Bułgaria wpuszcza Rosję do UE? Chce ropy, gazu i atomu
Wybór strategicznego inwestora dla elektrowni atomowej w Belene nad Dunajem, powiększenie liczby połączeń gazowych na Bałkanach, możliwości rozwoju połączeń promowych na Morzu Czarnym - to główne tematy poniedziałkowej rozmowy premierów Bułgarii i Rosji
Bojko Borisow i Dmitrj Miedwiediew rozmawiali w kuluarach Kaspijskiego Forum Ekonomicznego w kurorcie Awaza w Turkmenistanie.
Borisow oświadczył, że chce, aby Morze Czarne było obszarem „żaglówek, promów i gazociągów”, czyli „pokoju, handlu, turystyki i więzi transportowych”, podkreślając, że dokonuje oceny perspektywy powstania połączeń promowych między bułgarskim portem Burgas a Noworosyjskiem - poinformowały służby prasowe bułgarskiego rządu.
Mówiąc o perspektywach realizacji projektu budowy drugiej bułgarskiej elektrowni atomowej w Belene, Borisow podkreślił, że mając na uwadze konieczność ograniczenia poziomu szkodliwych emisji związków chemicznych, w regionie powstanie konieczność produkcji czystej energii elektrycznej o niskiej cenie. Taką możliwość stwarza właśnie Belene - zauważył.
Termin zgłoszeń do przetargu na strategicznego inwestora mija za tydzień. Rosyjska korporacja państwowa Rosatom niejednokrotnie wyrażała gotowość uczestnictwa w projekcie, biorąc pod uwagę, że posiadane przez Bułgarię reaktory dla siłowni są produkcji rosyjskiej. Na razie jednak nie ma informacji, kto zgłosił się do udziału w przetargu, a rosyjski premier tematu nie komentował.
Drugą ważną kwestią rozmowy były regionalne połączenia gazowe. Według Borisowa „dywersyfikacja jest ważnym elementem zagwarantowania bezpieczeństwa dostaw gazu dla UE i Bułgaria aktywnie działa na rzecz realizacji projektów budowy połączeń gazowych z sąsiadami”.
Tymczasem rozpoczęcie budowy bułgarskiego odcinka Tureckiego Potoku, który ma prowadzić od granicy z Turcją do granicy z Serbią i zapewnić tranzyt gazu ziemnego do tego kraju, poważnie opóźnia się i gazociąg nie wejdzie do eksploatacji, jak planowano, na początku 2020 roku.
Opóźnienie jest wynikiem sporu między Bułgartransgazem, operatorem sieci przesyłu i magazynowania gazu, oraz dwoma potencjalnymi inwestorami projektu, którego koszt szacowany jest na 2,86 mld lewów (1,43 mld euro). Naczelny Sąd Administracyjny, który ma wypowiedzieć się w sprawie kolejnego etapu sporu, wyznaczył rozprawę na 24 września.
Przedłużenie Tureckiego Potoku ma biec przez Bułgarię, Serbię i Węgry do austriackiego hubu gazowego Baumgarten, skąd dostawy byłyby kierowane istniejącymi już połączeniami do Austrii i na Słowację. Pierwsza nitka bułgarskiego odcinka o długości 474 km miała zostać oddana do eksploatacji na początku 2020 r., kiedy to gaz powinien popłynąć do Serbii. Rosja spieszy się z realizacją projektu, a dla Sofii tranzyt ten rekompensowałby finansowe skutki rezygnacji Rosji i Turcji z przesyłania gazu Gazociągiem Transbałkańskim do Turcji przez Ukrainę, Rumunię i Bułgarię.
Niedotrzymanie terminów przez Bułgarię grozi jej m.in. poważnymi karami finansowymi, ponieważ Bułgartransgaz podpisał w styczniu z rosyjskim Gazpromem umowę o przesyłaniu określonych ilości gazu z Turcji do Serbii od początku stycznia 2020 r.
PAP, mw