Informacje

Fot. Anna Raciniewska
Fot. Anna Raciniewska

Dobre chęci prezesów WGI - według Macieja S. klienci stracili, bo nadzór był zbyt surowy

Anna Niczyperowicz

Anna Niczyperowicz

dziennikarz, architekt

  • Opublikowano: 17 września 2013, 20:05

    Aktualizacja: 18 września 2013, 09:30

  • Powiększ tekst

Gdyby wierzyć słowom, które wypowiadał podczas zeznań przed sądem Maciej S. twórca Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej, do jej bankructwa - a zarazem strat finansowych jej klientów - przyczynili się właściwie wszyscy, poza (rzecz jasna) oskarżonymi. Przed sądem Okręgowym w Warszawie ruszył proces zarządu WGI DM SA

WGI Dom Maklerski miał pod górkę. Zamiast zajmować się biznesem, jego właściciele musieli borykać się z licznymi problemami. Kiedy wreszcie znaleźli rozwiązanie (dbając jednocześnie o to, by nie spotkać się z zarzutem ucieczki od odpowiedzialności ) i założyli TFI WGI na drodze do sukcesu stanął urząd kontrolny. Powołano wszak fundusz i przeniesiono do niego wszystkie aktywa oraz dział inwestycyjny WGI DM. Tymczasem urząd nadzoru - KPWiG unikał jak mógł przydzielenia TFI zezwolenia na działalność. Maciej S. przekonany jest, że WGI w ten sposób działała dla dobra swoich klientów. Dotyka go całkowita amnezja „życia przed TFI”. Niestety dla Macieja S. i kolegów - ta amnezja nie ogarnęła urzędników. Mieli wyraźne opory przed przydzieleniem licencji kolejnemu tworowi pod marką „WGI”.

W lutym 2006 roku Łukasz K. zaaranżował spotkanie w cztery oczy z Markiem Szuszkiewiczem, na którym złożył propozycję KPWiG, że wyjaśni dlaczego istnieją rozbieżności między danymi raportowanymi urzędowi przez WGI a danymi przekazywanymi klientom. Oczekiwał że w ten sposób wejdzie w dialog z urzędem nadzorującym. Szuszkiewicz w żadne negocjacje nie dał się wmanewrować, przeciwnie urząd skontrolował WGI na okoliczność pozyskanych informacji. Efektem kontroli była decyzja KPWiG z dnia 4 kwietnia 2006 roku o cofnięciu WGI DM zgody na działalność maklerską. Maciej S. uważa, że to KPWiG nie podejmując dialogu wykazało niedbałość o interes uczestników rynku, których powinno bronić. Nie dostrzega niestosowności swojej propozycji.

Kolejnym winnym w opinii Macieja S. są media. To one przecież nagłośniły całą tę aferę i przestraszyły klientów. Jednym z nakazów decyzji KPWiG było rozliczenie się w całości z klientami do 31 maja 2006 roku. Maciej S. uznaje to za niewykonalne, a nawet jeśli powiodłoby się, towarzyszyłyby temu straty na poziomie 45%. WGI odwołało się więc od tej decyzji. 16 maja 2006 roku KPWiG uchyliło część postanowień, w tym nakaz rozliczenia, pozostawiając tę kwestię indywidualnym uzgodnieniom pomiędzy WGI a klientami. Tym razem media się nie spisały – a i KWPiG nie podjęło działań informujących o uchyleniu nakazu. W oczach Macieja S. większość nieporozumień między WGI a klientami jest właśnie skutkiem chaosu informacyjnego.

Dzięki pełnej mobilizacji pracowników WGI, którzy skupili swoje siły na spotkaniach z klientami tłumacząc im, że panika jest niepotrzebna – wyjście z dołka było blisko. Maciej S. szacuje, że udało się porozumieć i dojść do zgody z 85% klientów, którym wytłumaczono, że należy uzbroić się w cierpliwość a zostaną spłaceni najpóźniej do połowy 2007 roku. I tak by było, gdyby kolejnych kłód pod nogi nie rzucono zza oceanu: 31 maja 2006 roku zamrożono całość aktywów WGI Consulting. Tym razem winne były urzędy kontroli ze Stanów Zjednoczonych.

Ciąg dalszy robi się dość przewidywalny… Wyraźnie widać, że winnych tzw. „niegospodarności” jest całe mnóstwo, ale nie ma w tym gronie tych, którzy grzeją ławę oskarżonych, bo jak wynika z ich wypowiedzi – można zarzucić im jedynie dobre chęci.

 

Anna Raciniewska

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych