Straszne żniwo wirusa w Indiach
Liczba infekcji koronawirusa w Indiach przekroczyła w poniedziałek 140 tys.; Indie są 10. krajem na świecie z największą liczbą zakażonych. Ostatnim miejscem w Indiach wolnym od epidemii są Lakszadiwy na Ocenie Indyjskim.
Jak podaje dziennik „Indian Express”, Indie czwarty dzień z rzędu zanotowały dobowy rekord w liczbie zakażeń: wykryto ich blisko 7 tys.
W poniedziałek w północnowschodnim stanie Nagaland zdiagnozowano pierwsze trzy infekcje SARS-CoV-2. Tym samym Lakszadiwy, archipelag 36 wysp w zachodniej części Oceanu Indyjskiego, stały się ostatnim miejscem w Indiach spośród stanów i terytoriów związkowych tego kraju wolnym od koronawirusa.
„Bardzo wcześnie zaczęliśmy ograniczać wjazd ludzi, zaczynając od zagranicznych, a następnie krajowych turystów. W końcu zakazaliśmy wjazdu wszystkim podróżnym” - powiedział dziennikowi Dr S Sundaravadivelu, sekretarz w ministerstwie zdrowia Lakszadiwów znajdujących się 384 km od portu Koczin w Kerali. „Kiedy wprowadzono ogólnokrajową kwarantannę, mieszkańcy Lakszadiwów, którzy pragnęli wrócić, byli badani na obecność wirusa w Koczinie i Mangalore” - dodał urzędnik z wysp liczących 64 tys. mieszkańców.
Chociaż od 10 dni wykres krzywej, obrazującej rosnącą liczbę wykrytych przypadków, staje się coraz bardziej stromy, rząd Indii zdecydował się na stopniowe otwieranie gospodarki i uruchomienie krajowych połączeń lotniczych.
Liczba nowych infekcji związana jest ze zwiększeniem liczby testów. Telewizja NDTV zwraca uwagę, że obecnie Indie dziennie badają 100 tys. próbek. Daje to zaledwie 2 tys. testów na milion mieszkańców, gdy np. Niemcy i USA badają ok. 38 tys., a Hiszpania 65 tys. na milion.
Pierwszy lot z Delhi po dwóch miesiącach od wprowadzenia ogólnokrajowej kwarantanny odleciał o godz. 5. rano czasu lokalnego do miasta Puna w Maharastrze na zachodzie kraju. Podróżni proszeni są o zachowanie szczególnych środków bezpieczeństwa na lotnisku i w samolotach, a także muszą mieszkać w tzw. strefach zielonych, gdzie nie ma przypadków koronawirusa.
Wznowienie lotów krajowych nie odbyło się bez falstartu. Dwa największe lotniska w Delhi i Bombaju odwołały blisko 200 poniedziałkowych lotów. „Hindustan Times” opisuje przypadki anulowania lotów w ostatniej chwili, o czym pasażerowie dowiadywali się już na lotnisku podczas sprawdzania biletu przez obsługę naziemną. Według „Economic Times” mimo nacisków rządu centralnego kilka stanów przełożyło przyjmowanie lotów krajowych o kilka dni.
Podróżujący mieli również problemy z dostaniem się na lotniska oraz dodatkowymi regulacjami stanowymi, takimi jak przepustki, o których nie wiedzieli wskutek braku jednolitych procedur. Spóźnieni pasażerowie zazwyczaj mogli jednak liczyć na miejsce w późniejszych lotach bez dodatkowych opłat.
Rząd Indii w sobotę poszerzył listę lotów ewakuacyjnych dla indyjskich obywateli o dodatkowe 141 połączeń. W sumie na liście drugiej fazy akcji, która potrwa do 13 czerwca, znalazło się ponad 400 przelotów. Odbędą się loty m.in. z Niemiec, Ukrainy i Białorusi - nie przewidziano lotu z Polski.
Jak podaje „Hindustan Times” w pierwszej fazie ewakuacji, która rozpoczęła się 16 maja br., do domu wróciło już ponad 23 tys. osób. Chęć powrotu wyraziło w sumie 259 tys. obywateli Indii przebywających obecnie w 98 krajach.
PAP/ as/