Opinie

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Demografia, kryzys i narastanie dysproporcji

Cezary Mech

Cezary Mech

Dr Cezary Mech, prezes Agencji Ratingu Społecznego, absolwent IESE, były zastępca szefa Kancelarii Sejmu, prezes UNFE, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów

  • Opublikowano: 27 stycznia 2014, 19:06

  • 40
  • Powiększ tekst

„Dla [walut], akcji i obligacji EM przesłanie jest proste – sztorm się jeszcze nie skończył.

W tych dniach świat finansów żyje oczekiwaniem na decyzje Rezerwy Federalnej dotyczącej ograniczenia poziomu drukowania dolarów o kolejne 10 mld dol. do 65 mld dol. miesięcznie – „Bernanke hopes tapering plan ensures smooth handover to Yellen”. Przy czym o ile kraje wschodzące odczuwają konsekwencje tej decyzji która ma zapaść na najbliższym posiedzeniu to najlepiej zorientowani już od dawna dokonali koniecznej realokacji. Świadczy o tym fakt że jak podaje John Authers w sobotnim artykule Financial Times’a “Emerging markets suffer a developing hangover” już od trzech miesięcy trwa odpływ inwestycji funduszy nakierowanych na kraje wschodzące, przy czym w przedostatnim tygodniu jedynie na skalę 2,4 mld dol. Ale dynamika procesu w którym wszyscy już wiedzą że Fed ograniczy zasilanie, a wsparcia w rozwoju popytu ze strony zwalniających Chin nie ma, to ryzyko inwestycji w regionie którego aktywa w przyszłości będą jeszcze tańsze jest bardzo duże.

W efekcie grozi to przyspieszeniem odpływu kapitałów do groźnej wg BofA Merrill Lynch skali 20 mld dol. na tydzień. Ofiarami tego procesu muszą być jak zwykle waluty i kraje wschodzące które mają wysoki poziom deficytu płatniczego (słabość Polski premiującej import kosztem eksportu powszechnie znana) który finansują krótkoterminowymi zobowiązaniami. Obecnie „ulubieńcami” rynków stała się Argentyna, RPA, zbyt ambitna Turcja, oraz szereg innych krajów które za bardzo się otworzyło na inwestycje zagraniczne. Opisując sytuację w dzisiejszym Wall Street Journal Ben Edwards “Are Emerging Markets Set to Get Even Uglier?” cytuje wprost powyższe przekonanie wyrażone przez Kit Juckes’a z Societe Generale ”In equities, credit and across much of EM the message is simple – the storm is very definitely not over.”

Dlatego zanim już wszyscy będą się rozpisywali na temat tego procesu zajmijmy się na chwile sprawą która wydaje się w konsekwencjach długoterminowych zdecydowanie istotniejsza. Światowy kryzys ukazał wzrost koncentracji bogactwa i nierównomierności dochodów. Wydaje się to być naturalnym efektem pakietów pomocowych dedykowanych instytucjom finansowym. W sytuacji kiedy pompowane są bilionowe kwoty super tanich środków pozwalające wycofać się z ryzykownych inwestycji inwestorom to mamy walkę o ocalenie bogactwa klasie posiadającej.

Jednocześnie występuje pozytywny efekt Greenspana wiążący wysokość dochodów najbogatszych ludzi z wartością aktywów które są „podpompowywane” pakietami monetarnymi. W efekcie jak podkreśla jeden z raportów 85 najbogatszych ludzi świata posiada więcej bogactwa niż biedniejsza połowa (3,5 mld) ludności świata. Dlatego jak podaje dzisiejszy Bloomberg w artykule Matthew Campbell i Simon Kennedy „Davos Crowd Uneasy as Long-Term Risks Replace Crisis Response” ogłoszony w Davos sondaż uznał właśnie nierównomierność dochodów jako największą przeszkodę wzrostu w nadchodzącej dekadzie („income inequality to be the most likely obstacle to global growth in the next decade.”) Również wzrastająca nierówność dochodów i społeczne niezadowolenie zostały uznane za największe zagrożenie dla świata w dorocznym raporcie Światowego Forum Ekonomicznego „Globalne zagrożenia 2014” jakkolwiek wg Jacob Poushter’a zaledwie jedna dziesiąta respondentów uznała rozwarstwienie społeczne jako główny priorytet rządowy („only one-in-ten see the gap between the rich and the poor as a top priority for government”).

Rozwarstwienie przyspieszyły działania antykryzysowe gdyż to bogatsi skorzystali na zaaplikowanych działaniach monetarnych gdyż powodujących obniżenie wartości ich zlewarowanych aktywów i zwiększyły zasoby majątkowe w porównaniu z tymi którzy swój dobrobyt opierali na dochodach z pracy i żyli w wynajętych mieszkaniach. Badania NatCen Social Research ukazały że z jednej strony najbogatsi Brytyjczycy ograniczyli swoje koszty pożyczkowe, a z drugiej strony zwiększyli swoje oszczędności w kryzysowym momencie kiedy gospodarka potrzebuje wzrostu konsumpcji. Okazuje się że bezdzietne osoby w wieku 40-64 lat z dochodami średnimi 50 tyś. funtów rocznie oszczędza obecnie 400 funtów miesięcznie w porównaniu z przedkryzysowymi 340 funtów. W sumie najbogatszy kwartyl oszczędzał 400 milionów funtów miesięcznie w 2011 r. w porównaniu z rokiem 2008. Jak podaje dyrektor badań tej organizacji Matt Barnes prowadzona polityka monetarna powoduje że najbogatsi członkowie społeczeństwa oszczędzają o 1/5 więcej niż przed kryzysem i czynnikiem który to sprawia jest bycia właścicielem nieruchomości bądź dzierżawienie jej – „The richest in society are saving almost a fifth more than they did before the recession and home ownership seems to be a crucial factor separating savers from non-savers.”

Jak podaje Sarah Neville i Kate Allen w artykule Financial Times’a „UK wealth gap grows as homeowners save more but renters suffer” nawet klasa średnia w dobie wysokich opłat za czesne przeznacza znaczące kwoty na wspieranie swoich dzieci i wnuki w tych wydatkach. A dzisiejszy Financial Times w pierwszostronicowym artykule Della Bradshaw i Laurent Ortmans „Pay doubles in five years for MBA graduates from top business schools” ukazuje że czesne w wysokości ponad $100 tyś. zwracające się gdyż absolwenci prestiżowych studiów MBA nie tylko nie cierpią na bezrobocie lecz ich zarobki w czasach kryzysu wzrosły dwukrotnie. Przytoczone dane Office for National Statistics sklasyfikowali tego typu wydatki jako: „“unexpected expenditures” […] “for other family members”.” I jak zauważa profesor Karen Rowlingson, direktor Centre on Household Assets and Savings Management na Universytecie Birmingham zamożni dziadkowie w wieku 55-64 lat finansują już nie tylko studia, ale również zaliczkują zakupy mieszkań. International Longevity Centre we współpracy z Key Retirement Solutions przewiduje że o ile obecnie 3% dziadków finansuje koszty studiów, o tyle w ciągu najbliższego dziesięciolecia ich udział wzrośnie do 13%.

W efekcie David Sinclair z ILC podsumowuje że wzrastająca zamożność starzejącego się pokolenia sprawie, że bogatsza część społeczeństwa staje się na tyle zamożna że może wesprzeć pozbawione perspektyw pokolenie: “Some of the saving we are seeing almost certainly reflects a recognition that older people may need to support their children or grandchildren through university as well as pay for their own and their family’s care.” Z tym że na prestiżowe studia nie stać wszystkich i w efekcie wzrasta bezrobocie u młodych gdyż nieliczne pokolenie które w obecnym kryzysie nie może znaleźć satysfakcjonującego ich zatrudnienia jest „hamowane” przed podjęciem „gorszego” zatrudnienia przez utrzymujących ich rodziców i dziadków, którzy przechwytują transfery które powinny iść w kierunku tych co tworzą dochód narodowy, a nie tych co posiadają zadłużony majątek. W taki oto sposób demografia, kryzys i dysproporcje w dewastujący sposób pogłębiają negatywne procesy społeczne.

Dr Cezary Mech
Agencja Ratingu Społecznego

Powiązane tematy

Komentarze