy nie miały narzędzi do wyegzekwowania tych kwot, odparła, że miały, ale „było szybciej zadzwonić do prezesa”.
„Powiedziałam, że to wstyd, te środki powinny wpłynąć i tak się stało” - zeznała. Nie potrafiła określić sumy tych środków. „Nie pamiętam, duże” - zeznała. „Załatwiłyśmy to bez upubliczniania tego faktu, bez kompromitacji, wielkich afer medialnych” - opowiadała. Dodała, że w zwykłych okolicznościach następuje egzekucja i dochodzenie należnych kwot, ale najszybciej jest uczynić to polubownie. Dodała, że upomniała się również o odsetki. Wspomniała, że jednego z prezesów „znała towarzysko, więc pozwoliła sobie na ten telefon, nawet nie informując pana ministra”.
Oceniła, że sytuacja ta „pokazuje rolę pani Hayder, która była doradcą, więc mogła doradzać”. Zaprzeczyła także zeznaniom Jacka Rostowskiego, że decydowała o uczestniczeniu przez Hayder np. w komisjach sejmowych. „Zupełnie nie” - zapewniła.
PAP/ as/