Maciej Goniszewski: Niby mamy ustawę przeciwlichwiarską ale czy np. Provident się tym przejmuje
Często pokonuję trasę z Gdańska do Warszawy. Niezależnie od wyboru trasy duża jej część przebiega jednopasmową drogą przecinającą wiele mniejszych i większych miejscowości. W każdej należy zwolnić do 50 km/h, a czasami ograniczenia sięgają 40 a nawet 30 km/h. Gdy zgodnie z przepisami zwalniam do tej prędkości na drodze zaczyna się robić niebezpiecznie. Wyprzedzają mnie nie oglądając się na ryzyko nie tylko samochody osobowe, ale też wielotonowe ciężarówki, zmuszając do gwałtownego zjeżdżania na poboczne samochody jadące z przeciwka. Czy lekarstwem na tą sytuację byłoby postawienie kolejnych ograniczeń prędkości? A może wprowadzenie w terenie zabudowanym prędkości 20 km/h?
Oczywiście, że nie. Poprawę bezpieczeństwa na drogach osiągniemy nie stawiając kolejne znaki ograniczające prędkość lecz egzekwując przestrzeganie już obowiązujących ograniczeń.
Z podobnym ignorowaniem prawa jak w przypadku kierowców jeżdżących po zwykłych drogach w trenie niezabudowanym z prędkością przekraczającą 90 km/h mamy do czynienia w przypadku parabanków. Niby mamy ustawę określającą maksymalny poziom oprocentowania kredytów i pożyczek, ale czy np. Provident się tym przejmuje oferując obsługę domową? Niby lokaty mogą oferować tylko banki i SKOK-i , ale czy Amber Gold się tym przejmował? Na dodatek czy przejmują się tym instytucje i urzędy powołane do stania na straży obowiązujących przepisów? Sądząc po tym jak pięknie kwitnie biznes Providenta, jak bezkarny był przez lata Amber Gold urzędnicy mają to w głębokim poważaniu.
Dlaczego żaden kierowca nie zwalnia do przepisowych 40 km/h przejeżdżając przez miejscowość Karnikowo przy krajowej 10? Bo po pierwsze nikt nie egzekwuje tej prędkości, a po drugie ograniczenie to wydaje się w tym miejscu absurdalne. Dlaczego Provident może pożyczać na lichwiarski procent? Bo po pierwsze są chętni na takie pożyczki, których przepisy odcięły od normalnego rynku pożyczkowego, a po drugie nadzorcy przyjmują tłumaczenie Providenta, że większa część opłaty pobieranej za pożyczkę to „obsługa domowa” a nie oprocentowanie. Pytanie czy przyjmują to za dobrą monetę bo nie są zainteresowani psuciem biznesu Providentowi, czy dlatego, że mają zbyt skromną wiedzę z zakresu jednocześnie prawa i ekonomii, a może po prostu uważają obowiązujące przepisy za głupie i kontestują je.
Tutaj dochodzimy do kolejnego powodu nonszalanckiego podejścia Polaków do prawa. Kompetencji osób tworzących je. Dzisiaj w Sejmie odbyła się krótka konferencja dotycząca planowanych zmian w ustawie o SKOK. Projekt prezentował poseł PO Jakub Szulc – były dyrektor w Pionie Rynków Międzynarodowych Banku BPH. Co pan Szulc wie o SKOK i spółdzielczości? Coś tam wie, bo już raz tworzył ustawę o SKOK, która przewidywała m.in. zmuszenie Kasy Krajowej do niemal natychmiastowej sprzedaży całego majątku. Niestety okazało się, że poseł Szulc nie wiedział, że to sprzeczne z Konstytucją i jego projekt został porzucony przez rodzimą partię.
Teraz wraca w wielkim stylu do pracy nad „doskonaleniem” systemy SKOK i spółdzielczości. Chce zwiększać kompetencje KNF w nadzorowaniu SKOK – np. żeby urzędnicy decydowali, które zawarte już umowy outsourcingowe są dobre, a które nie – panie Pośle UWAGA: prawo nie może działać wstecz, chce przenosić system gwarantowania depozytów z Kasy Krajowej do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego – ciekawe czy zna obecnie funkcjonujący system i podobne działające w innych strukturach spółdzielczych na świecie, chce restrukturyzować SKOK-i łącząc je z bankami – panie Pośle UWAGA: to niezgodne z Konstytucją i oznaczałoby wywłaszczenie członków Kas z ich majątku.
Jakub Szulc jest moim rówieśnikiem, mogę wiec przypuszczać, że dobrze pamięta czasy gdy wszystko było państwowe, a prywatne było wysoce podejrzane i należało je obkładać wszelkimi możliwymi administracyjnymi restrykcjami. Inaczej niż mi widać podobało mu się to, bo duch prezentowanego przez niego projektu jest jakby żywcem wyjęty z głębokiego PRL-u. Na dodatek wydaje się, że poseł od czasu poprzedniego projektu cały czas nie zdążył zapoznać się z Konstytucją RP i znowu proponuje projekt, który idzie wbrew jej zasadom.
Radosna twórczość legislacyjna podobna do tej jaką reprezentuje Jakub Szulc sprawia, że polskie prawo jest bardzo skomplikowane, próbuje przewidzieć wszelkie działania podmiotów, które mają temu prawu podlegać i przez to jest dziurawe jak sito, co pozwala funkcjonować takim firmom jak Provident. Zamiast ogólnych zapisów mamy enumeratywne wymienianie, które zawsze stwarza możliwości znalezienia czegoś co nie wymieniono. Na dodatek powstaje taki gąszcz przepisów, że nikt już w nim się nie orientuje i odnosząc to do sytuacji na drodze znak zakazu w lewo jest umieszczany nad znakiem nakazu jazdy w lewo. Nonszalancja prawna twórców prawa przenoszona jest na władzę wykonawczą, a stamtąd na tych, którzy mają tego prawa przestrzegać.
Stara prawda – ryba psuje się od głowy.
Maciej Goniszewski, redaktor naczelny Gazety Bankowej