Polacy chcą kupować mieszkania
Aż 79% Polaków spodziewa się, że ceny nieruchomości wzrosną w ciągu najbliższych 12 miesięcy. To aż o 15 punktów proc. więcej niż rok temu (wzrost z 64 do 79%) i oznacza największy wzrost spośród wszystkich 15 krajów objętych badaniem - podaj w swojej analizie ING Bank Śląski.
Rynek mieszkaniowy w Polsce wydaje się być w rozkwicie. Liczba domów i mieszkań w budowie utrzymuje się na rekordowym poziomie, choć już nie wzrasta. Coraz szybciej natomiast rosną ich ceny, tak jak i wartość udzielanych kredytów hipotecznych. Polacy przyzwyczaili się już do tych trendów i oczekują, że będzie trwał dłużej – sugerują wyniki tegorocznej edycji Finansowego Barometru ING. Świadczy o tym nie tylko fakt, że aż 79% z Polaków sądzi, że za rok ceny mieszkań będą wyższe niż są teraz, lecz także to, że aż 48% badanych zgadza się ze stwierdzeniem, że ceny domów nigdy nie spadają. O ile do tej pory Polacy byli w tych tematach bardziej powściągliwi niż mieszkańcy innych państw Europy, o tyle obecnie zaczynają wyróżniać się optymizmem.
Tak silne przesunięcie oczekiwań na wzrost cen nieruchomości rodzi obawę, że Polacy będą częściej kupować mieszkania w pośpiechu („taniej nie będzie”) oraz w celach spekulacyjnych. Zwłaszcza, że brakuje obecnie atrakcyjnych alternatyw jeśli chodzi o lokowanie pieniędzy.
Jednak można już przypuszczać, że okres rozkwitu rynku nieruchomości zbliża się do końca - mówi Karol Pogorzelski, ekonomista ING.
Spowolnienie w polskiej gospodarce będzie stopniowo przekładać się na słabszy popyt na mieszkania, tak jak zaczęło być to widoczne w niektórych krajach Unii Europejskiej, np. w Niemczech, Holandii, bądź Hiszpanii. Podaż mieszkań będzie jednak wciąż wysoka, gdyż do sprzedaży zostanie wprowadzony duży wolumen rozpoczętych niedawno inwestycji. Dlatego prawdopodobne wydaje się spowolnienie wzrostu cen nieruchomości w Polsce w horyzoncie najbliższego roku – dodaje Karol Pogorzelski.
Polacy wciąż są liderami optymizmu co do kierunku rozwoju sytuacji mieszkaniowej
W 2019 r. po raz trzeci z rzędu Polacy byli najbardziej optymistyczni co do kierunku rozwoju sytuacji mieszkaniowej w swoim kraju, spośród wszystkich 15 państw objętych badaniem. Oceny Polaków z każdym rokiem nieznacznie się pogarszają. O ile odsetek optymistów pozostaje mniej więcej na zbliżonym poziomie (ok. 40%), o tyle odsetek osób podzielających pogląd, że sytuacja mieszkaniowa zmierza w niewłaściwym kierunku systematycznie rośnie (o 5pp rocznie).
Nietrudno zrozumieć dlaczego tak jest. Najczęściej wskazywanym przez respondentów powodem do optymizmu jest atrakcyjność inwestycyjna rynku nieruchomości, a więc perspektywa wzrostu cen mieszkań. To korzystne zjawisko dla posiadaczy nieruchomości (do których należy aż 82% dorosłych Polaków), ale nie dla najemców, którzy w większości planują zakup mieszkań w przyszłości.
Tylko 8% najemców mieszkań w Polsce nie planuje zakupu własnego lokum w przyszłości. W krajach z większym i dojrzalszym rynkiem najmu, takich jak Holandia, Niemcy i Francja odsetek ten jest wyraźnie wyższy (odpowiednio 38, 36 i 33%). Aby móc sobie pozwolić na własne mieszkanie Polacy są gotowi dodać przeciętnie aż 23 minuty do codziennych dojazdów (do pracy, na zakupy, itp.) i kupić nieco tańsze mieszkania w mniej atrakcyjnych lokalizacjach.
Najemcy w innych krajach nie są aż tak zdeterminowani – przeciętnie w Europie są skłonni dodać 16 minut dziennie w dojazdach. Głównym czynnikiem zniechęcającym do zakupu własnego mieszkania jest sam ciężar finansowy związanej z tym transakcji. Mniejsza mobilność i perspektywa życia w jednym miejscu nie zniechęca zbyt wielu Polaków. Co ciekawe, z badania wynika, że koszty mieszkania (zarówno najmu jak i spłata rat kredytu hipotecznego) są coraz mniejszym obciążeniem dla Polaków. Z roku na rok zwiększa się odsetek osób deklarujących, że przychodzi im to łatwo lub bardzo łatwo.
O ile chęć posiadania własnego mieszkania jest czymś zrozumiałym, zwłaszcza w Polsce, gdzie rynek najmu jest dysfunkcyjny, o tyle samą gotowość do długich codziennych dojazdów trudno ocenić pozytywnie. Po pierwsze, jak wskazują badania ludzie nie są świadomi stresu, jaki towarzyszy długim dojazdom i utraconemu czasowi, który można lepiej wykorzystać. Po drugie, gotowość do długich dojazdów sprzyja rozwojowi przedmieść, czyli suburbanizacji. A jest ona kosztowna dla społeczeństwa (droższa infrastruktura) i obciążająca dla środowiska naturalnego, gdyż przedmieścia zajmują miejsce a dojazdy do nich powodują emisje szkodliwych substancji – komentuje Karol Pogorzelski.
Czytaj też:Udany czas dla budownictwa mieszkaniowego
ING Bank Śląski, DS