40 lat od Porozumień Sierpniowych
40 lat temu, 31 sierpnia 1980 r., w Polsce doszło do jednego z najbardziej zaskakujących wydarzeń XX wieku. Pokojowy bunt doprowadził do zgody władz na powstanie niezależnych związków zawodowych. Porozumienia Sierpniowe stanowiły wyłom w systemie politycznym bloku komunistycznego.
Pod koniec lipca 1980 r. I sekretarz KC PZPR Edward Gierek spędzał urlop na Krymie. Wygaszona kilka dni wcześniej fala strajków była najpotężniejszym zrywem społecznym od czerwca 1976 r. Jej stłumienie poprzez obietnice podwyżek płac i poprawy warunków socjalnych oznaczało, że władze mogą być skutecznie zmuszane do ustępstw. To niepokoiło przebywającego również na Krymie schorowanego przywódcę ZSRS, Leonida Breżniewa. Upominał on Gierka i „sugerował” ostrzejszą walkę z „siłami antysocjalistycznymi”. Z kolei I sekretarz uspokajał swojego zwierzchnika: „Towarzyszu Breżniew, cała ta nasza opozycja jest w naszej garści. […] Ich wszystkich można na palcach policzyć, a poza tym Staszek Kowalczyk, nasz minister spraw wewnętrznych, członek Biura, na każdego opozycjonistę ma czterech swoich ludzi, którzy wszystko wiedzą o całej tej opozycji”.
Jeden z liderów owej opozycji, przywódca Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”, Jacek Kuroń, zdawał sobie sprawę, że zgaszenie protestów z lipca 1980 r. nie oznacza długotrwałego spokoju. „Fala strajków powtórzy się w niedługim czasie” – stwierdził pod koniec lipca. Zdawali sobie z tego sprawę także lokalni działacze PZPR, którzy nie byli zaskoczeni wybuchem strajków sierpniowych. Tymczasem ani Breżniew i jego coraz bardziej wiekowe otoczenie, ani coraz bardziej pasywny Gierek nie potrafili zaproponować koncepcji „ożywienia” sił systemu.
8 sierpnia 1980 r. z pracy w Stoczni Gdańskiej, pięć miesięcy przed osiągnięciem wieku emerytalnego, została zwolniona Anna Walentynowicz. Od 1978 r. współtworzyła podziemne Wolne Związki Zawodowe. 14 sierpnia 1980 r. jeden z działaczy WZZ, Bogdan Borusewicz, i trzech stoczniowców – Jerzy Borowczak, Bogdan Felski i Ludwik Prądzyński – podjęli próbę rozpoczęcia strajku w jej obronie. Po kilku godzinach dołączył do nich przyszły lider protestu Lech Wałęsa, zwolniony z pracy w stoczni w 1976, a od 1978 r. współpracujący z WZZ. Borusewicz i jego koledzy zakładali, że uda się zmobilizować przynajmniej część stoczniowców z niektórych wydziałów stoczni. Po krótkim wiecu, podczas którego minutą ciszy uczczono poległych w grudniu 1970 r., odśpiewano hymn, a pracę przerwały dwa wydziały. W ciągu kolejnych dwóch godzin Borusewicz i jego przyjaciele mobilizowali kolejnych robotników. W tym czasie ukształtowała się również pierwsza lista żądań wysuniętych wobec dyrekcji stoczni. Domagano się przywrócenia do pracy Walentynowicz, ustanowienia dodatku rekompensującego inflację oraz 1 tys. zł podwyżki.
W kolejnych godzinach stoczniowcy zgłaszali kolejne postulaty, m.in. dotyczące zbudowania pomnika ofiar Grudnia ’70, uwolnienia więźniów politycznych i powołania niezależnych od władz związków zawodowych. W kolejnych kilku dniach lista postulatów wydłużała się dzięki robotnikom z innych strajkujących zakładów.
Już w pierwszych godzinach protestu informacja o jego rozpoczęciu wydostała się poza mury stoczni za sprawą żony Bogdana Borusewicza, pielęgniarki w Stoczni Gdańskiej, działaczki WZZ Aliny Pienkowskiej, która niemal w ostatniej chwili przed zerwaniem łączności z resztą Polski przekazała informacje Jackowi Kuroniowi. Ten zaś dostarczył je Radiu Wolna Europa, i w ten okrężny sposób o sytuacji dowiedziała się cała Polska.
Już o poranku 15 sierpnia do Stoczni Gdańskiej dotarły informacje o zakładach przyłączających się do strajku. Dyrekcje niektórych z nich próbowały stłumić protesty obietnicami podwyżek. Załogi odmawiały, stwierdzając, że oczekują na wynik negocjacji w Stoczni. Tym samym liderzy pierwszego strajku wyrastali na liderów całego ruchu, który ogarniał Trójmiasto. Na strategię szybkiego zakończenia protestu nastawiona była również dyrekcja Stoczni Gdańskiej. 16 sierpnia strajk omal się nie zakończył, ponieważ dyrektor Klemens Gniech zgodził się na spełnienie początkowych postulatów – przywrócenie do pracy Walentynowicz i Wałęsy, podwyżkę płac dla każdego zatrudnionego, budowę pomnika ofiar Grudnia ’70, gwarancje nietykalności dla strajkujących. Wałęsa w rozmowie z pozostałymi liderami protestu tłumaczył: „Mamy wcześniejsze postulaty już załatwione. To znaczy: wolne związki. Od razu po zakończeniu sprawy organizujemy, przygotowujemy jako komisja nowe związki”. Prawdopodobnie władze Stoczni Gdańskiej zgodziły się na wolne wybory członków władz dotychczasowych, reżimowych związków zawodowych.
Na wieść o bliskim zakończeniu protestu zareagowali przedstawiciele innych zakładów. Domagali się kontynuowania strajku solidarnościowego. „My reprezentujemy Stocznię Gdańską. Dopiero po załatwieniu [postulatów dot. Stoczni Gdańskiej – przyp. red.] możemy myśleć o innych sprawach” – powiedział przedstawiciel komitetu strajkowego w rozmowie z wysłannikiem Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. W gdańskiej stoczni rosło zmęczenie i napięcie. Wielu witało zakończenie strajku z zadowoleniem i ulgą. Dominowało przekonanie, że udało się uniknąć dramatu roku 1970, a jednocześnie poprawić sytuację stoczniowców i rozpocząć budowę choćby częściowo wolnych związków zawodowych.
Zdaniem większości badaczy nie ma dowodów potwierdzających, że zakończenie strajku było osobistą decyzją Lecha Wałęsy, wynikającą z jego współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa w latach siedemdziesiątych. Bez wątpienia jednak przedłużenie protestu nie było jego zasługą, lecz grupy działaczy Wolnych Związków Zawodowych i strajkujących w innych zakładach Trójmiasta. Część z nich określiła decyzję o przerwaniu protestu jako zdradę, a podejmujących tę decyzję „łamistrajkami”. Dzięki ich determinacji duża grupa stoczniowców opuściła zakład, część wróciła w ciągu kolejnych dni.
W nocy z 16 na 17 sierpnia powołano Międzyzakładowy Komitet Strajkowy z Lechem Wałęsą na czele. Wówczas też ukształtowała się słynna lista 21 żądań, m.in. podniesienia płac, obniżenia wieku emerytalnego, poprawy zaopatrzenia rynkowego, doboru kadry kierowniczej według kompetencji, a nie przynależności partyjnej, zniesienia przywilejów dla MO i SB oraz powołania niezależnych od władz związków zawodowych. Ten ostatni postulat sformułowano inaczej niż w żądaniach z pierwszych godzin strajku. Teraz miał on charakter polityczny, z punktu widzenia władz wymierzony w podstawy systemu komunistycznego: „Akceptacja niezależnych od partii i pracodawców wolnych związków zawodowych, wynikająca z ratyfikowanej przez PRL Konwencji nr 87 Międzynarodowej Organizacji Pracy dotyczącej wolności związkowych”.
18 sierpnia strajki rozszerzyły się poza Trójmiasto. Tego dnia zastrajkowała komunikacja miejska w Elblągu. 19 sierpnia w Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego powstał drugi Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Na jego czele stanął uczestnik wydarzeń Grudnia ’70 – Marian Jurczyk. Postulaty nowego komitetu były zbliżone do tych sformułowanych w Gdańsku.
W tym samym czasie w Warszawie narastał chaos na szczytach władzy. 15 sierpnia Gierek powrócił z urlopu na Krymie. Podczas posiedzenia Biura Politycznego następnego dnia pytał swoich towarzyszy o bezradność partii. Niektórzy sugerowali, że strajki nie mogą być zrywem robotników, ale spiskiem intelektualistów lub członków Konfederacji Polski Niepodległej. 18 sierpnia na posiedzenie Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku przybył bliski współpracownik Gierka Stanisław Kania. Pośród głosów o konieczności siłowego stłumienia „anarchii” i „kontrrewolucji” zapowiedział, że konflikt zostanie rozwiązany metodami politycznymi. Ta informacja pojawiła się w gdańskim „Głosie Wybrzeża”. Po swoim upadku Edward Gierek oskarżał Kanię o spisek przeciw niemu. Uważał, że jego rzeczywistym celem było przeciąganie kryzysu, tak aby doprowadzić do całkowitej klęski I sekretarza KC PZPR.
Jednak stanowisko wyrażone przez Kanię w Gdańsku znalazło poparcie centralnych władz partii. W wewnętrznych dyskusjach podkreślano, że należy natychmiast podjąć rozmowy, ponieważ czas działa na korzyść MKS-ów. 21 sierpnia do Gdańska przybyła rządowa delegacja z wicepremierem Mieczysławem Jagielskim, a do Szczecina wicepremier Kazimierz Barcikowski. W Szczecinie natychmiast przystąpiono do rozmów, Jagielski przez dwa dni próbował uniknąć bezpośrednich rozmów z MKS. Dopiero 23 sierpnia uznał, że wszystkie atuty znajdują się w rękach stoczniowców, i rozpoczął rozmowy.
24 sierpnia do kompromisu wezwał w przemówieniu na IV Plenum KC PZPR sam Gierek. Wciąż jednak wszyscy członkowie władz partii uznawali, że warunkiem porozumienia jest rezygnacja z postulatu powołania wolnych związków zawodowych. Kilku członków BP zrezygnowało ze stanowisk. Rosła pozycja Kani, coraz słabszy był Gierek. Wieść o zmianach w Biurze Politycznym została zupełnie zlekceważona przez strajkujących.
Równolegle z działaniami dotyczącymi zawarcia kompromisu na warunkach władz trwały przygotowania do rozwiązania siłowego. Powołany sztab cywilno-wojskowy opracowywał plan operacji „Lato 80” zakładającej pacyfikację Trójmiasta. Największego niebezpieczeństwa dopatrywano się w wybuchu strajku powszechnego, obejmującego cały kraj. Kania w rozmowie z przedstawicielem episkopatu, ks. Alojzym Orszulikiem, stwierdził, że jego ogłoszenie mogłoby spowodować interwencję sowiecką. 25 sierpnia doszło do spotkania Gierka (na jego prośbę) z prymasem Stefanem Wyszyńskim. Rozmowa odbyła się w domu I sekretarza. „Gierek był bardzo zmęczony i biedny. To ma do siebie władza absolutna, która czuje się tak pewnie, że liczyć się nie musi z ludźmi. To wszystko teraz opadło z niego, a przyszedł strach” – relacjonował prymas. Na jego sugestię zawarcia kompromisu w sprawie wolnych związków zawodowych I sekretarz odpowiedział, że „to znaczyłoby zmianę ustroju”.
Następnego dnia komuniści popełnili fatalny błąd. Wieczorem w telewizji wyemitowali ocenzurowane nagranie homilii prymasa na Jasnej Górze. Wycięto fragment, w którym Wyszyński mówił o suwerenności narodu, kampanii ateizacji prowadzonej przez władze i dialogu z protestującymi. Treść homilii była wyważona w tonie, jej ocenzurowanie okazało się więc kompromitacją. Kolejnego dnia episkopat wydał oświadczenie, w którym zaznaczył: „Opublikowany tekst nie jest integralny”. Jeszcze tego samego dnia biskup szczeciński Kazimierz Majdański przekazał pełny tekst wystąpienia prymasa stoczniowcom, którzy odczytali go przez zakładowy radiowęzeł.
Początkowo mało aktywne były środowiska intelektualne i grupy opozycyjne. Wyjątkiem było środowisko KOR, które skupiało się na zdobywaniu informacji o strajkach i przekazywaniu ich Radiu Wolna Europa. 22 sierpnia 64 intelektualistów wystosowało wezwanie o podjęcie rozmów z MKS: „Apelujemy do władz politycznych i do strajkujących robotników, aby była to droga rozmów, droga kompromisu”. Dwóch z sygnatariuszy, Bronisław Geremek i Tadeusz Mazowiecki, którzy przywieźli apel do Stoczni Gdańskiej, weszło w skład utworzonej przy MKS komisji ekspertów. Tworzyli ją też: Bohdan Cywiński, Tadeusz Kowalik, Waldemar Kuczyński, Jadwiga Staniszkis i Andrzej Wielowieyski. Ich zasługą było w kolejnych dniach wynegocjowanie szczegółowych zapisów porozumienia, m.in. potwierdzających „socjalistyczny charakter państwa”, „przewodni charakter PZPR w państwie” (a nie, jak chciały władze, „w społeczeństwie”) i „samorządność niezależnych związków zawodowych (a nie ich wolny charakter, jak chcieli stoczniowcy). Szczeciński MKS zgodził się również na zapis o „socjalistycznym charakterze” przyszłych związków zawodowych.
27 sierpnia spełniały się najczarniejsze wizje Gierka i jego otoczenia. W całym kraju strajkowało 600 tys. osób zatrudnionych w niemal 600 zakładach. 28 i 29 sierpnia protesty objęły przedsiębiorstwa na Śląsku. „Nie ulega wątpliwości dla nikogo, że utrzymywanie takich trendów, takiego procesu musi doprowadzić do skutków, których dziś nie ogarnia nasza wyobraźnia” – orzekł 27 sierpnia Stanisław Kania. Następnego dnia doradzający mu I sekretarz gdańskiego Komitetu Wojewódzkiego Tadeusz Fiszbach pokreślił, że „kluczem do opanowania sytuacji na Wybrzeżu jest Gdańsk, kluczem do opanowania sytuacji w kraju jest Wybrzeże, problemem centralnym jest sprawa związków zawodowych”. Sugerował też dążenie do wygaszenia strajków za cenę obietnicy powstania związków zawodowych.
29 sierpnia powstał MKS w Jastrzębiu, który opracował własne postulaty. Tego samego dnia na posiedzeniu Biura Politycznego Gierek wyraził opinię, która może zostać uznana za przełom decydujący o wydarzeniach kolejnych dni: „Przyznam się, że nie wiem, co można jeszcze robić poza tym, co robimy. […] Co się tyczy wolnych związków zawodowych […] może trzeba wybierać mniejsze zło, a potem starać się z tego wybrnąć”. Na tym samym posiedzeniu uznano propozycję rozwiązania siłowego za nierealną.
Pierwsze porozumienie między stroną rządową a strajkującymi podpisano 30 sierpnia w Szczecinie. Władze zgodziły się na postulaty, w tym na nowe związki zawodowe; MKS wyraził zgodę, by określono je jako „samorządne”. Co ciekawe, Kazimierz Barcikowski podpisał je bez wyraźnej zgody Biura Politycznego. Dokument sygnowano również wbrew ustaleniom z gdańskim MKS, który chciał jednoczesnego podpisania porozumień. W momencie złożenia podpisów pod porozumieniem szczecińskim strajki osiągnęły swój szczyt – obejmowały już ok. 700 zakładów; brało w nich udział ok. 750 tys. osób.
Tego samego dnia V Plenum KC PZPR przyjęło do „zatwierdzającej wiadomości” podpisanie porozumienia szczecińskiego i zaakceptowanie projektu porozumienia gdańskiego. W rozmowach pojawiły się jednak rozbieżności. Andrzej Gwiazda z prezydium MKS i Wałęsa domagali się od strony rządowej natychmiastowego uwolnienia więźniów politycznych i aresztowanych w minionych dniach. Eksperci strajkujących uważali zaś, że sprawa ta może zagrozić powodzeniu negocjacji. Ostatecznie Jagielski uzyskał od Kani zapewnienie, że więźniowie zostaną zwolnieni natychmiast, najpóźniej dzień po zawarciu umowy.
31 sierpnia Wałęsa i Jagielski w sali BHP Stoczni Gdańskiej podpisali porozumienie gdańskie. Delegacja rządowa zgodziła się m.in. na utworzenie nowych, niezależnych, samorządnych związków zawodowych, prawo do strajku, budowę pomnika ofiar Grudnia ’70, transmisje niedzielnych mszy św. w Polskim Radiu i ograniczenie cenzury. Przyjęto też zapis, że nowe związki uznają kierowniczą rolę PZPR w państwie i „zasady ustroju społecznego i politycznego PRL”. Wydarzenie transmitowała telewizja. Strajkujące w Gdańsku, Szczecinie i Elblągu zakłady podjęły 1 września pracę.
Nadal strajkowały kopalnie na Górnym Śląsku. Rozmowy z MKS w kopalni Manifest Lipcowy rozpoczęła rządowa komisja, której przewodniczył Aleksander Kopeć. Prasa opublikowała protokoły porozumień szczecińskich i gdańskich. 3 września 1980 r. podpisano trzecie porozumienie – w Jastrzębiu Zdroju, gdzie strajk rozpoczął się pod koniec sierpnia. Zakładało ono m.in. wprowadzenie w 1981 r. wszystkich wolnych sobót.
Porozumienia nie przesądzały, jaką strukturę będą miały nowe związki. Dopiero 17 września 1980 r. przedstawiciele Międzyzakładowych Komitetów Założycielskich (przekształconych z MKS) przyjęli statut, który rozstrzygał powstanie Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” – jednego ogólnokrajowego związku o strukturze regionalnej.
„Uzyskaliśmy wszystko, co w obecnej sytuacji można było uzyskać. Resztę też uzyskamy, bo mamy rzecz najważniejszą: nasze niezależne, samorządne, związki zawodowe. To jest nasza gwarancja na przyszłość” – mówił Lech Wałęsa, przemawiając do stoczniowców tuż po zakończeniu strajku. Dla protestujących porozumienia było dopiero pierwszym krokiem, środkiem do budowy nowych wolnych, instytucji społecznych i rozwoju samorządności społeczeństwa. Dla komunistów były jedynie taktycznym rozejmem, przyjętym w chwili własnej słabości. Kolejnych kilkanaście miesięcy było nie tylko okresem społecznego entuzjazmu wobec „S”, nazywanego dziś karnawałem „Solidarności”, lecz również czasem przygotowań władz do rozprawy z ideałami Sierpnia ’80.
21 postulatów
21 postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego zostało spisanych na drewnianych tablicach przez Arkadiusza Rybickiego i Macieja Grzywaczewskiego, członków Ruchu Młodej Polski, i wywieszonych na bramie nr 2 Stoczni Gdańskiej 17 sierpnia 1980 r.
- Akceptacja niezależnych od partii i pracodawców wolnych związków zawodowych wynikających z ratyfikowanych przez PRL Konwencji nr 87 Międzynarodowej Organizacji Pracy, dotyczących wolności związków zawodowych.
Chociaż władze PRL podpisały stosowną konwencję międzynarodową, to jej nie realizowały. Wszystkie związki zawodowe były bowiem przymusowo zrzeszone w Centralnej Radzie Związków Zawodowych, która była w pełni kontrolowana przez KC PZPR, m.in. przez system nomenklatury. Z kolei działacze opozycyjnych Wolnych Związków Zawodowych, które zaczęły być powoływane pod koniec lat siedemdziesiątych, byli represjonowani. W postulacie nie chodziło zatem tylko o powołanie niezależnych związków zawodowych, ale dokonanie wyłomu w systemie, w którym każda sfera życia publicznego była ściśle kontrolowana przez partię oraz państwo.
- Zagwarantowanie prawa do strajku oraz bezpieczeństwa strajkującym i osobom wspomagającym.
Protesty poznańskich robotników w czerwcu 1956 r., wywołane ogólnym niezadowoleniem z sytuacji panującej w kraju i regionie, przerodziły się w walki uliczne. Władze komunistyczne do ich stłumienia użyły wojska. W konsekwencji śmierć poniosło co najmniej 79 osób, rannych było ponad 600. Po zakończeniu krwawej pacyfikacji w przemówieniu radiowym premier Józef Cyrankiewicz stwierdził: „Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza odrąbie w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i inteligencji…”.
W grudniu 1970 r. w Stoczni Gdańskiej wybuchł strajk wywołany ogłoszonymi dwa dni wcześniej podwyżkami na artykuły pierwszej potrzeby, zwłaszcza na żywność. Rozpoczął on falę strajków i manifestacji ulicznych, które objęły większość Wybrzeża. 17 grudnia w Gdyni wojsko otworzyło ogień do robotników idących do pracy. Było to najtragiczniejsze wydarzenie w czasie pacyfikacji robotniczych protestów na Wybrzeżu dokonanej przez władze komunistyczne, w jej wyniku zginęło 45 osób, a 1 165 odniosło rany.
- Przestrzegać zagwarantowanej w Konstytucji PRL wolności słowa, druku i publikacji, a tym samym nie represjonować niezależnych wydawnictw oraz udostępnić środki masowego przekazu dla przedstawicieli wszystkich wyznań.
Zapowiedź kontroli słowa, lecz i kontroli wszelkiego rodzaju działań, które mogłyby „służyć wrogom demokracji”, była już wyrażona w manifeście PKWN z 22 lipca 1944 r. Cenzura była dla rządu lubelskiego tak ważna, że pierwsza próba jej zinstytucjonalizowania pojawiła się już miesiąc po manifeście, 19 sierpnia, kiedy w ramach Resortu Informacji i Propagandy powołano Wydział Prasowo-Informacyjny. Niebawem resort został zreorganizowany na wzór sowiecki i w takiej postaci 19 stycznia 1945 r. podporządkowany Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. Tego dnia zmieniono też jego nazwę na Centralne Biuro Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, a po raz kolejny i ostatecznie w 1946 r. przemianowano na Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (z kolei w 1981 r. z nazwy wypadło słowo „Prasy”).
- Przywrócić do poprzednich praw.
a) ludzi zwolnionych z pracy po strajkach w 1970 i 1976 r., studentów wydalonych z uczelni za przekonania,
b) zwolnić wszystkich więźniów politycznych (w tym Edmunda Zadrożyńskiego, Jan Kozłowskiego, Marka Kozłowskiego),
c) znieść represje za przekonania.
W 1970 r. strajki ogarnęły głównie Wybrzeże, natomiast w 1976 r. Radom i Ursus, ale także inne ośrodki. Ich efektem były nie tylko zmiany we władzy i cofnięcie decyzji o podwyżkach cen artykułów spożywczych, lecz i różne formy represji wobec strajkujących – od zwolnień z pracy po aresztowania, więzienia i bicie (w tym słynne tzw. ścieżki zdrowia, kiedy aresztowanych puszczano między szpalerami bijących ich pałkami milicjantów).
Edmund Zadrożyński był robotnikiem i redaktorem pisma „Robotnik”, który zorganizował strajk w 1976 r. w Grudziądzu. Jan Kozłowski był z kolei działaczem chłopskim, skazanym pod fałszywym zarzutem za pobicie sąsiada. Natomiast Marek Kozłowski był pielęgniarzem, który został skazany za ujawnienie czynów niezgodnych z prawem dokonywanych przez służbę więzienną i milicję. Warto też przypomnieć, że było wielu innych więźniów, których władze nie uważały za politycznych, ale za kryminalnych, ponieważ chcąc ich skazać, szukały paragrafów z kodeksu karnego.
Kategoria represji za przekonania nie jest oczywista i jednoznaczna, ponieważ obok wymienionych już wcześniej form represji mogły to być również szykany w miejscu pracy, nauki czy zamieszkania, a także blokowanie awansów, pozbawianie nagród, nieprzyznawanie paszportów czy mieszkań.
- Podać w środkach masowego przekazu informację o utworzeniu Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego oraz publikować jego żądania.
Ustawa o cenzurze chroniła tajemnice państwa oraz jego interesy międzynarodowe. Cenzurowane media miały zakaz informowania o strajkach, które nazywano zresztą na początku „nieuzasadnionymi przerwami w pracy”.
- Podać realne działania mające na celu wyprowadzenie kraju z sytuacji kryzysowej poprzez:
a) podanie do publicznej wiadomości pełnej informacji o sytuacji społeczno-gospodarczej,
b) umożliwienie wszystkim środowiskom i warstwom społecznym uczestniczenie w dyskusji nad programem reform.
Za rządów ekipy Edwarda Gierka szeroko rozwinięta była propaganda sukcesu. Hasło „Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej” miało komunikować cel polityki Gierka i jego współpracowników, polską gospodarkę zaś nazywano „ósmą potęgą gospodarczą świata”. Poczynione w latach 1971–1975 inwestycje gospodarcze, finansowane głównie z zachodnich kredytów, co prawda przyczyniły się do chwilowego wzrostu stopy życiowej Polaków, jednak popełnione błędy (nieuwzględnienie trendów w gospodarce światowej, oparcie programu inwestycyjnego na kredytach zachodnich, ciążące zadłużenie zagraniczne, stosowanie przestarzałych technologii oraz nieracjonalność wydatków) szybko doprowadziły do poważnego kryzysu społeczno-gospodarczego.
- Wypłacić wszystkim pracownikom biorącym udział w strajku wynagrodzenie za okres strajku – jak za urlop wypoczynkowy, z funduszu Centralnej Rady Związków Zawodowych (CRZZ).
Na mocy Porozumień Sierpniowych przyznano „pracownikom załóg strajkujących za okres strajku zaliczki w wysokości 40 proc. wynagrodzenia, a po przystąpieniu do pracy pracownicy otrzymują wyrównanie do 100 proc. wynagrodzenia obliczanego tak jak za okres urlopu wypoczynkowego, na zasadzie 8-godzinnego dnia pracy” (Protokół porozumienia zawartego przez Komisję Rządową i Międzyzakładowy Komitet Strajkowy 31 sierpnia 1980 r. w Stoczni Gdańskiej).
Warto przypomnieć, że średnie wynagrodzenie za okres strajku wypłacono podczas Lubelskiego Lipca ’80 strajkującym w WSK PZL-Świdnik.
- Podnieść zasadnicze uposażenie każdego pracownika o 2000 zł na miesiąc, jako rekompensatę dotychczasowego wzrostu cen.
Tzw. indeksacja płac, czyli dodatek drożyźniany, stał się potem przedmiotem gorących sporów ekonomistów, także tych związanych z „Solidarnością”. Postulat wprowadzenia dodatku drożyźnianego nie pojawił się po raz pierwszy na liście 21 postulatów MKS, bowiem już wcześniej – w lipcu – możemy przeczytać o nim w 4. punkcie na liście postulatów strajkowych kolejarzy Węzła Lubelskiego PKP.
- Zagwarantować automatyczny wzrost płac równolegle do wzrostu cen i spadku wartości pieniądza.
Według oficjalnych danych w latach sześćdziesiątych średnie realne dochody (tzn. suma dóbr i usług do nabycia) liczone na jednego mieszkańca rosły w tempie ok. 3 proc. rocznie. Wolniej wzrastały w latach 1960–1965 (w sumie ok. 12 proc.) niż w kresie 1965–1970 (w sumie 20 proc.). W płacach nominalnych liczonych w porównaniu rok do roku szybkie wzrosty trwały jednak tylko do końca lat pięćdziesiątych, potem bowiem nastąpiła stagnacja na poziomie 2–3 proc. rocznie, aż do 1967 r. Następnie, przy nadal stabilnych cenach towarów i usług, nastąpił co prawda skok płac realnych, ale doprowadził do zachwiania równowagi rynkowej.
Ponieważ w oficjalnym języku nie funkcjonowało pojęcie inflacji, niewiele osób miało świadomość tego, że jeśli złotówka nie będzie miała pokrycia w towarze, straci na znaczeniu. Zatem w sytuacji niedoborów rynkowych podwyżki płac sprowadzałyby się do drukowania bezwartościowego pieniądza. Postulaty egalitarne były jednak bardzo popularne, zwłaszcza w sytuacji dobrobytu ludzi związanych z władzą.
- Realizować pełne zaopatrzenie rynku wewnętrznego w artykuły żywnościowe, a eksportować tylko nadwyżki.
W kontekście handlu wewnętrznego najczęściej padało słowo „nierównowaga”, które było bezpieczniejsze niż np. określenie „puste półki”. System kartkowy na lata stał się jednym z głównych symboli fatalnej polskiej gospodarki. Reglamentacja stanowiła rodzaj administracyjnego systemu organizacji sprzedaży nałożonego na układ stosunków rynkowych. Była bezpośrednią ingerencją państwa w zasady podziału.
- Znieść ceny komercyjne oraz sprzedaż za dewizy w tzw. eksporcie wewnętrznym.
Obok sklepów z urzędowymi cenami na towary, których na półkach zazwyczaj nie było, istniały także sklepy z towarami po „cenach komercyjnych”. Oznaczało to, że aby móc kupić w nich towary, należało mieć pieniądze. Z kolei eksport wewnętrzny stanowiła sieć sklepów Peweksu i Baltony, gdzie można było kupić także polskie towary, jednak wyłącznie za dolary lub tzw. bony towarowe Banku PeKaO.
- Wprowadzić zasady doboru kadry kierowniczej na zasadach kwalifikacji, a nie przynależności partyjnej oraz znieść przywileje MO, SB i aparatu partyjnego poprzez: zrównanie zasiłków rodzinnych, zlikwidowanie specjalnych sprzedaży itp.
Zasada nomenklatury, czyli obsada stanowisk, sprawiała, że wierność ideowa poświadczona przynależnością do partii była ważniejsza od przydatności merytorycznej. Istniał wręcz specjalny wykaz stanowisk, których obsada należała do poszczególnych szczebli aparatu PZPR – były to stanowiska w przemyśle, administracji, oświacie, nauce, służbie zdrowia, wojsku i milicji, a także w sojuszniczych stronnictwach politycznych.
- Wprowadzić na mięso i jego przetwory kartki – bony żywnościowe (do czasu opanowania sytuacji na rynku).
W Polsce reglamentacja była niepełna – nie obejmowała wszystkich podstawowych artykułów spożywczych (poza nią były np. owoce i warzywa, ryby, jaja, sery, dziczyzna). Przez krótki czas na kartki sprzedawano mleko, wyroby ciastkarskie i olej. Częściowo istniał również równoległy wolny rynek artykułów kartkowych – w przypadku mięsa w taki sposób można było kupić gotowe lub półgotowe dania mięsne (klopsy, pulpety, podroby, mięso niepełnowartościowe czy mieszanki warzywno-mięsne). Poza obszarem reglamentowanym była również gastronomia. System kartek jednak tak mocno utrwalił się w społecznej świadomości, że w 1980 r. nie żądano jego likwidacji, ale rozszerzenia, co miało zagwarantować równość w dostępie do deficytowych dóbr.
- Obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 55 lat, a dla mężczyzn do 60 lub przepracowanie w PRL 30 lat dla kobiet i 35 dla mężczyzn bez względu na wiek.
Wiek emerytalny wynosił 65 lat dla mężczyzn i 60 lat dla kobiet. Funkcjonowały też odstępstwa od tego kryterium przyznawania świadczeń. W 1949 r. Karta Górnika obniżyła wiek emerytalny do 55 lat, w 1968 r. obniżono wiek emerytalny dla wdów (z 55 do 50 lat). Na mocy dekretu z 1954 r. oprócz wieku emerytalnego został wprowadzony wymóg przepracowania 25 lat dla mężczyzn oraz 20 lat dla kobiet. W 1975 r. doszło do umożliwienia kobietom oraz mężczyznom – inwalidom grup I i II –wcześniejsze przechodzenie na emeryturę w wieku 55 lat oraz w wieku emerytalnym pomimo nieprzepracowania pełnego okresu.
- Zrównać renty i emerytury starego portfela do poziomu aktualnie wypłacanych.
W latach sześćdziesiątych wysokość przeciętnych emerytur i rent podniosła się do 40 proc. w stosunku do płac, a w latach siedemdziesiątych nawet do 50 proc. Jednak już do końca istnienia PRL emeryci i renciści nie przekroczyli znacząco tego poziomu. Dla grup, które uzyskiwały dochody z ubezpieczeń społecznych, wzrost ten mógł być możliwy dzięki wyżowi demograficznemu oraz dobrej relacji osób zatrudnionych do tych pozostających na rentach i emeryturach.
W 1955 r. zlikwidowano ZUS. Wówczas zasiłki znalazły się w gestii związków zawodowych, a emerytury i renty – Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej oraz prezydiów rad narodowych. W 1960 r. przywrócono ZUS, podporządkowując go wówczas bezpośrednio prezesowi Rady Ministrów. Natomiast w 1972 r. ZUS przeszedł po zarząd Ministerstwa Pracy, Płac i Spraw Socjalnych.
Na mocy dekretu z 1954 r. nastąpiło spłaszczenie wysokości świadczeń. Nowo przyznane świadczenia były wyższe od przyznanych wcześniej. Od tego czasu utarło się powiedzenie o „starym” i „nowym” portfelu. Tzw. portfele znacznie różnicowały sytuację emerytów z poszczególnych lat.
- Poprawić warunki pracy służby zdrowia, co zapewni pełną opiekę medyczną osobom pracującym.
W okresie PRL, udowadniając podwyższający się standard życia przeciętnego Polaka, chwalono się m.in. upowszechnieniem dostępu wszystkich obywateli do służby zdrowia. Nie były to jednak deklaracje bez pokrycia, ponieważ rozpowszechnienie obowiązkowych ubezpieczeń zdrowotnych oraz bardzo niskie zarobki pracowników służby zdrowia pozwalały na otwarcie nowych placówek dostępnych dla wszystkich Polaków. Zaczęła rosnąć liczba lekarzy, a także łóżek szpitalnych i dostępnych przychodni oraz ambulatoriów.
- Zapewnić odpowiednią ilość miejsc w żłobkach i przedszkolach dla dzieci kobiet pracujących.
Obowiązująca ustawa z 2 lipca 1924 r. w przedmiocie pracy młodocianych i kobiet stanowiła, że w zakładach, w których pracowało ponad sto kobiet, wymagane było stworzenie żłobka dla dzieci pracownic. Było to szczególnie ważne z punktu widzenia kobiet, które mogły spokojnie wykonywać pracę i nie musiały martwić się o swoje dzieci. Bardzo dobrym rozwiązaniem były zatem działające przy niektórych zakładach pracy żłobki i przedszkola.
- Wprowadzić urlop macierzyński płatny przez okres trzech lat na wychowanie dziecka.
Zgodnie z ustawą z 1948 r. pracownica w ciąży miała prawo do 12-tygodniowego urlopu macierzyńskiego (nazywanego urlopem połogowym) wykorzystanego w ten sposób, aby dwa tygodnie przypadały przed, a osiem tygodni po porodzie. Pozostałe dwa tygodnie pracownica mogła wykorzystać dobrowolnie. Pracownica umysłowa otrzymywała pełne wynagrodzenie, które wyliczone było tak jak wynagrodzenie za urlop wypoczynkowy. Natomiast pracownica fizyczna uzyskiwała wynagrodzenie z ubezpieczenia społecznego w wysokości 100 proc. zarobku otrzymanego w ostatnich trzynastu tygodniach pracy. Państwo wprowadziło również urlop bezpłatny ustanowiony uchwałą Rady Ministrów z 24 maja 1968 r. w sprawie bezpłatnych urlopów dla matek pracujących, a jednocześnie opiekujących się małymi dziećmi. Chociaż kobieta w czasie urlopu z tytułu wychowania dzieci nie uzyskiwała wynagrodzenia, to zachowywała pozostałe uprawnienia (np. prawo do ubezpieczenia społecznego). Bezpłatny urlop z tytułu wychowania dziecka nie mógł trwać dłużej niż dwanaście miesięcy. Kolejne rozwiązanie wprowadzone przez państwo w zakresie polityki prorodzinnej w 1972 r. wydłużało urlop macierzyński płatny do czterech miesięcy, natomiast urlop bezpłatny do trzech lat.
- Skrócić czas oczekiwania na mieszkania.
Jednym z największych problemów materialnych PRL był niezaspokojony i narastający niedobór mieszkań. Był on odczuwalny przede wszystkim przez osoby młode, które masowo przenosiły się do miast, gdzie zakładały rodziny. Średnio na jedno mieszkanie w latach 1950–1970 przypadały cztery osoby. W kolejce po mieszkanie czekało się nawet po dwadzieścia lat, a także zbierało pieniądze na specjalnych książeczkach mieszkaniowych. Częstym rozwiązaniem było zatem ubieganie się o mieszkanie służbowe lub zakładowe.
- Podnieść diety z 40 do 100 złotych i dodatek za rozłąkę.
Ustawa z 1974 r. regulowała to, że minister właściwy ds. pracy określi, w drodze rozporządzenia, wysokość oraz warunki ustalania należności przysługujących pracownikowi z tytułu podróży służbowej na obszarze kraju oraz poza granicami kraju. Rozporządzenie miało określać wysokość diet z uwzględnieniem czasu podróży, a w przypadku podróży poza granicami kraju – walutę, w jakiej będzie ustalana dieta i limit na nocleg w poszczególnych państwach, a także warunki zwrotu kosztów przejazdów, noclegów oraz innych wydatków.
- Wprowadzić wszystkie soboty wolne od pracy. Pracownikom w ruchu ciągłym i systemie czterobrygadowym brak wolnych sobót zrekompensować zwiększonym wymiarem urlopu wypoczynkowego lub innymi płatnymi dniami wolnymi od pracy.
Wcześniej obowiązywał 46-godzinny tydzień pracy, co oznaczało, że przez pięć dni pracowano po osiem godzin, a w sobotę sześć. Dekret z 20 lipca 1972 r. sam z siebie nie wprowadzał wolnej soboty, jednak otwierał furtkę prawną, dzięki której Rada Ministrów mogła ogłosić ją według własnego uznania. W punkcie 1, w artykule 1 dekretu zapisano: „Upoważnia się Radę Ministrów do wprowadzenia w porozumieniu z Centralną Radą Związków Zawodowych dwóch dodatkowych dni wolnych od pracy w 1972 r., wyrównywanych przez odpowiednią zmianę wymiaru czasu pracy w dniach poprzedzających dodatkowe dni wolne od pracy”. W 1972 r. Rada Ministrów nie zdecydowała się wprowadzić żadnego dodatkowego dnia wolnego, w 1973 r. wprowadziła dwa. W 1974 r. było to już sześć sobót rocznie, w kolejnym roku – dwanaście, czyli jedna wolna sobota miesięcznie. Szczyt w liczbie wolnych sobót przypadł na rok 1979, kiedy było ich aż czternaście.
https://dzieje.pl/
Dzieje.pl/ PAP/ as/