Informacje

autor: paxabay.com
autor: paxabay.com

Nissan: Z trudem wypracowuje zysk na e-samochodach

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 1 września 2020, 19:30

  • Powiększ tekst

Dlaczego Nissan Leaf był sprzedawany przez 10 lat i w tym czasie przeszedł tylko facelifting, ale nie wypączkowały z niego inne modele? Być może dlatego, że na samochodach elektrycznych trudno było wypracować zysk, a bez niego ciężko o kolejne inwestycje. „Ciężko” będzie też w najbliższych latach, co zdradził prezes japońskiego producenta sprowokowany przez Top Gear.

Nissan Leaf jako obciążenie, Ariya jako wyzwanie? Nissan Leaf w 2010 roku był awangardą. Jego facelifting w 2017 roku okazał się drobną ewolucyjną zmianą, która nie przygotowała producenta na rosnącą konkurencję ze strony innych firm. Ma to swoje zalety: po wielu latach słuchania, że cen elektryków absolutnie nie można obniżać, nagle okazało się, że jednak można.

Leaf jest dziś najtańszym modelem segmentu C, z lepszym stosunkiem możliwości do ceny niż wiele aut segmentów B/B-SUV. W wywiadzie udzielonym portalowi Top Gear prezes Nissana, Makoto Uchido, nie ujawnił, czy auto było zyskowne. Wyznał natomiast, że modele elektryczne i zelektryfikowane producenta muszą się opłacać. „Muszą”, ponieważ w Japonii elektryki i modele e-Power (hybrydy szeregowe nie-plug-in) Nissana do 2023 roku będą stanowiły 60 procent oferty. W Europie? 50 procent. W Chinach? 23 procent i to już do 2022 roku.

Jeśli więc okaże się, że ich produkcja się nie opłaca, producent będzie w tarapatach. Tymczasem, jak mówi sam Uchido, „będzie ciężko”. Choć na szczęście firma może obniżać koszty zakupów podzespołów dzięki aliansowi z Renault i Mitsubishi. Optymalizacje pojawią się już w Ariyi, elektrycznym crossoverze Nissana, który do sprzedaży trafi w 2021 roku.

elektrowoz.pl/mt

czytaj też: Nissan po dwudziestu latach zmienia logo

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych