Informacje

Losy City of London jako globalnego centrum finansowego w dużej mierze związane są z przyszłością strefy euro, Unii i jej aspiracjami / autor: Pixabay
Losy City of London jako globalnego centrum finansowego w dużej mierze związane są z przyszłością strefy euro, Unii i jej aspiracjami / autor: Pixabay

TYLKO U NAS

Drugie życie City of London

Jerzy Bielewicz

Jerzy Bielewicz

Finansista, doradca w Departamencie Zagranicznym NBP, były prezes stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek". Absolwent IP Business School na Uniwersytecie Western Ontario, były doradca Goldman Sachs i Royal Bank of Canada, specjalista w dziedzinie negocjacji z bankami w imieniu przedsiębiorstw. Autor wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko NBP

  • Opublikowano: 2 lutego 2021, 17:40

    Aktualizacja: 2 lutego 2021, 17:41

  • 1
  • Powiększ tekst

Paradoksalnie z powodu brexitu i dzięki brexitowi Londyn może zachować swoją dominującą rolę jako drugie w skali globu centrum finansowe po Nowym Jorku – stwierdza na łamach „Gazety Bankowej” Jerzy Bielewicz

Nietrudno snuć dziś pesymistyczne scenariusze, gdy USA, Wielka Brytania i Niemcy biją dzienne rekordy zachorowań oraz zgonów na COVID-19, a dane o aktywności społecznej czy wzroście bezrobocia wskazują, że znowu należy się liczyć z nawrotem recesji w czwartym kwartale 2020 i pierwszym kwartale 2021 r. Jednak nie tędy droga… Moja kryształowa kula mówi mi, że jednak jest życie po życiu dla City of London! Paradoksalnie z powodu brexitu i dzięki brexitowi Londyn może zachować swoją dominującą rolę jako drugie w skali globu centrum finansowe po Nowym Jorku, a pierwsze, jeśli chodzi o międzynarodowy rynek wymiany walut, derywat denominowanych w euro czy choćby reasekuracji ubezpieczeń. Oczywiście City już nigdy nie będzie takie, jak było, gdyż na zawirowanie związane z opuszczeniem UE nakłada się potężny megatrend, jakim są cyfryzacja, zastosowania sztucznej inteligencji i automatyzacji niemal wszystkich dziedzin życia gospodarczego, w tym przede wszystkim sektora finansowego, systemów płatności, wymiany walut czy e-handlu itd. Wiele z tych sfer przenika się, pociągając ku rewolucji cyfrowej jedna za drugą włącznie z realną częścią gospodarki. Bez wątpienia grają też rolę zmiany geopolityczne na świecie i wzrost znaczenia Chińskiej Republiki Ludowej na arenie międzynarodowej, przy czym takie twierdzenie można uznać za eufemizm w czystej postaci. Powiedzmy to wprost: podobnie jak w latach 60. XX w. Londyn stał się pośrednikiem finansowym między Ameryką a Europą, tak teraz chciałby odgrywać podobną rolę „posłańca” i właśnie pośrednika między USA a ChRL.

Gdyby Zjednoczone Królestwo pozostało w UE, ta strategia byłaby niemożliwa, gdyż na przeszkodzie stałyby regulacje europejskie i ambicja państw takich jak Niemcy czy Francja. Niedowiarkom zaś pragnę przypomnieć słowa powtarzane często przez Winstona Churchilla: „Anglia nie ma stałych przyjaciół czy wrogów. Ma jedynie stałe interesy”. No może obecnie z jednym wyjątkiem – Stanów Zjednoczonych, z którymi dzieli nie tylko język, lecz również wykładnię prawa (nomen omen: anglosaskiego), a także przywiązanie do gospodarki i handlu opartych na rynkach finansowych.

Wielki pieniądz lubi spokój

Można powiedzieć, że „niekończąca się historia” brexitu trwa w najlepsze mimo ponawianych co rok deklaracji o… brexicie. Okazuje się bowiem, że negocjowana przez z górą cztery lata umowa o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii, która obowiązuje od 1 stycznia 2021 r., nie objęła sektora usług finansowych, tj. najważniejszego i najbardziej intratnego obszaru wzajemnych stosunków gospodarczych. Z drugiej strony od 4 stycznia tego roku akcje spółek z obszaru Unii według nowych regulacji obowiązujących we Wspólnocie mogą być kupowane i sprzedawane w walucie euro wyłącznie przez podmioty zarejestrowane właśnie we Wspólnocie. Firmy z City of London ustanowiły swoje spółki córki we Frankfurcie, w Paryżu czy Amsterdamie i przetransferowały tam część aktywów, by trwać na tym rynku, jednakże wiąże się to z utratą wpływów podatkowych przez Londyn na rzecz państw UE, gdzie po zmianach prawnych dochodzi teraz do transakcji na akcjach we wspólnej walucie.

Jak donosi agencja Bloomberg, jedynie 4 stycznia City of London straciło w związku z nowymi regulacjami UE równowartość 6,3 mld funtów w dziennym wolumenie sprzedaży akcji w walucie euro! Przekłada się to jednak na utratę wpływów podatkowych w wysokości „jedynie” 3 mld funtów w skali roku, podczas gdy Wielka Brytania zyskała 75 mld funtów tylko w 2019 r. we wpływach podatkowych od partnerów z Unii korzystających z usług City. Można zatem powiedzieć, że UE już na dzień dobry przetestowała, na ile sprawcze będą zmiany w jej prawie, w bezpardonowej walce z Wielką Brytanią o przychody podatkowe. Zagończycy ruszyli w pole. Gdzie jednak ukryto te prawdziwe frukta, czyli brakujące 72 mld w przychodach podatkowych?

Potężny rynek derywatów

O tym, że chodzi przede wszystkim o potężny rynek derywatów, dowiedzieliśmy się też już po 1 stycznia tego roku, gdyż obie rozchodzące się strony poinformowały, że kraje UE mogą korzystać z rynku instrumentów pochodnych denominowanych w euro zlokalizowanego w City do czerwca 2022 r. Jednocześnie wiemy dziś, że finansowy brexit wszedł właśnie w… fazę wstępnych negocjacji! Do marca tego roku obie strony określą protokół uzgodnień i harmonogram oraz zakres negocjacji (ang. memorandum of understanding). Przy czym o wadze niech świadczy wielkość rynku derywatów w Unii, który według szacunków Europejskiego Urzędu Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ang. European Securities and Markets Authority – ESMA) określono na koniec 2019 r. na 681 bln euro nominalnej wartości – to prawie 10-krotność globalnego PKB. Z tego aż 82 proc. tych instrumentów wystawiono przy udziale firm zarejestrowanych w Wielkiej Brytanii!

Czym są derywaty, czyli instrumenty pochodne? Są ich tysiące różnego rodzaju. Mogą być zawarte np. w umowach kredytowych banków z klientami, jak miało to miejsce w przypadku tzw. kredytów sub-prime w USA czy kredytów „frankowych” w Polsce. Mogą zatem być przyczyną kryzysów finansowych, jak przydarzyło się to w 2008 r. Mogą też spełniać pożyteczną funkcję, jak ceny gwarantowane na produkty rolne lub zwykły zakup w sklepie na kreskę… Znane są od zarania wieków, kiedy tylko ludzkość przekonała się o korzyściach wynikających z wymiany handlowej. Bez nich niemożliwa byłaby ekspansja ekonomiczna. Jednak od wieków też stanowią niezwykle silną pokusę dla wielu graczy, którzy chcieliby szybko uzyskać nadzwyczajne zyski… Jak silną?

Credit Default Swaps (CDS) i Credit Default Obligation (CDO) okazały się warte tyle, ile wirtualny wpis w komputerze w przypadku restrukturyzacji zadłużenia Grecji i greckich banków. Ich właścicielom wypłacono zaledwie ułamek wartości ceny, którą zapłacili, stali się za to wierzycielami tego państwa na wiele dziesięcioleci. Co więcej, wartość nominalna rynku derywatów i liczba transakcji znacznie wzrosły w marcu i lutym 2020 r. wraz z początkiem pandemii, gdyż wiele instytucji finansowych zastosowało hedging, ograniczając ryzyko niewypłacalności państw i firm. Na ile skutecznie? Tego jeszcze nie wiemy… Przy czym warto wiedzieć, że City of London to przede wszystkim pośrednik rozliczający takie transakcje (m.in. London Clearing House – LCH), a nie strona podejmująca lub ograniczająca ryzyko…

Covidowe, prawne i geopolityczne zagrożenia

Niniejszy tekst nie jest sądem nad przyszłością City. Może jedynie zilustrować tezę, że losy tego globalnego centrum finansowego w dużej mierze związane są z przyszłością strefy euro, Unii i jej aspiracjami. W tym wymiarze obie strony płyną na jednej „covidowej” łódce, która zdaje się wystawiona na wzburzone fale pandemii i straty finansowe oraz gospodarcze ciągle penetrujące jej poszycie. I na to zagrożenie nie ma dziś mocnych, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że zarówno Niemcy, jak i Wielka Brytania, a więc pierwsza i druga pod względem wielkości gospodarka Europy, ponoszą dziś największe straty ludzkie oraz materialne spowodowane przez zarazę wywołaną wirusem SARS-CoV-2. Stąd być może tak odległy termin rozstrzygnięć dotyczących rynku derywat, tj. czerwiec 2022 r. Finansowy brexit trwa i będzie trwał, a nas czeka jeszcze wiele zwrotów akcji. W ostatnich tygodniach sporo słyszymy o tzw. finansowych paszportach czy też ekwiwalentności systemów prawnych Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej. Uregulowanie handlu akcjami firm z UE w walucie euro przez graczy z kontynentalnej Europy poszło nad wyraz bezboleśnie. Jednak ramifikacje prawne były w tym przypadku stosunkowo proste. Co innego rynek derywat, który poddano realnej kontroli dopiero po kryzysie 2008 r.

Pozostają zagrożenia, być może najpoważniejsze, związane z kształtowaniem się nowego porządku światowego i ze wzrostem znaczenia zarówno gospodarczego, jak i politycznego ChRL. Czy wyścig technologiczny, sztuczna inteligencja albo ustanowienie wirtualnych walut przez banki centralne nie zmienią sposobu, w jaki postrzegamy gospodarkę oraz konkurencję?

Jerzy Bielewicz

Więcej informacji i komentarzy ze świata finansów i gospodarki czytaj w bieżącym wydaniu „Gazety Bankowej” (nr 02/2021), dostępnym także jako e-wydanie, także na iOS i Android

Szczegóły, jak zamówić e-wydanie „Gazety Bankowej”, kliknij tutaj

Okładka Gazety Bankowej / autor: Fratria
Okładka Gazety Bankowej / autor: Fratria

Powiązane tematy

Komentarze