Będzie 4,4 proc. wzrostu PKB w tym roku
PKB Polski wzrośnie o ok. 4,4% w tym roku, a w 2020 r. - nieco poniżej 4%, ocenia prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego prof. Elżbieta Mączyńska. Motorem napędowym gospodarki ma być konsumpcja wewnętrzna oraz inwestycje.
W ocenie prof. Mączyńskiej, w 2019 r. tempo wzrostu gospodarczego w Polsce może okazać się nie niższe niż 4,4%, które w lipcowej prognozie przewiduje dla naszego kraju Komisja Europejska.
W lipcu Komisja Europejska ponownie podniosła prognozę wzrostu dla Polski, tym razem do 4,4% w odniesieniu do 2019 r. To charakterystyczne dla Polski, że międzynarodowe instytucje- Komisja Europejska, Bank Światowy czy OECD - pod wpływem rzeczywistości nierzadko zmuszane są rewidować w górę swoje projekcje. To pokazuje, że Polska ma spory potencjał, który bywa niedoszacowany - powiedziała Mączyńska. - Jeśli nie wystąpi zjawisko tzw. czarnego łabędzia, to w 2019 r. PKB Polski urośnie o nie mniej niż 4,4%” - dodała.
Jako „czarny łabędź” prof. Mączyńska ma na myśli zjawiska, których nikt się nie spodziewa i które nie są ujęte w żadnych prognozach ekonomicznych.
To np. klęski żywiołowe, nieoczekiwane działania militarne i konflikty geopolityczne czy inne zdarzenia, których wystąpienie wymyka się prognozowaniu - wyjaśniła.
Elżbieta Mączyńska wskazała, że również prognozy na przyszły rok są dla Polski dość korzystne.
Na pewno dynamika wzrostu w kolejnych kwartałach będzie delikatnie hamować. Eksperci są na ogół zgodni, że nadchodzi globalne spowolnienie, które również przełoży się na Polskę. Będziemy mieli do czynienia z osłabieniem koniunktury w Unii Europejskiej. Niepewna jest sytuacja międzynarodowa, tlą się konflikty zbrojne i wojny handlowe - powiedziała ekonomistka. - Mimo to, można zakładać, że również w 2020 r. polska gospodarka ma szanse rosnąć w tempie nawet wyższym niż 3,6%, a taki właśnie wskaźnik prognozuje Komisja Europejska - dodała Mączyńska.
Profesor wskazała na dwa główne czynniki wzrostu w tym i przyszłym roku - inwestycje oraz konsumpcję.
Polska jest atrakcyjna dla inwestorów zagranicznych, co potwierdzają międzynarodowe rankingi atrakcyjności inwestycyjnej, w których zajmujemy wysokie pozycje. Składają się na to korzystne warunki gospodarcze, korzystne położenie geograficzne, wykształcona kadra średniego i wyższego szczebla, rośniemy również jako rynek turystyczny - powiedziała. - Przy tym istotne jest też, że Polska należy do zachodniego kręgu cywilizacyjnego, co dla wielu inwestorów ma niebagatelne znaczenie, ułatwiając decyzje o otwieraniu biznesu w kulturze, w jakiej sami funkcjonują - tłumaczyła ekonomistka.
Podkreślała jednocześnie rolę nierzadko niedocenianego czynnika, który podnosi atrakcyjność Polski w oczach inwestorów zagranicznych - zdolności polskich pracowników i przedsiębiorców do adaptacji do nowych wyzwań i wymogów.
Szybko się uczymy, szybko przystosowujemy do wymagań zmieniającego się otoczenia. Można wobec tego zakładać, że osłabienie koniunktury w Polsce może być mniejsze niż w innych krajach. Notowane już obecnie opóźnienie wystąpienia w naszym kraju następstw osłabienia koniunktury w części Europy, daje czas, by się lepiej do tego przygotować - stwierdziła.
Dodała, że niekwestionowane zdolności polskich przedsiębiorców i menedżerów do elastycznych zachowani i zmian decyzji stosownie do zmieniającego się otoczenia, niewątpliwie temu sprzyjają.
Potwierdza to zresztą zauważalna intensyfikacja działań polskich przedsiębiorstw w poszukiwaniu nowych rynków zbytu, w tym pozaeuropejskich, zwłaszcza azjatyckich czy afrykańskich, m.in. po to, by złagodzić następstwa niekorzystnych zjawisk gospodarczych u naszych partnerów europejskich - wskazała. - Jeśli chodzi o konsumpcję, to ona od dłuższego czasu jest głównym motorem napędowym dla gospodarki. Obecnie czynnik ten przybierze na sile, ze względu na wzmożone transfery socjalne - od lipca działa rozszerzony program 500+, którego efekty zobaczymy w IV kwartale. Konsumpcję wspierać będzie również zmiana zasad PIT dla młodych - oceniła prezes PTE.
Jednocześnie podkreśliła, że szczególnie korzystne przełożenie na konsumpcję i rynek mają transfery socjalne dla najbiedniejszych grup społecznych.
Osoby o niskich czy niewysokich dochodach od razu wykorzystują te środki, kierując je na rynek, na rozmaite zakupy. To kreuje nowy popyt, sprzyjający gospodarce. Natomiast w grupach najwyżej uposażonych maleje krańcowa użyteczność dochodu i te dodatkowe dochody niekoniecznie i nie zawsze przekładają się na krajowy rynek - stwierdziła.