Informacje

Debata BGK / autor: Fratria
Debata BGK / autor: Fratria

TYLKO U NAS

Globalny trend - lewicowa rewolucja. Lekcja z Polski: my to już przerabialiśmy i to jest złe

Maksymilian Wysocki

Maksymilian Wysocki

Dziennikarz, publicysta, ekspert w dziedzinie wizerunku i marketingu internetowego, redaktor zarządzający portalu wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 28 maja 2021, 20:02

    Aktualizacja: 29 maja 2021, 14:10

  • Powiększ tekst

Anglicy i Amerykanie mają takie powiedzenie: „Been there, done that” (ang. Już tam byliśmy, już to raz zrobiliśmy). I jest to najlepszy przekaz, wspólny wniosek oraz odpowiedź na pytanie „Czego Polska i kraje post sowieckie mogą nauczyć dzisiejszy świat?”. Choć debata miała dotyczyć kwestii stricte gospodarczych okazuje się, że od polityki i ideologii nie ma także w tych kwestiach ucieczki. Rozmawiali o tym goście debaty „Budowanie gospodarek zorientowanych na dobrobyt ludzi w regionie Trójmorza” zorganizowanej przez Fundację State of Poland oraz Bank Gospodarstwa Krajowego.

Przez dzisiejszy świat przetacza się kolejna rewolucja kulturowa. W odróżnieniu od tej hippisowskiej z lat 60 ubiegłego wieku, ta jest o wiele bardziej radykalna, brutalna i nie bierze jeńców. Jej charakterystycznymi elementami jest nagabywanie, prześladowanie i wykluczenie osób, które nie wpasowują się w nowy, lansowany model społeczeństwa. To dokładna odwrotność miękkiej i subtelnej i empatycznej, hippisowskiej, rewolucji kulturowej. W gruncie rzeczy, w imię walki z dyskryminacją stosowana jest dyskryminacja, w swojej istocie i działaniu promująca lewicowy totalitaryzm. Do tego jej mięśniem i siłą napędową tym razem wcale nie są ludzie, nie są nim zbuntowane grupy, ani masy. Tym „mięśniem”, czy „mięśniakiem”, który wymusza przejście na nowe, bardziej lewicowe tory, są największe światowe korporacje. Ich idealnym klientem jest wyzwolony egoista, nie mający, ani nie uznający żadnych zobowiązań, mogący wszystkie swoje środki przeznaczać na konsumpcję. Chcąc zabezpieczyć sobie tak idealnego konsumenta, korporacje te za głównego wroga obrały sobie konserwatywne wartości, jak klasyczny model rodziny, który przeszkadza w egoistycznym konsumpcjonizmie, a także państwowość. Pod mylącym płaszczykiem „totalnego wyzwolenie jednostki”, skupienia na jednostce, czy wolności totalnej i „kultury liberalnej” próbują budować nowy, choć w gruncie rzeczy dobrze znany, opresyjny system. I nie byłoby może to jeszcze nawet tak złe samo w sobie, gdyby w czasie wychodzenia lizania ran i wychodzenia z koronawirusowego kryzysu nie próbowali wiązać programów pomocowych z podporządkowaniem się nowej ideologii.

Nigdy wcześniej korporacje nie mieszały się w sprawy społeczne tak, jak dziś. To bardzo złe, jak przypadek postępowych ideałów społeczno-rasowych w Dewsbury, potędze ekonomicznej w stanie Indiana, stanie republikańskim. W pewnym momencie stan uchwalił federalną wersję ustawy o przywracaniu wolności religijnej, która zapewniłaby nieco lepszą ochronę wyznawcom religii wobec dyskryminacji osób LGBT. Duże korporacje, takie jak komputerowe Apple, Salesforce i inne, grzmotnęły: “jeśli nie uchylisz tego bigoteryjnego prawa, poważne konsekwencje gospodarcze zostaną przedsięwzięte. Odpuśćcie!”. Tydzień później konserwatywny stan Arkansas, biorąc pod uwagę chęć uchwalenia podobnego prawa, mającego na celu ochronę wolności religijnej musiał się z tego wycofać gdy Walmart się sprzeciwił. Gubernator i Partia Republikańska wycofały zmiany I to był koniec dla tej sprawy dla konserwatystów– komentuje Rod Dreher, amerykański dziennikarz i intelektualista publiczny, autor kilku bestsellerów,w tym „Opcji Benedykta” oraz niedawno wydanej „Live Not By Lies”, obecnie przebywający w Budapeszcie jako Danube Institute Fellow.

Ze względu na ogromną władzę korporacji w amerykańskim społeczeństwie. Przewijając do dziś, dziś przeżywamy niezwykły okres życia w Ameryce, w którym lewicowa rewolucja jest tak miękko wprowadzana, że nie ma nikogo innego niż państwo, które może powieć im, że tego nie mogą. I nie jest tak tylko w Ameryce – dodaje.

Jak zaznacza, rozmawiał też z Polakami o sytuacji w IKEA, sytuacji pracownika zwolnionego za brak chęci uczestnictwa w promowaniu LGBT – sprawie kuriozalnej w jego ocenie i znamiennej.

Pracownik został zwolniony, ponieważ na pierwszym miejscu postawił Boga, jako Katolik, i nie chciał uczestniczyć w firmowej dumie z LGBT. Ci Polacy, którzy mi o tym opowiedzieli, powiedzieli mi: Tak, to jest problem, pracujemy dla tych zachodnich firm i jesteśmy katolikami, nie mamy nic przeciwko gejom, po prostu nie chcemy uczestniczyć w dumie gejowskiej, ale od tego zależy nasza praca. Pomyślałem, że to niesprawiedliwe. To kulturowy imperializm przybywający do tego kraju z Zachodu z tych niezmiernie potężnych korporacji. Myślę, że państwo ma do odegrania ważną rolę w odpychaniu tego nurtu w celu ochrony indywidualnych wolności i swobód religijnych zwykłych ludzi, a bardziej ogólnie, w umożliwieniu religijnej wolności słowa, także w Ameryce. Myślę, że w Europie sytuacja, w której, jak powiedziałem, firmy wdrażają jakieś obszary pilotażowe, przerażają ludzi, że stracą pracę, jeśli powiedzą coś w mediach społecznościowych, to mają kłopoty przez, jeśli wykryją ich lewicowe czujniki, to jakby żyć w dyktaturze kapitalizmu. Możemy teraz mówić o rozkwicie gospodarczym, ale to niestosowne, by korporacje musztrowały ludzką cnotę zgodnie kodem kulturowym lewicy – ocenił Dreher.

Wiele podobno prywatnych korporacji, zwłaszcza wielkich oligarchów technologicznych, zaczęło coraz bardziej działać jako de facto skrzydło egzekwujące klasy rządzącej. Przez klasę rządzącą, rozumiejąc zarówno np. Trumpa i jego niezwykłe zwycięstwo w 2016 r. jak i i siły, które doprowadziły do Brexitu. Myślę, że bardziej tradycyjne i konserwatywne postacie muszą bardzo uważnie przemyśleć, co próbują osiągnąć, jeśli chodzi o właściwą organizację gospodarki – stwierdził Josh Hammer – redaktor opinii w „Newsweek” (USA), pracownik naukowy Fundacji Edmunda Burke’a, z wykształcenia prawnik konstytucyjny, zawołany publicysta i eseista zajmujący się kwestiami politycznymi, prawnymi i kulturalnymi, publikowany w czołowych gazetach, takich jak „New York Post”, „National Review” i „The Spectator”.

W przyjmowanych w Europie i USA pakietach naprawczych mających pobudzić gospodarkę po kryzysie związanym z pandemią koronawirusa, coraz większy nacisk kładzie się na wydatki socjalne. Jest to filozofia działania odmienna od “polityki zaciskania pasa”, która dominowała w głównym nurcie myślenia o gospodarce do lat 80-tych XX wieku, aż do kryzysu finansowego z roku 2008. Zmianę tą można do pewnego stopnia wpisać w cykliczne wzrosty i spadki popularności idei etatystycznych i leseferystycznych w polityce gospodarczej.

Jednak jak zauważyła Dominika Cosic, to tym trudniejsze, gdyż nadal istnieje w pewnym sensie szowinizm, jeśli nie rasizm w Europie Zachodniej odnośnie narodów z Europy Środkowej i Wschodniej.

Traktowani jesteśmy nadal jako świeżo upieczeni Europejczycy. Nie chcą nas dopuścić, ponieważ uważają nas, mam na myśli ludzi z Europy Wschodniej byłych krajów bloku sowieckiego, jako drugiej kategorii obywateli Unii Europejskiej. 17 lat po naszym przystąpieniu do Unii Europejskiej nadal mam wrażenie, że jesteśmy ludźmi drugiej kategorii w Unii Europejskiej, w Holandii, Francji, nawet w Niemczech. Oni wszyscy myślą, że nadal mogą nas uczyć pracy, demokracji, praworządności, o gospodarce i kapitalizmie nie wspominając – oceniła Dominika Cosic – dziennikarka, autorka książki „Balkan Express”, korespondentka polityczna Telewizji Polskiej w Brukseli.

Jak oceniła, nadal mieszkańcom krajów Europy Zachodniej wydaje się, że wobec dawnych republik sowieckich dopłacają i naszą obecność w Unii Europejskiej traktują jako działalność dobroczynną. Nie mają pojęcia, że na każde wydane na nas euro, 70-80 proc. wraca do ich gospodarki. Myślą też, że ich poglądy polityczne, państwowe oraz gospodarcze ewoluują w słusznym kierunku. Jest jedna rzecz, z której sobie nie zdają sprawy. Tam, gdzie oni wszyscy zmierzają, my już byliśmy.

Wiemy, co oznacza za dużo państwa, zarówno w naszym życiu jak i w ekonomii – komentuje Piotr Arak – Dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), zajmuje się dostarczaniem analiz i ekspertyz do realizacji Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, a także popularyzacją polskich badań naukowych z zakresu nauk ekonomicznych i społecznych w kraju oraz za granicą.

Kiedy wiesz, co właściwie oznacza socjalizm, a potem jest daleko po drugiej stronie ta debata polityczna, a jednocześnie ta debata ekonomiczna w Polsce, w której bierzemy udział, jest w dużej mierze ukształtowana przez długi cień socjalizmu, który ukształtował na przykład proces transformacji, ewolucyjnej rewolucji 1989 roku, to wiesz, że my już znamy zarówno dobrą jak i złą stronę tego medalu. Mamy i znamy dobrą i złą stronę w tym sensie, że paradoksalnie, w Polsce jesteśmy bardzo dogmatycznie liberalni. Nawet nie powiedziałbym, że jest tak wiele krajów liberalnych pod względem polityki gospodarczej i orientacji w prawie w Unii Europejskiej, w porównaniu do Polski. Możemy się pod tym względem porównać tylko do Anglosasów, zwłaszcza pod względem wolności gospodarczej. Czasem myślę, że możemy również nauczyć innych właściwego myślenia, porównując rozwiązania w innych krajach z naszymi. Mamy w Polsce rozwiązania w duchu i istocie dobre tak, że sprzyjają promowaniu równości, nie nierówności. Dowiedzieliśmy się w ostatnich latach, że promowanie równości, a nie równości, działa lepiej, również pod względem spójności społecznej polityki gospodarczej. Prawdopodobnie jest to również dobry sposób dla wielu innych krajow i wiele rządów będzie podążać za podobną polityką po pandemii, a mówią to mam na myśli duże państwa – dodał.

Jak zaznaczył, nie daliśmy się złapać w pułapkę rozwojową, jeśli w ogóle taka istnieje. Udało nam się zostać rozwiniętą gospodarką. Jak ocenia, z polskich doświadczeń i menedżerów mogłyby skorzystać zwłaszcza kraje południa Europy.

Największym dla nas pytaniem obecnie jest, czy będziemy wystarczająco innowacyjni, by dalej się rozwijać. Myślę, że to jest bardzo ważne – dodał Arak.

Jak zauważył Prof. Gladden Pappin – były pracownik naukowy Harvardu, profesor nadzwyczajny nauk politycznych na Uniwersytecie w Dallas, współzałożyciel prestiżowego kwartalnika „American Affairs”, autor licznych esejów politycznych, publikowanych w czołowych pismach, takich jak „New York Post” czy „Newsweek”, w dyskusji o roli i ważności instytucji w gospodarce, zarówno dla dalszego rozwoju Polski jak i Ameryki kluczowe będzie zadbanie o… instytucję rodziny. Zwłaszcza, że to rodzina stała się wrogiem numer jeden obecnej rewolucji kulturowej.

Rodzina kiedyś była przeszkodą we wszystkim, co chciała zrobić lewica-sowieci. Zaczęliśmy dostrzegać, że rodzina jest także przeszkodą we wszystkim, czego obecnie chcą radykalnie liberalny rynek i radykalnie liberalne korporacje. Ich idealnym klientem jest singiel, samotnym konsument. To siedzenie w domu, w mieszkaniu lub kapsule, którą znasz, dostęp do świata tylko za pośrednictwem mediów, które ci zapewniają, odcięcie od prawdziwych relacji z innymi, z wyjątkiem poprzez platformy, które ci zapewniają. Jest to transformacja świata w mediację poprzez ich platformy. Ale co, jeśli stosowana tu ukryta teoria ekonomii, która się tu wdziera, jest rzeczywiście błędna? A co, jeśli liberalni kapitaliści lub liberalne amerykańskie korporacje w tym sensie, może nie myślą tak dużo o gospodarce, tylko bardzo wąsko po prostu myślą o swoim idealnym konsumencie, a recepta na długoterminowy wzrost gospodarczy nigdy się nie zmieniła? – zastanawiał się prof. Gladden Pappin.

Jeśli chcemy teraz zadać sobie pytanie, czy istnieje cel dla państwa narodowego i czy mógłby promować gospodarkę, tradycyjną kulturę i tożsamość, to myślę, że naprawdę mocnym argumentem, który się pojawia, jest to, że ostatecznie będzie to dobre również dla gospodarki. Obecnie wykorzeniona liberalna lewica Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych nadal myśli w archaicznych kategoriach, podczas gdy na prawicy są ludzie, których warto słuchać. (…) Stany Zjednoczone chcą uczyć się od innych. Teraz zwłaszcza poświęcamy temu znacznie więcej uwagi – ocenił.

Celem debaty „Gospodarka zorientowana na dobro człowieka. Perspektywa rozwoju społeczno–gospodarczego regionu Trójmorza w kontekście historii i aktualnych doświadczeń” była dyskusja o wadach i zaletach obu sposobów myślenia o gospodarce. W jej trakcie próbowano znaleźć odpowiedź na pytanie jaką drogą, przy obecnycobecnych uwarunkowaniach geopolitycznych i ekonomicznych, mogłyby i powinny pójść państwa chcące odbudować swoje gospodarki po ustąpieniu pandemicznego kryzysu.

Wybuch covid tylko podkreślił ludzki aspekt ekonomii. Ekonomia jest tak naprawdę związana z rozwojem społecznym. Nie można myśleć o potencjale gospodarczego kraju rozwijającego się, o potencjale regionu, gdy zaczyna się zaniedbywać kwestię rozwijania potencjału ludzkiego. Kluczowymi punktami naszej strategii są zrównoważony rozwój, ale także społeczne zaangażowanie w inwestowanie w ludzi, społeczeństwa, społeczności, w potencjał ludzki - ocenił Paweł Nierada, pierwszy wiceprezes zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego. - Niedawno dowiedzieliśmy się również, jak ważna jest współpraca regionalna. W BGK uruchomiliśmy fundusz inwestycyjny dla Trójmorza. To realna szansa, dla regionu, ponieważ prawdziwy wzrost polega na tym, że rośniemy razem z innymi - dodał.

Zakres tematyczny debaty moderator, Mateusz Walewski, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego oceniał:

Od Wielkiego Kryzysu w latach 30-tych XX wieku mamy w myśli i polityce ekonomicznej do czynienia z cyklicznymi wzrostami i spadkami popularności idei etatystycznych i leseferystycznych. Te pierwsze zyskują na popularności w okresach kryzysów spowodowanych przez szeroko pojęte „niesprawności rynków” ujawniających się wtedy, gdy rynki te nie są regulowane/kontrolowane w „dostateczny” sposób. Te drugie w sytuacjach odwrotnych, gdy zbyt silna kontrola Państwa doprowadza rynki do nieefektywności kończących się kryzysami. Wzrost znaczenia idei etatystycznych wiąże się też najczęściej z większym naciskiem w polityce gospodarczej na ochronę słabszych uczestników rynku osiąganej poprzez zwiększoną rolę państwa. Gdy znaczenie zyskują idee leseferystyczne ważniejsza staje się efektywność osiągana dzięki swobodnej konkurencji. Aktualnie mamy do czynienia (od 2008 roku) ze wzrostem popularności idei i polityk sprzyjających rosnącej roli państwa. Czy to oznacza, że staramy się budować gospodarkę bardziej zorientowaną na dobro człowieka? Jak widać, siłą rzeczy, temat jest znacznie, znacznie szerszy i gospodarka przyszłości jest silnie powiązana z dbałością o tradycje i instytucję rodziny. Kluczem do przyszłości jest świadomość przeszłości.

Maksymilian Wysocki

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych