Afganistan: Po wycofaniu się Amerykanów wciąż trwają walki
Ponad rok po wycofaniu się Amerykanów z Afganistanu i powrotu do władzy talibów, rząd dalej pacyfikuje próby oporu i przykręca śrubę wolnościom obywatelskim. W prowincji Pandższir wykonano w ostatnim czasie egzekucje na 27 osobach, w Badachszanie doszło do intensywnych starć sił rządowych z rebeliantami NRF, a mimo wcześniejszych zapewnień talibów, że dziewczęta wrócą do szkół, nic nie wskazuje na liberalizację praw dotyczących kobiet.
Talibowie ogłosili, że zdobyli leżącą w północno-wschodnim Afganistanie Dolinę Pandższiru już we wrześniu ubiegłego roku. Jest to rzecz, której nie udało im się dokonać w czasie ich pierwszych rządów w latach 1996-2001. Jednak sytuacja nie wydaje się być przesądzona, a już w listopadzie 2021 roku rebelianckie siły Narodowego Frontu Oporu (NRF) ogłosiły przygotowania do wznowienia walk z talibami.
W ostatnich dniach władze wprowadziły w Pandższirze zakaz używania telefonów komórkowych. Wśród afgańskich użytkowników internetu panuje przekonanie, że zakazując smartfonów, talibowie próbują ukryć popełniane w prowincji zbrodnie.
Rzecznik rządu Zabiullah Mudżahid ogłosił w połowie września, że w Pandższirze zabito 40 rebeliantów, a 101 wzięto do niewoli w ramach „wielkoskalowej” operacji. NRF przekazał, że talibowie wyolbrzymiają liczbę zabitych rebeliantów. Jego przedstawiciel Ali Nazary powiedział francuskiej agencji AFP, że „mała grupa” sił organizacji została złapana i zamordowana przez talibów.
Wkrótce po tym oświadczeniu w internecie zaczęły pojawiać się zdjęcia z egzekucji dokonanych przez służby na rebeliantach, wskazujące na ich pozasądowy charakter. ONZ wyraziło zaniepokojenie. Organizacja Afghan Witness zbadała dostępne w sieci materiały i potwierdziła w opublikowanym w połowie października raporcie, że we wrześniu w czasie ofensywy talibów w Pandższirze dokonali oni egzekucji na 27 domniemanych rebeliantach, a w bezpośrednich walkach zginęło jeszcze 30 osób, dając łączną liczbę 57 ofiar „wielkoskalowej” operacji, o której mówił rzecznik talibskiego rządu.
David Osborn z Afghan Witness, powiedział, że raport organizacji dowodzi, iż talibowie przeprowadzili „zaplanowaną czystkę” wśród buntowników z Pandższiru. Afgańska agencja Aamaj zacytowała analityków, według których w ciągu ostatnich 14 miesięcy w prowincji mogły zostać dokonane zbrodnie przeciwko ludzkości, jak i zbrodnie wojenne.
W sąsiedniej prowincji Badachszan, zamieszkanej w większości przez Tadżyków i leżącej na zachodnim skraju Afganistanu, we wrześniu trwały walki między NRF a talibami, w których, wedle kontrolowanej przez rząd agencji Bakhtar, zginęło 38 członków NRF, a 78 zostało rannych. Według obserwatorów były to prawdopodobnie najbardziej krwawe potyczki od czasu przejęcia władzy przez ruch talibów w sierpniu ubiegłego roku. Z militarnego punktu widzenia północno-wschodnia prowincja Badachszan, granicząca z Tadżykistanem, Pakistanem i Chinami, jest jedną ze strategicznych prowincji w tej części kraju.
Nic jednak nie wskazuje na to, że jakakolwiek opozycja ma obecnie szanse na przejęcie władzy w Afganistanie, a nawet gdyby tak się stało, trudno jest sobie wyobrazić nagłe zmiany w dotkniętym m.in. olbrzymim kryzysem gospodarczym, biedą i głodem kraju, jak twierdzą niektórzy obserwatorzy.
Doktor Mariusz Marszewski, znawca regionu i były analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, przewidywał w artykule „Afganistan: historia nieporozumienia”, że USA nie pozostaną w Afganistanie na stałe i do władzy, prędzej czy później, powrócą autochtoni. Ziemie tego kraju były podbijane wielokrotnie w historii, jednak nie było możliwe utrzymanie tam obcej strefy wpływów na dłużej, która mogłaby „narzucić jakiś konstruktywny porządek podbitym”, jak ujął to Marszewski. Talibowie uważają się w końcu za afgańskich patriotów, którzy mówią o wycofaniu się wojsk USA jako o swoim zwycięstwie i o zwycięstwie Afganistanu.
Mimo że z perspektywy europejskiej trudno jest czasem zrozumieć postawy talibów, należy zauważyć, że po 20 latach rządów zainstalowanych przez Stany Zjednoczone, to właśnie ten ruch ponownie przejął władzę w kraju. Nie oznacza to, że wszyscy obywatele zgadzają się z metodami talibów, choć niektórzy komentatorzy zauważają, iż poparcie dla nich nie było małe; obecnie trudno jest je zbadać. Poparcie to nie wynikało jednak raczej z chęci jakiejś dużej masy społecznej przywrócenia drakońskich praw z lat 90., ale z potrzeby sprawowania samodzielnych rządów we własnym kraju.
Pewne akceptacja talibów w Afganistanie nie oznacza również, że obecny rząd wyraża wolę całego narodu, składającego się zresztą z różnych ludów i wyznawców różnych odłamów religijnych, szczególnie że przeciwko sobie ma m.in. wewnętrzną opozycję NRF, jak i Państwo Islamskie, oraz zwykłych obywateli, w tym kobiety, silnie opowiadające się przeciw zaostrzaniu praw w imię islamu.
19 listopada minęło 425 dni odkąd dziewczętom w Iranie zakazano uczęszczania do szkół. Dziewczęta, które wcześniej uczyły się w szkołach, przychodzą pod zamknięte budynki, nawołując do otwarcia na powrót klas i wykrzykując hasła, wzywające do poszanowania praw kobiet.
„Taliban nie może odmawiać edukacji i możliwości pracy połowie społeczeństwa i twierdzić, że kieruje Afganistan w stronę ekonomicznej niezależności. Edukacja dla wszystkich Afgańczyków, w tym kobiet i dziewcząt, jest kluczowa dla wyjścia Afganistanu z ubóstwa i przywrócenia nadziei” – powiedziała specjalna wysłanniczka Stanów Zjednoczonych ds. kobiet i praw człowieka Rina Amiri.
Zdaniem analityków ponowne otwarcie szkół dla dziewcząt byłoby ważnym krokiem w stronę polepszenia relacji między Afganistanem i światem zachodnim. Relacje te są obecnie żadne bądź nieznaczące – uważają obserwatorzy – a Afganistan nie ma nic do zaoferowania nastawionym na zysk ekonomiczny krajom Zachodu. Pierwsze protesty kobiet w Afganistanie rozpoczęły się tuż po wycofaniu się z kraju USA. W ostatnich tygodniach demonstracje narastają, a punktem zapalnym był zamach przeprowadzony w szkole w Kabulu 30 września, w którym zginęły 53 dziewczęta.
„Afgańskie kobiety żyją w swoim społeczeństwie z przymusem chusty, ale nie mogą żyć bez edukacji” - skomentował Torek Farhadi, mieszkający w Genewie afgański analityk, dodając, że do swego rodzaju emancypacji kobiet w Afganistanie może dojść jedynie metodą małych kroczków.
Obecnie o sytuacji kobiet w Afganistanie mówi się w światowych mediach niewiele, choć kraj ten sąsiaduje z Iranem, w którym od kilku tygodni trwają demonstracje, będące reakcją łańcuchową na łamanie praw kobiet. Jednak symboliczna już postać Mahsy Amini, której śmierć po aresztowaniu przez irańską policję moralności wywołała protesty w Teheranie, jest także bardzo popularna w Afganistanie, a postawa Irańczyków stanowi inspirację dla protestujących afgańskich kobiet.
Ponowne, szerokie ograniczenie praw kobiet zostało umożliwiona także dzięki podtrzymywanej przez 20 lat wśród talibów nadziei na powrót do władzy, wiążącej się z powstającą w tym czasie strategią rządów. Warto pamiętać, że jeszcze przed wycofaniem się Amerykanów z Afganistanu talibowie stworzyli sprawnie działające państwo podziemne. Ich obecne państwo, pomimo wielu wadliwych elementów, również funkcjonuje. Forma, jaką przybrało, bazuje na lokalności i znajomości specyfiki wiejskiego Afganistanu – talibowie negocjują z różnymi grupami i odwołują się do religii jako źródła legitymizacji swojej władzy. Wedle ekspertów, talibowie mogą się martwić buntami wywołanymi głodem, jednak wciąż mało prawdopodobne jest odsunięcie ich od władzy w kraju.
Zdaniem niektórych analityków, od sierpnia 2021 r. trwa bezustanna kompromitacja Zachodu, która udowodnia, że uniwersalistyczne idee promowane przez Stany Zjednoczone, nie mają zastosowania na całym świecie, a tym samym, że sam trzon tych koncepcji jest błędny. Talibowie odrzucili zachodnie zasady i powrócili do własnych wartości. Między innymi wybranie tej ścieżki spowodowało, według obserwatorów, że Afganistan zniknął z mentalnej mapy świata po 15 sierpnia ubiegłego roku.
Czytaj też: Turcja bombarduje kurdyjskie osiedla w Syrii
PAP/kp