Irak żąda od Francji milionów dolarów
Po skazaniu na śmierć w Iraku 11 obywateli francuskich, którzy dołączyli do Państwa Islamskiego, we Francji na sile przybiera debata na temat ich losu. Podczas gdy rząd twierdzi, że procesy były sprawiedliwe, organizacje praw człowieka i adwokaci żądają repatriacji dżihadystów.
Sprawa ma nie tylko kontekst humanitarny; w grę wchodzi walka z terroryzmem i radykalnym islamizmem, którym repatriowani „zarażać będą” swych współwięźniów - twierdzą obserwatorzy.
W zeszłym tygodniu 44 adwokatów we Francji ostrzegło przed wykonaniem wyroku na skazanych 11 Francuzach, którzy ich zdaniem, „sądzeni byli pospiesznie, bez uszanowania prawa do obrony”.
Według nich „umożliwienie tej zbrodni sądowej pozostawi plamę nie do zmycia na kadencji (prezydenta Francji) Emmanuela Macrona”.
Również kilka stowarzyszeń broniących praw człowieka wyraziło przekonanie, że irackie sądy nie gwarantują sprawiedliwych procesów i oskarżyło śledczych, że uzyskali zeznania poprzez tortury. Nawet Francuskie Stowarzyszenie Ofiar Terroryzmu ogłosiło swój „głęboki i zasadniczy sprzeciw wobec kary śmierci, która jest sprzeczna z wartościami demokratycznymi i humanistycznymi”.
Minister spraw zagranicznych Jean-Yves Le Drian i rzeczniczka rządu Sibeth Ndiaye zapewniali, że „jak się wydaje, procesy były sprawiedliwe”.
Według tygodnika „Valeurs Actuelles” francuski „rząd z trudem ukrywa zażenowanie”. Postanowił bowiem, że sądzenie i więzienie francuskich dżihadystów pozostawi sądom w Iraku. Nie chce dawać im miejsca w krajowych więzieniach, gdyż „są przepełnione” i stanowią podatny grunt dla islamizmu. „Jednak sprzeciw opinii publicznej wobec kary śmierci powoduje, że takie stanowisko trudne jest do utrzymania” - czytamy w tekście.
Ale francuskie władze nie są stałe w swojej postawie. Jak przypomina portal internetowy Mediapart, jeszcze w lutym minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner mówił, że „są to przede wszystkim Francuzi, a dopiero potem dżihadyści” i zapewniał, że „ci, którzy wrócą, oddani zostaną w ręce sędziów”.
Dla komentatora dziennika „Le Figaro” Ivana Rioufola „nie ulega wątpliwości”, że „francuscy dżihadyści zasłużyli na swój los”.
Nie wolno zapominać, że ci Francuzi sami wyrzekli się swej narodowości i zdradzili swoją ojczyznę - podkreśla.
We Francji pojęcie narodu oddzielone jest od pochodzenia etnicznego; nie uznaje się istnienia mniejszości narodowych i każdy obywatel uważany jest za Francuza. Ponadto wielu ochotników IS nie wywodziło się ze środowisk imigranckich, ale z rodzin etnicznie rdzennie francuskich.
Spalili swoje paszporty i walczyli w Syrii przeciw żołnierzom francuskim. Nie ma mowy, by wrócili do kraju, którego nienawidzą - argumentuje Rioufol.
Pisarz i publicysta Guy Konopnicki zauważa w internetowym wydaniu tygodnika „Marianne”, że „skazani Francuzi doszlusowali do radykalnego islamizmu i wszelkich kar przewidzianych szariatem. Gorzej, sami przez pięć lat stosowali te zasady w strefie opanowanej przez Daesz (arab. akronim IS)”.
Inni, jak mecenas Regis de Castelnau potępiają „arogancję” tych, którzy ośmielają się dawać lekcje sprawiedliwości irackim sądom, ale nie sprzeciwiali się pozasądowym egzekucjom wykonywanym przez francuskie siły specjalne w Syrii i nie widzą niczego złego w sprzedaży broni Arabii Saudyjskiej, „masakrującej ludność Jemenu i bijącej rekordy w wykonywaniu kary śmierci”.
Uważany za jednego z najlepszych znawców Bliskiego Wschodu reporter dziennika „Le Figaro” Georges Malbrunot, powołując się na „dobrze poinformowane źródła” w Bagdadzie, twierdzi, że Irak domaga się od Francji „rekompensaty finansowej” za koszty pilnowania, sądzenia i żywienia więźniów. Za każdego dżihadystę sprowadzonego z Syrii i skazanego na śmierć władze irackie żądają jakoby miliona dolarów i dwóch milionów za tych, których kara zmieniona zostanie na dożywotnie więzienie.
Według komentatora dziennika „Le Parisien” Robina Kordy „wygląda na to, że dochodzi do cichego porozumienia międzynarodowego, mającego na celu uniknięcie za wszelką cenę repatriacji tych osobników, z którymi władze nie bardzo wiedzą, co robić”.
PAP SzSz