Informacje

Afera ukraińska może pozbawić Trumpa szans na reelekcje

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 1 października 2019, 21:02

  • Powiększ tekst

Sekretarz stanu USA Mike Pompeo napisał w liście do trzech komisji Izby Reprezentantów USA, że nie zgadza się na terminy przesłuchań świadków w tzw. aferze ukraińskiej, a wymagania komisji dotyczące tych terminów są „próbą zastraszenia” dyplomatów USA.

Komisje Izby Reprezentantów spraw zagranicznych, wywiadu oraz nadzoru i reform wysłały wezwania do pięciu byłych i obecnych pracowników Departamentu Stanu z żądaniem złożenia zeznań w sprawie tzw. afery ukraińskiej. Kolejne takie wezwanie wystosowano do Rudy’ego Giulianiego, byłego burmistrza Nowego Jorku, a obecnie adwokata prezydenta Donalda Trumpa, któremu kazano przedstawić dokumenty dotyczące kontaktów Trumpa z Ukrainą i jego działań wobec rodziny Bidenów.

Szefowie komisji ostrzegli w piśmie do Pompeo, że nie zastosowanie się do ich żądań będzie uznane za lekceważenie Kongresu i utrudnianie jego pracy.

Postępowanie komisji Izby Reprezentantów stanowi część śledztw w sprawie ewentualnego odsunięcia prezydenta od władzy w związku z jego próbami wymuszenia na władzach Ukrainy wszczęcia śledztwa w sprawie syna byłego wiceprezydenta Joe Bidena, który może być rywalem Trumpa w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Postępowanie dotyczące impeachmentu wszczęto, gdy wypłynęły szczegóły rozmowy Trumpa z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.

Pompeo, który jak się okazało, przysłuchiwał się tej rozmowie, postanowił przeciwstawić się żądaniom komisji i napisał, że „nie będzie tolerował ich taktyki i użyje wszelkich dostępnych mu środków, by zapobiec próbom zastraszenia oddanych profesjonalistów (dyplomatów - PAP)”.

Tymczasem szefowie komisji: spraw zagranicznych - Eliot Engel, wywiadu - Adam Schiff oraz nadzoru i reform - Elijah Cummings zareagowali jeszcze we wtorek na pismo szefa dyplomacji, pisząc, że to on „zastrasza świadków”, co jest złamaniem prawa i „stanowi dowód na utrudnianie działania wymiaru sprawiedliwości”. Uznali też, że skoro Pompeo był obecny przy kontrowersyjnej rozmowie Trumpa, to sam staje się świadkiem w aferze ukraińskiej.

Jak komentuje AP, reakcja Pompeo to sygnał, że władza wykonawcza szykuje się do konfrontacji z Izbą Reprezentantów, co może spowolnić postępowanie w sprawie impeachmentu, ale też narazić Trumpa na oskarżenie o blokowanie działania Kongresu.

Kongresmeni domagają się przedstawienia dokumentów Departamentu Stanu dotyczących kontaktów Trumpa i jego przedstawicieli z władzami Ukrainy oraz złożenia dobrowolnych zeznań między innymi przez byłą ambasador USA na Ukrainie Marie Yovanovitch i byłego specjalnego wysłannika Stanów Zjednoczonych ds. Ukrainy Kurta Volkera. Świadkowie mieli się stawić w Kongresie w tym i w przyszłym tygodniu.

Volker, który między innymi aranżował spotkanie Giulianiego z doradcą Zełenskiego, podał się w piątek do dymisji, tłumacząc, że w związku z aferą ukraińską nie jest w stanie wykonywać swoich obowiązków.

Komisje Izby Reprezentantów zażądały też od Pompeo dostarczenia dokumentów jego resortu w tej sprawie do piątku. Jak pisze AP, nie wiadomo, czy sekretarz stanu, który już wcześniej odmawiał udostępnienia Kongresowi informacji, zastosuje się do tego wniosku.

Giuliani powiedział zaś w telewizji, że zwrócił się do rządu Ukrainy o „zaatakowanie” byłego wiceprezydenta Joe Bidena, który stara się o nominację Demokratów w wyborach prezydenckich w 2020 roku, w których Trump będzie ubiegał się o reelekcję.

W zeszłym tygodniu w Waszyngtonie udostępniono raport sygnalisty, prawdopodobnie pracownika CIA, który napisał, że Trump, rozmawiając z Zełenskim, zabiegał o ingerencję obcego państwa w wybory w USA, a Biały Dom starał się ukryć zapis tej rozmowy. Rozmowa między Trumpem i Zełenskim odbyła się po zamrożeniu amerykańskiej pomocy finansowej dla Ukrainy wartej 400 mln dolarów. Treść rozmowy Biały Dom opublikował 25 września.

We wtorek Izba Reprezentantów wszczęła dochodzenie w sprawie nacisków, jakie Trump miał wywierać na Zełenskiego, domagając się, by władze tego kraju wznowiła śledztwo w sprawie syna Bidena, który był zatrudniony w ukraińskiej firmie gazowej Burisma Holdings.

Prokuratura w Kijowie prowadziło już śledztwo w sprawie Burismy, ale Ukraińskie Narodowe Biuro Antykorupcyjne (NABU) poinformowało w piątek, że dotyczyło ono okresu, gdy nie pracował tam jeszcze Hunter Biden. Również szef wydziału ds. śledztw antykorupcyjnych w prokuraturze generalnej Nazar Chołodnicki powiedział w piątek, że ani były wiceprezydent Joe Biden, ani jego syn Hunter nie byli wezwani do złożenia zeznań w sprawie firmy gazowej Burisma Holdings.

SzSz(PAP)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych