TYLKO U NAS
Wielka Trójka rządzi światem
Trzy wielkie firmy inwestycyjne – BlackRock, Vanguard i State Street – stały się najważniejszymi inwestorami instytucjonalnymi na amerykańskiej giełdzie. Są o krok od objęcia władzy absolutnej nad wielkimi, globalnymi korporacjami jak Apple, Facebook czy Citicorp – pisze w „Gazecie Bankowej” Piotr Rosik
Rosnąca popularność inwestowania pasywnego – poprzez fundusze indeksowe i ETF odwozorowujące zachowanie wybranych indeksów – inwestorzy ulokowali w akcjach i innych aktywach na całym świecie już około 11 bln dolarów – przyczyniła się do cichej rewolucji na amerykańskim rynku kapitałowym.
Trzy wielkie firmy inwestycyjne stały się najważniejszymi instytucjonalnymi inwestorami na Wall Street. I mogą mieć coraz większy wpływ na to, co dzieje się w największych amerykańskich korporacjach, a także w globalnej gospodarce.
Coraz więcej Wielkiej Trójki w akcjonariatach
Największa firma inwestycyjna na świecie, czyli BlackRock – oferująca fundusze pod marką iShares – ma 7 bln dol. w zarządzaniu. Firma Vanguard posiada 5,6 bln dol. aktywów. Trzecia co do wielkości State Street dysponuje 2,9 bln dol. otrzymanymi od klientów. W sumie te trzy firmy, które można określić mianem Wielkiej Trójki, mają około 80 proc. amerykańskiego rynku funduszy pasywnych, czyli tej formy inwestowania, która podbijającej szturmem rynku globalne.
Ma to oczywiście swoje konsekwencje. Te trzy firmy inwestycyjne, za pośrednictwem swoich funduszy, posiadają średnio około 22 proc. udziału w przeciętnej spółce z indeksu S&P500. W 2008 roku było to 13,5 proc. – podaje serwis Bloomberg. Według danych firmy konsultingowej Brilliant, Wielka Trójka ma udział już w 40 proc. spółek notowanych na Wall Street, a od 2017 roku BlackRock zwiększył liczbę zarządów, w których ma swojego przedstawiciela, o 60 proc.
Więcej dokładnych danych na temat coraz mocniejszej pozycji Wielkiej Trójki na rynku giełdowym przyniósł ubiegłoroczny raport „The Specter of the Giant Three” autorstwa prawników z Harvard Law School, Luciana Bebchuka i Scotta Hirsta. Ich badania wykazały, że w latach 2009–2018 do funduszy zarządzanych przez te trzy podmioty napłynęło netto 3 bln dol. (czyli aż 81 proc. całkowitego napływu netto do wszystkich amerykańskich funduszy inwestycyjnych). Liczba posiadanych przez nie pozycji w największych amerykańskich spółkach publicznych (należących do indeksu S&P500) o wielkości co najmniej 5 proc. wzrosła z 221 w 2007 roku do 1118 w 2017 roku. A liczba pozycji w spółkach należących do indeksu Russell 3000, w których posiadają co najmniej 5 proc. akcji, poszła w gorę z 1481 w 2007 roku do 4608 w roku 2017.
Najbardziej zdominowaną przez Wielką Trójkę spółką jest Host Hotel & Resorts (35,5 proc. udziału w akcjonariacie – według danych Bloomberga).
Jednak najwięcej pieniędzy popłynęło poprzez BlackRock, Vanguard i State Street w kierunku wielkich firm technologicznych, tzw. Big Techów. Wielka Trójka ma blisko 25 proc. akcji Facebooka czy 18 proc. udziału w Apple (w 2009 roku miała 7 proc.). Odgrywa również dużą rolę także w amerykańskich bankach, trzymając 20 proc. akcji Citigroup, 18 proc. walorów Bank of America czy 19 proc. udziałów JPMorgan Chase.
Kto rządzi na WZA
Przedstawiciele Wielkiej Trójki zapewniają, że nie głosują blokami podczas walnych zgromadzeń akcjonariuszy (WZA) i ich celem nie jest rządzenie amerykańskimi korporacjami. Podkreślają, że ich rosnące zaangażowanie w akcjonariatach nie wynika z ich chęci, tylko z „głosowania” jakie przeprowadzają pieniędzmi klienci, oraz ze składu wybranych indeksów.
Problem w tym, że – niezależnie od tłumaczeń tych trzech wielkich funduszy – siła ich głosów na WZA rośnie. W amerykańskiej prasie pojawiają się podejrzenia, że przedstawiciele BlackRock, Vanguard i State Street coraz częściej mają wpływ na kluczowe decyzje podejmowane przez zarządy wielkich korporacji. Podobno coraz częściej sugerują pewne rozwiązania w zakresie czy to akwizycji, czy wzrostu organicznego. Pewne jest, że Wielka Trójka jest aktywna podczas WZA. W 2019 roku przedstawiciele firmy Vanguard zagłosowali nad 169 tysiącami punktów podczas zgromadzeń w 868 spółkach, a BlackRock nad dwoma tysiącami w blisko 1500 spółkach.
Niepokojąca w kontekście tego zjawiska jest prognoza dalszego dynamicznego rozwoju rynku inwestowania pasywnego. – Mała grupa instytucji będzie zyskiwała dzięki temu coraz większą władzę. Im większa ich władza będzie, tym więcej par oczu będzie ten fakt dostrzegało. Pytanie, czy to zjawisko wyjdzie spółkom na dobre. Z pewnością będzie miało wpływ na zarządzanie nimi, pytanie czy pozytywny, czy negatywny? – powiedział Ben Johnson, analityk portal Morningstar, w rozmowie z serwisem Bloomberg. (…)
Czy istnieje jakaś recepta na powstrzymanie rosnącej roli Wielkiej Trójki w akcjonariatach amerykańskich korporacji? Mogą namieszać nieco konkurenci, na przykład rosnące w siłę firmy Fidelity czy T. Rowe Price. Z pewnością można również nałożyć większe obowiązki informacyjne, czyli de facto zwiększyć transparentność takich firm.
Co do wprowadzenia regulacji ograniczających ich funkcjonowanie na rynku, zrobić można niewiele. Jak bowiem zwracał uwagę John Bogle, zakazanie jednej firmie inwestycyjnej posiadania udziałów w dwóch spółkach z tej samej branży oznaczałoby śmierć funduszy indeksowych i ETF. A tego nikt na Wall Street sobie nie życzy.
Piotr Rosik
Pełny tekst o rosnącej potędze funduszy pasywnych oraz więcej informacji i komentarzy o światowej i polskiej gospodarce i sektorze finansowym znajdziesz w bieżącym wydaniu „Gazety Bankowej” - do kupienia w kioskach i salonach prasowych
„Gazeta Bankowa” dostępna jest także jako e-wydanie, także na iOS i Android – szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html