Jesteśmy stabilizatorem gospodarki
- Pomimo trudniejszej sytuacji klienci nie rezygnują z polis. Różne szkody w życiu prywatnym czy gospodarczym nie zniknęły, a brak ochrony ubezpieczeniowej w takich sytuacjach mógłby być podwójnie dotkliwy w obliczu pandemicznych kłopotów wielu domowych budżetów oraz firm - mówi dr hab. Beata Kozłowska-Chyła, prezes zarządu PZU SA, w rozmowie ze Stanisławem Koczotem („Gazeta Bankowa”)
Pani prezes, Grupa PZU ogłosiła niedawno nową strategię na lata 2021-2024. Czy to plan rozwoju, czy przeczekania trudnych, pandemicznych czasów?
To plan wzrostu na wszystkich kluczowych dla nas rynkach. Jest ambitny, gdyż realizowany będzie w wymagających warunkach, jakie narzuca pandemia i jej następstwa, w tym bardzo niskie stopy procentowe. Ta ostatnia okoliczność wpływa istotnie na przychody odsetkowe i możliwe do osiągnięcia wyniki sektora finansowego. Pomimo niesprzyjających warunków i trudnego punktu wyjścia, jakim był rok 2020, chcemy zwiększyć zbierane przez nas składki ubezpieczeniowe do 26 mld zł w roku 2024, czyli o blisko 10 proc. Ale Grupa PZU to dużo więcej niż tylko ubezpieczenia, w których jesteśmy i pozostaniemy liderem. Znajdujemy się też w czołówce na rynkach usług bankowych, inwestycyjnych lub prywatnej opieki zdrowotnej i tam również zakładamy dynamiczny rozwój.
Czy to znaczy, że akcjonariusze PZU, w tym Skarb Państwa i rzesza drobnych inwestorów, mogą być spokojni o zyski?
Przyzwyczailiśmy naszych akcjonariuszy, że o to nie muszą się martwić. Znakiem rozpoznawczym PZU jest prowadzenie biznesu w sposób bardzo bezpieczny i opłacalny, przy wskaźnikach daleko przekraczających średnią rynkową. W nowej strategii zakładamy wzrost rentowności do 17,4 proc. w roku 2024, czyli o 6,5 pkt. proc. w porównaniu z ub.r., przy zachowaniu co roku współczynnika wypłacalności na poziomie co najmniej 200 proc. Zwiększymy docelowo zysk netto Grupy PZU do 3,4 mld zł, czyli o blisko 79 proc. w porównaniu do minionego roku – do poziomu najwyższego od rozpoczęcia notowań akcji PZU SA na warszawskiej giełdzie. Będziemy też regularnie wypłacali dywidendę. Wyjątkowo nie zrobiliśmy tego w ub.r., wypełniając zalecenie KNF, która w obliczu wybuchu pandemii chciała przezornie zadbać o stabilność podmiotów na rynku finansowym. W tym roku będziemy już mogli podzielić się zyskiem z akcjonariuszami, chcemy też czynić to w najbliższych latach, wypłacając w postaci dywidendy od minimum 50 - 100 proc. skonsolidowanego zysku netto Grupy PZU. Zachowaną ewentualnie część przeznaczymy na potrzeby związane z rozwojem naszej działalności oraz potencjalne przejęcia.
W ostatnich latach PZU objęło kontrolę nad Bankiem Pekao i Alior Bankiem. Czy możliwe nowe przejęcia obejmują repolonizację kolejnych banków?
Udział kapitału zagranicznego w aktywach sektora bankowego w Polsce spadł z wcześniejszych ponad 70 proc. do ok. 44 proc. Grupa PZU odegrała w tym procesie ważną rolę. Ma to istotne znaczenie stabilizujące dla gospodarki, co pokazał choćby kryzys finansowy w latach 2007-2009, kiedy w Polsce krajowe banki ogromnie zwiększyły akcję kredytową, wspierając naszych przedsiębiorców, a banki zagraniczne odwrotnie, zmniejszyły ją znacznie. Dziś, dzięki wspomnianym dwóm bankom, Grupa PZU jest wiceliderem rynku bankowego. Nasza strategia na najbliższe cztery lata przewiduje przede wszystkim skupienie się na lepszym wykorzystaniu potencjału Banku Pekao i Alior Banku. Chcemy oferować więcej produktów ubezpieczeniowych poprzez banki, a bankowych w naszej sieci sprzedaży. Mamy zamiar zwiększyć do roku 2024 skumulowana składkę ubezpieczeniową uzyskaną ze współpracy z bankami o 200 proc. - do ok. 3 mld zł. Jednocześnie pomożemy zwiększyć przychody banków. Pandemia, niemal zerowe stopy procentowe, sprawa kredytów frankowych i inne czynniki zaważyły na wynikach banków. Dlatego wynik netto Grupy PZU w roku 2020 z wyłączeniem działalności bankowej wyniósł 3,1 mld zł, rosnąc o blisko 12 proc. rok do roku, a z uwzględnieniem jej, odpisów z tytułu utraty wartości aktywów bankowych oraz wyniku działalności bankowej – 1,9 mld zł. W końcu jednak sytuacja gospodarcza się polepszy, co w połączeniu z naszymi działaniami poprawi rentowność Banku Pekao i Alior Banku. Naszym celem jest siedmiokrotny wzrost ich wkładu do zysku netto Grupy PZU – do 0,8 mld zł w roku 2024. Nie wykluczamy natomiast możliwych przejęć np. na rynku funduszy inwestycyjnych czy ochrony zdrowia.
Czy PZU bierze też pod uwagę ekspansję zagraniczną?
Grupa PZU jest obecnie największym podmiotem finansowym w Europie Środkowo-Wschodniej, o aktywach sięgających 380 mld zł, czyli większych od PKB dziesięciu spośród państw Unii Europejskiej. Działamy w pięciu krajach: poza Polską, na Ukrainie, Litwie, Łotwie i w Estonii. W strategii zakładamy utrzymanie przez nasze spółki zagraniczne pozycji lidera ubezpieczeń majątkowych na Litwie i Łotwie i wejście do pierwszej trójki w Estonii. Chcemy też wejść na podium w ubezpieczeniach życiowych na Litwie i Ukrainie. Celem jest co najmniej utrzymanie wynoszącego 8 proc. udziału składek zbieranych za granicą w rosnącej stale składce całej Grupy PZU. Będziemy głównie rozwijali działalność organiczną, ale przyglądamy się też perspektywicznym firmom środkowoeuropejskim, które już są liderami interesujących nas segmentów rynku w swoich krajach. Przede wszystkim prowadzimy biznes, ale warto zwrócić uwagę, że nasza obecność w regionie jest też elementem budowania pozycji Polski i rozwijania współpracy państw w obszarze Trójmorza.
Widzimy jakie dramaty ludzkie powoduje COVID-19. Wpływa też na sytuację finansową wielu osób. Czy to przekłada się na zachowania i oczekiwania klientów?
Najważniejsze, że pomimo trudniejszej sytuacji klienci nie rezygnują z polis. Różne szkody w życiu prywatnym czy gospodarczym nie zniknęły, a brak ochrony ubezpieczeniowej w takich sytuacjach mógłby być podwójnie dotkliwy w obliczu pandemicznych kłopotów wielu domowych budżetów oraz firm. Jak wskazuje Polska izba Ubezpieczeń, w roku 2020 Polacy wydali na ubezpieczenia ok. 63,5 mld zł, czyli niemal tyle samo co rok wcześniej. Ubezpieczyciele wypłacili im 39,7 mld zł odszkodowań i świadczeń, czyli również podobną kwotę jak poprzednio. Pozostanie w domach, praca zdalna i zamknięcie granic zmniejszyły popyt na polisy turystyczne, sprzedawano też mniej samochodów, więc również mniej nowych polis OC i AC. Wzrosło zaś zainteresowanie ubezpieczeniem małych i średnich firm, mieszkań, zdrowotnym. Mniej było nieszczęśliwych wypadków, ale za to w związku z COVID-19 znacznie wzrosła śmiertelność i wypłaty z tytułu ochronnych polis na życie, co było widoczne zwłaszcza jesienią. Klienci chcieli płacić mniej za ubezpieczenie aut, ale są skłonni płacić więcej za opiekę medyczną. Wpływ pandemii jest więc wyraźny na wielu polach, lecz niejednoznaczny. Na pewno przyspieszyła ona szereg skądinąd ważnych trendów: rosnącą potrzebę zapewnienia bezpieczeństwa zdrowotnego sobie, rodzinie, pracownikom; coraz większe zainteresowanie oszczędzaniem i bezpiecznym inwestowaniem, ale przynoszącym większe korzyści niż depozyty bankowe; wzrost skłonności klientów do korzystania z narzędzi zdalnego kontaktu, zakupu i obsługi. Uwzględniamy to w naszej nowej strategii, zakładając w ciągu czterech lat wzrost przychodów PZU Zdrowie o prawie 80 proc. - do 1,7 mld zł, wzrost aktywów powierzonych nam do zarządzania o blisko 82 proc. - do 60 mld zł, a także dalszy szybki rozwój technologiczny PZU, m.in. naszych platform i aplikacji mojePZU oraz inPZU.
Czy prywatna opieka zdrowotna będzie się rozwijała kosztem publicznej, mocno zaangażowanej w walkę z pandemią?
Nie, sektor prywatny nie jest alternatywą, lecz potrzebnym uzupełnieniem dla sektora publicznego. Nasze ubezpieczenia dają możliwość dodatkowego zadbania o siebie i bliskich, przy bardzo korzystnej relacji ceny do zakresu i jakości oferty - od prostych badań profilaktycznych po najbardziej skomplikowane leczenie dziecka w zachodnich klinikach, niemożliwe do finansowego udźwignięcia samodzielnie. Ten segment będzie rósł, bo pandemia przypomniała Polakom, jak ważne jest bezpieczeństwo zdrowotne, szybki dostęp do specjalistów, otworzyła ich też na nowe rozwiązania, np. telemedycynę czy leczenie domowe. Dlatego zakładamy szybki rozwój PZU Zdrowie i chcemy zaproponować klientom kompleksową ofertę: od usług związanych ze zdrową dietą, aktywnością ruchową, zdrowiem psychicznym, zakupami leków po najlepszą profilaktykę, diagnostykę i opiekę medyczną. Uwzględnimy przy tym szczególne potrzeby seniorów, którzy stanowią coraz większy odsetek populacji. Warto też zaznaczyć, że prywatny rynek nie tylko uzupełnia ofertę publicznej służby zdrowia, ale jest też dla niej wsparciem w czasie kryzysu. Przykładem jest program resortu zdrowia Domowa Opieka Medyczna, który zapewnia zdalne monitorowanie pacjentów chorych na COVID-19 i natychmiastową pomoc w razie pogorszenia ich stanu, a obsługują go m.in. lekarze i konsultanci oraz infrastruktura technologiczna PZU Zdrowie.
Nowością w strategii PZU jest jej „zielona” część. Czy wprowadzenie tego elementu to realna potrzeba, czy podążanie za globalnym trendem?
Międzynarodowi reasekuratorzy szacują, że w roku 2020 różne klęski żywiołowe na całym świecie kosztowały ubezpieczycieli ok. 80 mld dolarów, czyli o 30-40 proc. więcej niż rok wcześniej. Pamiętajmy przy tym, że znacznie więcej takich szkód jest w ogóle nieubezpieczonych. Dlatego działania proekologiczne i przeciwdziałanie negatywnym skutkom klimatu to konieczność zarówno z punktu widzenia społecznego, jak i biznesowego. Grupa PZU szeroko wdraża w swojej działalności tzw. czynniki ESG, czyli poszanowanie środowiska, społeczną odpowiedzialność i wysoki standard ładu korporacyjnego. Do roku 2024 staniemy się neutralni klimatycznie, czyli będziemy zużywać mniej energii i czerpać ją w pełni z OZE, redukując odpowiednio lub rekompensując pozostałe emisje własne. Chcemy, aby do roku 2040 neutralni klimatycznie stali się nasi dostawcy i inni partnerzy, a do połowy stulecia również nasi klienci ubezpieczeniowi i inwestycyjni. Będziemy ich w tym wspierać nie tylko własnym przykładem, ale też przez odpowiednią, zieloną ofertę ubezpieczeniową, inwestycyjną i bankową, promującą niskoemisyjny transport, instalacje fotowoltaiczne, pompy ciepła, małe i wielkie elektrownie wiatrowe. Chcemy, by w ciągu czterech najbliższych lat co najmniej 55 proc. największych korporacyjnych klientów ubezpieczeniowych PZU zostało poddanych analizie pod kątem czynników ESG.
Czy gospodarcze skutki pandemii szybko przeminą, czy też pozostawi ona trwały ślad?
Walka z trzecią falą pandemii zapewne opóźni odbicie gospodarcze, ale w drugiej połowie tego roku powinniśmy zacząć wychodzić na prostą i w ciągu najbliższych lat powrócić na dawną ścieżkę wzrostu. Postępy procesu szczepień dają nadzieję, jakiej nie było od roku. Myślę, że wśród trwałych – i dla odmiany pozytywnych – skutków pandemii można wskazać potwierdzenie ważnej roli, jaką silne i dobrze zarządzane spółki Skarbu Państwa pełnią w gospodarce. Narodowi czempioni, tacy jak Grupa PZU, w normalnych okolicznościach i tym bardziej w czasie kryzysu są stabilizatorami polskiej gospodarki. Jak wskazano w raporcie Banku Pekao na ten temat z sierpnia ub.r., jesteśmy ważnym źródłem dochodów podatkowych państwa, wspieramy je i gospodarkę poprzez lokowanie aktywów w obligacjach oraz akcjach różnych spółek, zapewniamy ciągłość finansowania dla krajowych przedsiębiorców, utrzymujemy ogromną liczbę miejsc pracy, ponosimy miliardowe nakłady inwestycyjne, a przy tym angażujemy znaczne siły i środki w działalność społeczną i charytatywną. To istotny wkład w tworzenie ogólnonarodowego dobrobytu, a w obecnej sytuacji również duże wsparcie w wydobyciu polskiej gospodarki z pandemicznej recesji.