Wydatki na politykę spójności kością niezgody w UE
Państwa UE są nadal podzielone w sprawie wydatków na politykę spójności w nowym budżecie - potwierdziło wtorkowe posiedzenie unijnych ministrów. Szef resortu rozwoju Jerzy Kwieciński spodziewa się, że UE wypracuje porozumienie w drugiej połowie 2020 roku.
Ministrowie, którzy przybyli do stolicy Luksemburga, podsumowywali stan negocjacji przed tym jak prezydencję w Radzie UE przejmie od Rumunii Finlandia. W minionych miesiącach przedstawicielom rządów udało się m.in. uzgodnić stanowisko do negocjacji z europarlamentem w sprawie przepisów dotyczących Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego i Funduszu Spójności, a także Europejskiego Funduszu Społecznego Plus.
Aby zakończyć prace potrzebne jest jednak rozstrzygnięcie dotyczące wielkości wieloletnich ram finansowych, które muszą wypracować szefowie państw i rządów krajów unijnych. Rozmowy ministrów nie zapowiadają, że stanie się to szybko.
Dzisiejsze posiedzenie było okazją do wyrażenia niezadowolenia przez szereg krajów również przez nas, przez Polskę, w sprawie propozycji budżetu na nową perspektywę finansową, która została przedstawiona w zeszłym roku przez Komisję Europejską - powiedział dziennikarzom po zakończeniu dyskusji minister Kwieciński.
Projekt wieloletnich ram finansowych KE przewiduje m.in. bardzo mocne cięcia dla Polski w funduszach na politykę spójności (o ponad 23 proc., czyli około 20 mld euro). Zaproponowana zmiana reguł wydatkowania oznacza, że więcej pieniędzy pójdzie na południe UE niż do krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
Kwieciński relacjonował, że na posiedzeniu szereg krajów naszego regionu wypowiadało się krytycznie, bo uważają, że takie podejście jest niesprawiedliwe.
W sumie jest osiem krajów UE, które mają cięcia pomiędzy 20 a 24 proc. Uważamy, że to jest niesprawiedliwe, bo w tym samym czasie dokonujemy bardzo poważnego kroku konwergencji, czyli w zbliżaniu się do poziomu średniej UE. To tak jakbyśmy byli karceni za ten swój sukces - ubolewał minister.
Różnice na tle dostępnych środków nie były jednak jedynym podziałem w sprawie zasad wydawania funduszy na spójność. Część stolic niechętnie patrzy też na propozycje łączenia funduszy spójności z semestrem europejskim, czyli rekomendacjami gospodarczymi jakie KE przedstawia państwom członkowskim.
Kwieciński podkreślał, że Polska co do zasady nie jest przeciwko, ale nie chce, by polityka spójności była „remedium na bolączki UE”, czy to dotyczące polityki migracyjnej, czy nierównowag makroekonomicznych w państwach członkowskich.
Minister ds. funduszy europejskich Rumunii Roxana Minzatu mówiła na konferencji prasowej, że niektórzy przedstawiciele państw członkowskich z uznaniem wypowiadali się o stworzeniu łącznika między funduszami europejskim i europejskim semestrem.
To droga, by zapewnić, że europejskie fundusze będą używane w taki sposób gwarantujący konwergencję, zmniejszanie różnic rozwojowych - relacjonowała.
Rumuńska prezydencja praktycznie nie prowadziła za to prac dotyczących powiązania dostępu do funduszy unijnych z praworządnością w państwach członkowskich. Minzatu podkreślała, że kwestia ta ma horyzontalny wpływ na cały budżet, dlatego nie była częścią rozmów na tym etapie.
Powiązanie polityki spójności, czy innych polityk gospodarczych UE z praworządnością nie do końca ma sens. W polityce gospodarczej operujemy wskaźnikami, operujemy konkretnymi parametrami, które są mierzalne i powiazanie tego procesu z innym procesem, który jest prawie w ogóle niemierzalny, który jest strasznie subiektywny, będzie stanowiło zagrożenie dla tej polityki, a nie wartość dodaną - ocenił Kwieciński.
Jego zdaniem do porozumienia państw członkowskich w sprawie całego budżetu na lata 2021-2027 dojdzie dopiero w drugiej połowie przyszłego roku, w czasie niemieckiej prezydencji. Jak zaznaczył takie założenie oznacza, że należy się lepiej przygotować na rozpoczęcie nowej perspektywy finansowej, by tylko powstawiać liczby w przygotowane wcześniej programy operacyjne, czy umowy partnerskie z KE i móc jak najwcześniej ruszyć z wydawaniem środków.
SzSz PAP