Bangladesz: Zakłady wznawiają produkcję ubrań
Rząd Bangladeszu zezwolił w poniedziałek na wznowienie produkcji w zakładach odzieżowych, które przerwały działalność na czas epidemii. Otwarto blisko połowę fabryk. Przed tymi, które jeszcze są zamknięte, protestowali robotnicy domagający się zaległych wypłat.
W poniedziałek ze złagodzenia pierwszych restrykcji, jakie wprowadzono w związku z zagrożeniem epidemicznym, skorzystało 3,2 tys. zakładów spośród wszystkich 7,6 tys. fabryk tej branży w Bangladeszu - podał dziennik „The Daily Star”. Przytaczając te dane gazeta powołała się na źródła w policji przemysłowej. W pierwszej kolejności wznowiły produkcję fabryki szyjące ubrania na zamówienie dużych marek zachodnich.
Pod zakładami, które w poniedziałek nie wznowiły produkcji, wybuchły protesty. Robotnicy domagali się ich natychmiastowego otwarcia fabryk, żądając przy tym wypłaty zaległych wynagrodzeń. Do akcji protestacyjnych doszło m.in. na przedmieściach Dhaki, a także w miastach Narajongońdź i Ćittagong.
„Niektórzy robotnicy z Savaru i Ashuli widzieli, że inne fabryki wznawiają produkcję, podczas gdy ich zakłady są wciąż zamknięte, co wywołało uzasadnione obawy o miejsca pracy” - tłumaczył w „Dhaka Tribune” Sirajul Islam Rony, szef Krajowej Ligi Robotników Przemysłu Odzieżowego Bangladeszu.
Dziennik podał, że wśród protestujących byli m.in robotnicy z fabryki Stylish Garments z Gazipuru, która jest zamknięta od 1 kwietnia br. Pracownicy domagali się zaległych wypłat za luty i marzec. W ramach protestu zablokowali drogę do Dhaki, stolicy Bangladeszu. Do demonstrujących z fabryki Stylish dołączyli następnie robotnicy kilku okolicznych zakładów. Doszło do zamieszek. Interweniowała policja. W starciach ze służbami porządkowymi osiem osób zostało rannych.
W Savarze, na przedmieściach Dhaki, pracownicy czterech fabryk odeszli od maszyn, gdy okazało się, że właściciele nie zapewnili odpowiednich środków ochrony przed koronawirusem. W Narajongońdź pracownicy jednego z zakładów twierdzą, że właściciele wynajęli łamistrajków, którzy brutalnie zaatakowali protestujących pracowników.
Ahsan H. Mansur dyrektor wykonawczy Instytutu Badań Polityki (PRI) powiedział w rozmowie z „The Daily Star”, że zgodnie z zasadami bezpieczeństwa i higieny pracy w warunkach epidemii zakłady pracy powinny najpierw przejść szereg kontroli i dopiero po ich pozytywnym wyniku wznawiać produkcję. Zamiast jednak czekać do 4 i 5 maja, gdy zgodnie z procedurą można by bezpiecznie otworzyć zakłady odzieżowe, ich właściciele pospieszyli się i wznowili produkcję już teraz.
Mimo że w Bangladeszu wciąż zawieszony jest transport publiczny, od kilku dni trwa wielki powrót tysięcy zdesperowanych robotników - mieszkańców wsi do dużych miast, gdzie zlokalizowane są fabryki odzieżowe. Wielu z nich często przepłaca za miejsce w prywatnych rikszach i ciężarówkach; inni decydują się na długi marsz.
Jak podaje agencja Reutera ogólnokrajowa kwarantanna, która rozpoczęła się 26 marca, może narazić przemysł odzieżowy Bangladeszu na 6 mld dolarów USA utraconych korzyści.
W Bangladeszu wykryto dotychczas 5,9 tys. przypadków zakażenia SARS-CoV-2. 152 osoby, u których zdiagnozowano Covid-19, zmarły, a 131 wyzdrowiało.
PAP/ as/