Wakacje nad wodą muszą być bezpieczne
Zapewne każdy z nas zastanawia się u progu kolejnych wakacji, jak to się dzieje, że co roku podczas kąpieli nadal ginie tak wiele osób. Dziwimy się temu zjawisku, nie dopuszczając myśli, że sami moglibyśmy paść ofiarą wypadku w czasie wypoczynku nad wodą.
Tymczasem przyczyny utonięć się nie zmieniają i są już od dawna bardzo dobrze zidentyfikowane przez socjologów. Niezmiennie są to brawura, lekceważenie ostrzeżeń i zakazów oraz wszechobecny wśród plażowiczów alkohol.
Wydaje się, że walka z tym ostatnim z wymienionych czynników powodujących wypadki na kąpieliskach mogłaby najbardziej obniżyć coroczne tragiczne statystyki utonięć. O ile bowiem trudno rozpoznać, czy ktoś wchodząc do wody, nie przecenia swoich pływackich umiejętności, o tyle łatwiej dostrzec osobę spożywającą alkohol lub znajdującą się już w stanie upojenia, która zamierza skorzystać z kąpieli.
Troska to nie donosicielstwo
Eksperci alarmują, że spożywanie alkoholu na kąpieliskach jest powszechnie akceptowalne w społeczeństwie. Nikt nie chce przecież wszczynać awantur z plażowiczami raczącymi się zimnym piwkiem w upalny dzień. Wybaczamy innym urlopowiczom niebezpieczne zachowania także dlatego, że wychodzimy z założenia, iż mają oni prawo właśnie podczas urlopu do odrobiny szaleństwa i luzu. Ani nam w głowie zwracać komuś uwagę ani tym bardziej informować odpowiednie służby o człowieku, który odstawiwszy butelkę od ust, wchodzi do wody. Tymczasem troska to nie donosicielstwo.
Obojętność społeczeństwa staje się kluczowym problemem związanym z zapewnieniem bezpieczeństwa ogólnego. Brak reakcji na przemoc, niechęć do współpracy ze służbami, a wręcz agresja ukierunkowana w stronę przedstawicieli służb ratunkowych nie dotyczą wyłącznie ratowników medycznych. Takie sytuacje zdarzają się również na kąpieliskach. Osoby będące świadkiem negatywnego zachowania nad wodą boją się podjąć jakiekolwiek działania. Obawa przed agresją ze strony osoby, której ewentualnie zwrócona byłaby uwaga, doprowadza w efekcie do milczenia i skutkuje brakiem jakiejkolwiek reakcji – tłumaczy Krzysztof Jaworski, ekspert akcji PZU Pomoc To Moc oraz prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Legionowie.
Z uwagi na to, że osoby będące pod wpływem alkoholu bardzo często stają się agresywne, to również obawa przed kłopotami powoduje sytuację, gdzie ktoś widzący towarzystwo bawiące się nad wodą i jednocześnie spożywające alkohol nie podejmuje żadnych działań. Ciągle w statystykach policyjnych odnotowujemy największy odsetek ludzi, którzy utonęli, będąc pod wpływem lub też po spożyciu alkoholu – dodaje.
Eksperci podkreślają, że samo spożycie alkoholu nie powoduje u osób potrafiących pływać stanu, w którym zapominają o swojej umiejętności. Problem pojawia się za to w sferze psychicznej. Osobie pod wpływem alkoholu raptem zaczyna się wydawać, że może więcej: może dalej popłynąć, głębiej zanurkować, skoczyć do wody z miejsca, z którego w stanie trzeźwości nigdy by nie skoczyła, lub wejść do akwenu, do którego normalnie by nie weszła.
Warte podkreślenia jest to, że ani zwrócenie uwagi na złe zachowanie, ani powiadomienie odpowiednich służb o nagannym zachowaniu nie może być traktowane w kategorii donosicielstwa. Zawsze chodzi wyłącznie o bezpieczeństwo.
Nie spuszczać dzieci z oczu
Spożywanie alkoholu nad wodą niesie z sobą także wiele innych zagrożeń, niezwiązanych bezpośrednio z kąpielą. Zamroczeni napojami wyskokowymi dorośli – łagodnie rzecz ujmując – nie sprawdzają się bowiem najlepiej w roli opiekunów osób małoletnich. A dzieci pozostawione bez opieki dorosłych to jedno z największych ryzyk wypoczynku nad wodą. Ratownicy WOPR starają się temu przeciwdziałać i podkreślają, aby nie spuszczać dzieci z oczu.
Ratownicy pracujący na plażach za zgodą rodziców przyczepiają na nadgarstkach dzieci opaski z imieniem i numerem telefonu opiekunów. Jest to jedna z najlepszych i najskuteczniejszych akcji przeprowadzonych na rzecz poprawy bezpieczeństwa dzieci nad wodą – mówi Krzysztof Jaworski.
Eksperci podkreślają także, że niebezpieczne zachowania, spowodowane spożywaniem alkoholu lub zwykłą brawurą, bardzo często prowadzą do tego, że cierpią osoby trzecie, a sprawca wychodzi z wypadku bez szwanku.
Jest tak najczęściej wówczas, gdy użytkownicy zachowują się nieostrożnie lub nagannie podczas korzystania ze sprzętu wodnego. Miejmy tu na uwadze szczególnie osoby korzystające z szybkich łodzi motorowych lub skuterów. Pijany lub szarżujący sternik takiej łodzi zazwyczaj nie robi sobie krzywdy w razie wypadku. Ofiarami stają się najczęściej przypadkowe osoby lub też ci, którzy korzystali z usług brawurowego sternika, np. byli przez niego holowani na kole, bananie, obiekcie latającym albo nartach wodnych.
Dzika plaża – większe ryzyko
Choć alkohol zbiera co roku śmiertelne żniwo na kąpieliskach w upalne dni, nie jest jedyną przyczyną tragicznych statystyk. Toną także osoby zupełnie trzeźwe, przekonane o swoich całkiem niezłych umiejętnościach pływackich. Dzieje się tak głównie dlatego, że do wypadków dochodzi w miejscach, w których próżno szukać jakiejkolwiek pomocy. To dlatego ratownicy do znudzenia apelują, by z kąpieli korzystać w punktach strzeżonych, w zasięgu wzroku ratownika.
Często osoby chcące wypocząć nad wodą korzystają z kąpieli w miejscach niestrzeżonych, a wręcz zabronionych. W naszym społeczeństwie funkcjonuje fatalny pogląd, że frajdę w wodzie będziemy mieli tylko na kąpielisku dzikim, czyli niestrzeżonym. To tam będziemy mogli się swobodnie powygłupiać, poskakać czy nieniepokojeni przez nikogo wypić wspomniane piwko – mówi Krzysztof Jaworski.
Tymczasem szanse na to, że ewentualny problem w wodzie nie zakończy się tragicznymi konsekwencjami, daje nam tylko korzystanie z kąpieli w miejscach, w których ktoś o odpowiednich kwalifikacjach i umiejętnościach będzie mógł szybko przyjść nam z pomocą, a więc po prostu tych strzeżonych przez ratowników wodnych.
Miejsca te to w głównej mierze tzw. lokalizacje wyznaczone do kąpieli lub też oficjalne kąpieliska. I jedne, i drugie w przeciwieństwie do basenów działają najczęściej jedynie w lipcu i sierpniu. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza że w ostatnich latach sezon, w czasie którego występują upalne dni, znacznie się w Polsce wydłuża i kąpieliska przeżywają oblężenia także w maju i czerwcu bez względu na to, czy stanowisko ratownicze jest już w danym punkcie obsadzone.
Osobny problem stanowią akweny duże, rozległe, zwłaszcza morskie, gdzie zapewnienie nadzoru ratowników nad całym wielokilometrowym pasem wybrzeża często po prostu nie jest możliwe. Wówczas powinniśmy koniecznie zwrócić uwagę, czy miejsce, w którym wchodzimy do wody, jest na pewno strzeżone, nieoddalone za bardzo od stanowiska WOPR.
Analizując problematykę kąpielisk nadmorskich, można wysnuć tezę, że wypoczywający na plaży ludzie często nawet nie wiedzą, że kąpią się poza kąpieliskiem. Nie zwracają uwagi, gdzie usytuowane jest stanowisko ratownika, czy są boje oznaczające granice kąpieliska. Cieszą się, że w końcu znaleźli miejsce, w którym jest mało ludzi. Idąc przez plażę, widzieli białą flagę, wieżyczki ratownicze i spokojnie uznali, że cały akwen jest dobrze strzeżony. Niestety to tak nie działa – przestrzega Krzysztof Jaworski.
Nasz ekspert podkreśla, że idealna, wymarzona dla zachowania bezpieczeństwa nad wodą sytuacja to taka, w której osoby chcące skorzystać z kąpieli robią to w miejscu wyznaczonym i strzeżonym, a dodatkowo przed wejściem do wody zasięgają informacji o budowie kąpieliska, czytają opis stref, jakie się w nim znajdują, i występujących tam głębokości.
W idealnym bezpiecznym świecie kąpiący się wiedzą także, gdzie jest zlokalizowany sprzęt ratunkowy i jak go poprawnie użyć w razie zagrożenia.
Niestety naprawdę niewiele jest osób, które tak pieczołowicie przygotowują się do letniej kąpieli. Strzeżonych bezpiecznych miejsc, gdzie schłodzimy się latem, jest zbyt mało w stosunku do potrzeb, nie chce się nam zdobywać rzetelnej wiedzy o bezpieczeństwie nad wodą, a często także korzystanie z miejsc dzikich jest po prostu naszym świadomym wyborem.
Głowa jest do myślenia, nie do skakania
Warto też uświadomić sobie, że jeżeli zdecydowaliśmy się już na skorzystanie z kąpieli w miejscu niestrzeżonym, bo np. nie mamy w okolicy innej, bezpieczniejszej możliwości, to powinniśmy sami zadbać o to, by nasza kąpiel niosła jak najmniejsze ryzyko. Przede wszystkim zapanujmy wówczas nad chęcią zbytniego szaleństwa. Wchodźmy do wody pomału, zanurzając się stopniowo, by nasze ciało nie doznało obciążającego układ krążenia szoku termicznego, i nie odpływajmy zbyt daleko od brzegu. A już pod żadnym pozorem nie skaczmy do wody!
– Problematyka urazów kręgosłupa po skoku na tzw. główkę jest powszechnie znana. Kampanie reklamowe, które odradzają skakanie do wody, pojawiają się przed każdym sezonem wakacyjnym. Niestety, tak jak w przypadku innych apeli, także i te są notorycznie ignorowane – mówi Krzysztof Jaworski.
Szef legionowskiego oddziału WOPR zwraca uwagę, że wskazując na zagrożenia związane ze skakaniem do wody na główkę, trzeba znów wrócić do problemu alkoholu.
To wówczas włącza się tryb „nieśmiertelności”, zaczynamy pałać chęcią popisania się przed towarzystwem, to wtedy staramy się oddać skok życia. Skok jak najdalszy, najśmieszniejszy, z jak najwyższej wysokości, najczęściej do nieznanej nam wody – mówi Jaworski.
Jednak katalog brawurowych i niebezpiecznych zachowań w wodzie jest znacznie szerszy. To nie tylko skoki na główkę i nie tylko po alkoholu. Brawura to również wypływanie poza strefę kąpieliska, także na materacach czy w kółkach, które nie mają odpowiednich atestów i nie powinny być używane na głębokiej wodzie. Brawura to także zawody, kto dłużej wytrzyma pod wodą, wstrzymując oddychanie (bardzo modne wśród dzieci i młodzieży).
Brawura to wreszcie dobrze niestety znane ratownikom wszczynanie fałszywych alarmów nad wodą. To również wypożyczenie jednostki pływającej zaraz po zdobyciu upragnionego patentu, zabranie na pokład nieświadomej załogi (najczęściej najbliższych) i wypływanie bez dobrego przygotowania. Brawura to też wypożyczenie jednostki pływającej, takiej jak chociażby skuter, bez jakichkolwiek uprawnień. Niestety w wodzie możemy zrobić sobie lub innym krzywdę na bardzo wiele sposobów – kończy Krzysztof Jaworski.