Rosjanie nie mają zamiaru zwracać nam zrabowanych dzieł sztuki
Rosja nie będzie angażować się w żadne rozmowy na temat zwrotu dóbr kultury i ta kwestia dla niej nie istnieje - powiedział w sobotę szef resortu kultury Rosji Władimir Miedinski. Oznajmił, że przemieszczone dobra kultury są własnością Rosji.
„Nie ma i nie może być żadnych sprzyjających warunków, w których Rosja zaangażuje się jakiekolwiek rozmowy na temat +zwrotu dóbr kultury+. Ta kwestia po prostu dla nas nie istnieje oświadczył Miedinski.
Agencja RIA Nowosti podała, że wypowiedź ministra odnosi się do komentarza polskiego MSZ na temat strat dla kultury polskiej w wyniku działań ZSRS.
Miedinski powiedział, że dobra kultury, które „zostały przemieszczone w ramach rekompensującej restytucji” są obecnie „własnością Federacji Rosyjskiej”. Tylko Rosja „jako właściciel ma prawo do dysponowania nimi” - zaznaczył.
Również w sobotę dyrektor departamentu muzeów rosyjskiego ministerstwa kultury Władisław Kononow powiedział, że przy państwowym centrum muzealnym ROSIZO utworzony został na początku roku specjalny wydział, który zajmie się kwestiami poszukiwania i zwrotu dóbr kultury. Wcześniej tego rodzaju działalnością zajmowały się na własną rękę muzea, którym niekiedy udawało się odnaleźć zaginione dzieła sztuki na aukcjach i je wykupić.
Teraz wydział będzie zajmował się taką działalnością „systemowo” - powiedział Kononow. Odwołał się on zarazem do sobotniej wypowiedzi Miedinskiego i powtórzył, że według resortu kultury Rosji dobra przemieszczone są własnością tego kraju.
Polski MSZ opublikował w sobotę wpis na ten temat na swoim Twitterze. Podkreślono w nim, że na skutek działań ZSRR ucierpiała polska kultura: oddziały NKWD rekwirowały dzieła sztuki - wiele z nich do dziś znajduje się w Rosji. Resort zamieścił infografikę zatytułowaną „Straty w dobrach kultury na skutek działań ZSRR”. Wśród przykładów znalazły się m.in. „Madonna Głogowska” Lucasa Cranacha starszego, „Dziewczyna z gołębiem” Antoine’a Pesne, „Ptasie podwórko” Daniela Schultza czy „Pejzaż leśny” Jana Brueghla starszego.
PAP, DS