Wartość bitcoina szybuje na fali masowego dodruku pieniądza
Coś bez materialnie żadnej wartości kupuje się obecnie po 60 tys. dol. Bitcoin przebił kolejny rekord. 11 lat temu amerykański programista zapłacił za dwie pizze 10 tys. bitcoinów. Teraz ta kwota bitcoinów ma wartość gigantycznej fortuny, a programista, jego dzieci etc. mieliby pieniędzy do końca życia – czytamy na stronie businessinsider.com.pl
Czym jest bitcoin? To bitmoneta, kryptowaluta - fizycznie bezwartościowy cyfrowy zestaw znaków, ale - cena jego jednostki w weekend przekroczyła 60 tys. dol. Jak relacjonuje Businessinsider, łączna wartość kryptowalut ustanowiła kolejny rekord osiągając 1,7 biliona dol. Bitcoina wprowadziła na rynek w 2009 r. osoba lub grupa posługująca się pseudonimem Satoshi Nakamoto. A więc 10 tysięcy bitcoinów, jakie jeszcze w 2010 r. programista Laszlo Hanyecza wydał na dwie pizze w sieci Papa John’s, są obecnie warte 600 mln dol.
Patrząc z obecnej perspektywy to niewątpliwie najdroższe dwie pizze w historii. No ale skąd głodny programista mógł wiedzieć, że w ciągu 11 lat kryptowaluty zaliczą tak szalony wzrost? Z jego ówczesnego punktu widzenia i tak dał coś bez formalnie żadnej wartości za coś o określonej wartości - pizzą przynajmniej zaspokoił głód, czego nie zrobiłby ciągiem zakodowanych znaków – czytamy na portalu Businessinsider.
Czytaj też: Chińczycy o bańce w USA i Europie. „Rynki oderwane od gospodarki”
Czytaj też: Glapiński na temat umorzenia zadłużenia publicznego: To utopia
Niektórzy mówią, że zlikwidowano pieniądz jako wartość – i dziś ma on wartość tylko umowną. Od dekad waluty oficjalnie nie są już wymienialne na żaden cenny kruszec. Czynnikiem, który napędza wysoką wycenę bitcoina i innych kryptowalut jest dodruk pieniądza, dolarów, euro, brytyjskich funtów i japońskich jenów, prowadzony na wielką od kryzysu finansowego w 2008 r. i jeszcze nasilony globalnie w czasie pandemii.
Rządy ratują masą pustego pieniądza uginające się pod restrykcjami gospodarki i będą to robić dalej, póki nie nadejdzie inflacja. Aktywa czterech największych banków centralnych świata - Fed, EBC, Banku Japonii i Banku Anglii - z poniżej 5 bln dol. w 2008 roku doszły ostatnio do równowartości 25 bln dol. – informuje businessinsider.com.pl.
To dzięki dodrukowi zyskują giełdy – bardzo dobrymi wynikami chwaliła się ostatnio giełda warszawska – oraz kryptowaluty i ludzie, którzy w nie inwestują. Bitcoiny za 1,5 mld dol. kupił miesiąc temu amerykański koncern motoryzacyjny Tesla. Nawet Mastercard zapowiedział, że umożliwi klientom w tym roku płacenie wybranymi kryptowalutami.
Czy możliwy jest dodruk pieniądza bez końca, czy też odebranie walucie realnej wartości oznaczałoby potrzebę przewartościowania pojęć świata finansów? Jedną z możliwych odpowiedzi sformułował dwa tygodnie temu Guo Shuqing, przewodniczący komisji ds. regulacji chińskiego systemu bankowego i ubezpieczeniowego, a zarazem sekretarz KPCh w Ludowym Banku Chin i członek komitetu centralnego KPCh. Wyraził on obawę, że nadejdzie dzień, kiedy bańka na zagranicznych rynkach finansowych po prostu pęknie. Chińczykom łatwo jest o tym mówić, ponieważ to ich produkcja zalewa świat, a wytwarzane i sprzedawane przez nich towary są rzeczami o prawdziwej wartości - także finansowej.
Czytaj też: Glapiński: Chcemy dokupić jeszcze co najmniej 100 ton złota
Drukowany pusty pieniądz i kształtowany przez niego rynek, co umożliwia prowadzenie przez banki centralne ultraluźnej polityki monetarnej i fiskalnej, dotyczą przede wszystkim sfery finansowej, coraz bardziej oderwanej od realnej gospodarki. Prędzej czy później, jak mówi Shuqing, nastąpi korekta, co zwyczajnie oznacza kryzys. A to znaczy, że jak zresztą wiemy, żyjemy na kredyt. Jednak, póki co, inwestycje w kryptowaluty i bitcoina przynoszą pokaźne zyski.
businessinsider.com.pl/bankier.pl/mt