"WSJ": niepokojący plan porozumienia USA z talibami
Projekt porozumienia z afgańskimi talibami był niepokojący, bo wyglądał raczej jak uzasadnienie wycofania wojsk USA z Afganistanu niż jak umowa na rzecz pokoju - pisze „Wall Street Journal”. Gazeta pozytywnie ocenia decyzję o zawieszeniu rozmów z talibami.
Jak czytamy w poniedziałkowym komentarzu redakcyjnym nowojorskiego dziennika, rozmowy z talibami coraz bardziej przypominały sytuację, w której „wróg negocjuje wycofanie wojsk USA, przygotowując się do całkowitego zwycięstwa militarnego”.
„WSJ” zauważa, że w czasie trwających ponad rok negocjacji talibowie prowadzili rozmowy, jednocześnie siejąc terror i mordując afgańskich cywilów oraz policjantów i wojskowych.
Szczegóły projektu porozumienia specjalnego wysłannika USA Zalmaya Khalilzada z talibami - jak ocenia „WSJ” - były niepokojące, ponieważ „wyglądały raczej jak uzasadnienie wycofania amerykańskich wojsk (z Afganistanu) niż umowa na rzecz stabilności czy pokoju”.
Projekt przewidywał m.in. wycofanie z Afganistanu tysięcy amerykańskich żołnierzy w zamian za gwarancje niewykorzystywania terytorium talibów jako bazy do zbrojnych ataków na USA i państwa z nimi sprzymierzone.
Jak wyjaśnia „WSJ”, w pierwszej fazie USA miały zredukować liczbę żołnierzy z 14 tys. do 8,6 tys. gdy talibowie mieliby prowadzić negocjacje z władzami w Kabulu. USA całkowicie opuściłyby Afganistan później „z wyraźnym wskazaniem, że doszłoby do tego w odpowiednim czasie” w kontekście wyborów prezydenckich w USA w listopadzie 2020 roku.
Dziennik zauważa, że odpowiada to talibom, którzy nie mają kalendarza wyborczego, odmówili także zaakceptowania wyborów w kraju czy poparcia dla afgańskiej konstytucji. Khalilzad na to nie nalegał - czytamy w komentarzu.
Amerykański wysłannik twierdzi, że talibowie zapewnili, iż nie pozwolą na utworzenie na swoich terytoriach enklaw Państwa Islamskiego czy Al-Kaidy, ale „trudno w to uwierzyć” - uważa „WSJ”.
Działania Państwa Islamskiego na obszarze kontrolowanym przez talibów ograniczane są wyłącznie amerykańskimi atakami zbrojnymi. (Były) prezydent George W. Bush (po zamachach) z 11 września (2001 roku) dawał talibom szansę wydania Al-Kaidy, ale odmówili. Dlaczego mieliby to zrobić teraz, po wyjeździe Amerykanów? - pyta dziennik.
Zdaniem „WSJ” najlepszym sposobem na to, by nie powstała enklawa, z której dżihadyści mogliby planować ataki, jest współpraca z siłami afgańskimi w terenie. Gazeta uważa, że głównie dzięki temu Ameryka od 2001 roku nie padła ofiarą skutecznego ataku ze strony terrorystów z zagranicy.
USA od II wojny światowej mają siły w Europie, a w Korei Południowej od zakończenia wojny koreańskiej w 1953 roku, co „pomogło w utrzymaniu pokoju przy ograniczonych stratach po stronie amerykańskiej” - przypomina „WSJ”.
Także w Afganistanie powinien być możliwy ten rodzaj długoterminowej obecności, może redukowanej w ramach jak rosnąć będzie doświadczenie i siła wojska afgańskiego - dodaje.
Zdaniem nowojorskiej gazety w USA nie słychać bardzo silnych głosów domagających się wycofania wojsk z Afganistanu, „zwłaszcza przy niewielkich stratach” wśród Amerykanów.
Polityczny koszt poniesiony przez (prezydenta Donalda) Trumpa byłby dużo wyższy, gdyby wycofanie pociągnęło za sobą upadek afgańskiego rządu i katastrofę humanitarną - czytamy w komentarzu.
Choć może trudno to zaakceptować, walka z islamskim terroryzmem będzie wielopokoleniową batalią na całym świecie. Lepiej pozostać w ofensywnie na polu przeciwnika niż wycofać się do obrony w Ameryce. I dużo lepiej mieć muzułmańskich sojuszników walczących po naszej stronie w ich krajach niż planować wyprzedzające czy odwetowe ataki z powietrze i z daleka” - przestrzega gazeta.
„WSJ” uważa, że Trump nie powinien się spieszyć ze wznowieniem negocjacji z talibami. W czasie rozmów talibowie uważali, że są w lepszej pozycji, a „pokaz odwagi” Trumpa, który rozmowy wstrzymał, sprawi, że następnym razem „dwa razy się zastanowią”.
Nie będzie sukcesu negocjacji pokojowych, jeśli jedna ze stron nie jest pokojem zainteresowana - podsumowuje „Wall Street Journal”.
SzSz (PAP)