Opinie

2022 / autor: Pixabay
2022 / autor: Pixabay

2022 to rok walki! Także o to, by nie zostać frajerem. ŻYCZENIA

Maksymilian Wysocki

Maksymilian Wysocki

Dziennikarz, publicysta, ekspert w dziedzinie wizerunku i marketingu internetowego, redaktor zarządzający portalu wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 31 grudnia 2021, 16:00

  • 1
  • Powiększ tekst

O ile w zeszłym roku życzyliśmy sobie jeszcze szybkiego powrotu do normalności, tak na przyszły rok możemy życzyć sobie przede wszystkim, by nie paść ofiarą spirali globalnych i lokalnych procesów wynikających choćby z walki z pandemią, ale nie tylko. Do tego dochodzi do nas powoli, że żyjemy naprawdę w kolejnym międzywojniu, gdy znów obserwujemy koncert mocarstw nad głowami, a Polska znów znajduje się w środku rozgrywek między Niemcami a Rosją. Dlatego wspólny mianownik działań na 2022 rok: nie zostać frajerem

Proces 1. Europa na celowniku globalnych zmian

Pozycja Europy blednie z każdym rokiem a desperackie próby federalizacji na siłę i po trupach Europy Centralnej i Wschodniej nie są na to odpowiedzią, tylko kolejnym dopalaczem nie tak dalekiego już regresu tego regionu świata. W istocie, to przerzucenie globalnej, dotychczasowej odpowiedzialności USA na Europę, także za jej błędy polityczne, ale nie tylko. Za wszystkie grzechy świata ma zapłacić Europa i to w każdym możliwym wymiarze. Sęk w tym, żeby za wszystkie grzechy Europy, których też niemało, kozłem ofiarnym nie była Polska.

To Europa płacić ma najwyższa cenę za globalne ocieplenie. Można by powiedzieć, a niech sobie płaci, bo jej mocarstwa, jak Francja, Niemcy, Holandia, Hiszpania, czy ex Anglia zdążyły się wzbogacić nie tylko na węglu, ale i na niewolnictwie do takiego poziomu, że teoretycznie ich społeczeństwa mogą, choć pewnie by nie chciały, ponosić wysoką cenę z obecną zieloną transformację. Rzecz w tym, że Polska ani w sferze niewolnictwa się nie udzielała, ani z racji kompletnego oddania nas przez „Aliantów” Sowietom nie zdążyła wzbogacić się na tyle, żeby można było mówić o sprawiedliwości i równych szansach w tej transformacji energetycznej.

Mało tego, dziś ci, którzy bezrefleksyjnie i zwyczajowo poddali Polskę zagranicznym rozgrywającym, biją w obecny rząd próbując przerzucić winę za to kukułcze jajo PiS i Zjednoczonej Prawicy. Donald Tusk przygotował nawet specjalny spot, w którym, z głupia frant, oskarża rząd i PiS o szaleństwo w cenach gazu. Z głupia frant, bo zdaje się ani on, ani jego podwładni nie pamiętają, że także ich decyzje wpłynęły na obecne stawki energii? Nie wspominając już o gigantycznym skandalu oddawania Gazpromowi rynku polskiego gazu (bo to, co Waldemar Pawlak et. Co. wyprawiali ciężko nazwać handlem), należy pamiętać, że aż 2/3 obecnej ceny prądu stanowią koszty wynikające z unijnej polityki klimatycznej. A na tak radykalny system zgodził się w 2008 roku Donald Tusk właśnie! Dlatego tak potrzebna była Tarcza Antyinflacyjna.

Człowiek, to brzmi marnie…

Do tego Niemcy federalizują Europę niby dla siebie, ale jeśli się przyjrzeć aktualnym zjawiskom w skali nie 10, ale kolejnych 50 lat, można się zastanawiać, czy nie działają długofalowo, w podobnym do Black Lives Matter ruchu zadośćuczynienia za działalność Afrika Korps. Ale poważniej, bardziej sfederalizowana Europa bardziej tylko pilnowałaby procesu jej wyludniania, zwłaszcza, że już tak zaciekle walczy z instytucją klasycznej, nie tylko polskiej, ale europejskiej rodziny. Czemu tak naprawdę ma służyć walka o „wolność jednostki” do hedonizmu i egocentryzmu, prawo do szerokiej i łatwej aborcji, eutanazji, a w konsekwencji wyludnianie kontynentu? Jaki ma to sens, jeśli przy regresie populacji następuje regres produktu krajowego brutto? Odpowiedź wydaje się oczywista i wystarczy sięgnąć do prognoz rozwoju populacji globu, choćby w danych ONZ.

Jak wynika z tych wyliczeń, już teraz populacja krajów afrykańskich gwałtownie rośnie. Już za równe 20 lat kraje afrykańskie, które są dziś gdzieś daleko w rankingach najbardziej zaludnionych krajów świata, gwałtownie wskoczą na listę TOP 10 najbardziej zaludnionych państw świata. W 2042 Nigeria ma już być czwartym, najbardziej zaludnionym państwem świata, z populacją, bagatela, 345 mln obywateli. Pakistan w tym czasie ma liczyć 310,66 mln obywateli. Etiopia 182, a Kongo 164 mln obywateli. Liczba ludzi na świecie tego roku ogółem ma wynieść 9,3 mld.

Według tych samych wyliczeń w 2100 roku w Nigerii ma już być 732 mln obywateli, w Pakistanie ponad 403 mln obywateli, w Kongo 362 mln obywateli, a Etiopii 294 mln obywateli. Nakładając na to obecne prognozy klimatyczne wiadomo, że już od 2050 roku w Afryce i Arabii klimat będzie nieznośny do życia, a w 2100 roku życie w tych regionach ma być, według wyliczeń naukowców, jeśli nie niemożliwe, to bardzo trudne. Te masy będą musiały gdzieś migrować. Naturalny wybór docelowy pada na Europę.

Znów, podobnie jak w przypadku walki o klimat, to Europa ma zapłacić rachunek, w postaci, jak to kiedyś jeden Niemiec z krótkim wąsem nazwał, Lebensraum (miejsca do zycia), tylko tym razem to miejsce do życia miękkimi metodami szykuje się im w Europie. Przyroda nie lubi próżni. Gospodarka nie wytrzyma próżni. Ale nie będzie próżni, bo wszystkie te procesy depopulacji Europy, zwłaszcza jeśli przyspieszy się ją kulturową rewolucją oraz populacji Afryki spinają się względnie w czasie. Znów, kamyczek do ogródka tym, którzy uważają, że rzeczy dzieją się przypadkiem. Niestety, takie wyjaśnienie ma największy sens. Ciekawe tylko, czy populacje Europy zdają sobie z tego sprawę?

Dlatego też, podporządkowując sobie Europę, będąc, w uproszczeniu, u steru filii ruchu BLM w Europie, Niemcy nie zawahają się, po raz kolejny, zniszczyć Polski oraz tak silnej w Polsce instytucji rodziny. Dowód tego mieliśmy choćby w nie tak w końcu dawnej rozmowie z Katariną Barley, niemiecką polityk i prawniczką, w latach 2015–2017 sekretarz generalną Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD), posłanka do Bundestagu, w latach 2017–2018 minister do spraw rodziny, osób starszych, kobiet i młodzieży, od 2018 do 2019 minister sprawiedliwości, deputowana do Parlamentu Europejskiego IX kadencji, która wprost mówiła, że trzeba finansowo zagłodzić Polskę i Węgry, by powstrzymać „reżimy” Kaczyńskiego i Orbana, które mogą być zaraźliwe dla zachodnich społeczeństw, i stąd oczekiwanie przez nią wstrzymania środków finansowych z KPO dla Polski. Powiedzmy to wprost, podobnie jak złodziej próbuje wrabiać niewinnego, nazywając go złodziejem dla odwrócenia uwagi, tak tu chodzi właśnie o Polskę jako ostoję demokracji, suwerenności i wolnej woli wolnego narodu, co na Zachodzie obecnie opakowane jest na odwrót, jako „reżim”. Owszem, nasze „reżimy” suwerenności państwowej zagrażają totalitarnym zakusom Niemiec dla chęci stworzenia przez nich totalitarnej Europy.

I w tym przypadku Europejczycy wspierając „postępowe” procesy i polityki anty rodzinne wyjdą ostatecznie na frajerów, choć w perspektywie znacznie dłuższej niż najbliższy rok. Być może obecną rewolucję kulturową należałoby przenieść z Europy do Afryki, by uniknąć niepotrzebnych dramatów, jednak na takie działania ludzie „postępowi” są zbyt leniwi i tchórzliwi. Dobrze też wiedzą, że niosąc w tych krajach sztandary rewolucji dla współczesnego „planowania rodziny” i współczesnej polityki prorodzinnej (czyli nie planowania rodziny w ogóle i prawa do usuwania „problemów” na życzenie), dość krótko cieszyliby się w tych krajach życiem w ogóle. Dlatego Europa ma się wyludniać, żeby przygarnąć tylu migrantów, ilu tylko się da, chyba że instytucja rodziny, wzorem Polski, pokrzyżowałaby te plany. Dlatego spieszmy się mówić jak jest, dopóki w ogóle można jeszcze o tym mówić. Dopiero wiedząc co nas czeka nie na krok, ale kilka kroków do przodu można mówić o świadomym podejmowaniu decyzji.

CZYTAJ TEŻ: WIDEO. Zobacz! Rewolucja światowego zaludnienia w 2100 roku!

2. Rok walki z inflacja w Polsce

W życie wejdzie Polski Ład i choć co do zasady jest sprawiedliwy, ponieważ biednych Polaków jest nadal przytłaczająca większość - choć z coraz większym socialem - tak w praktyce ma szansę dość silnie przełożyć się on na presję placowo-cenowa, jeśli nie na płacowo-cenową spiralę. Wyliczaliśmy już w listopadzie, że pieniądze z KPO dodałyby kolejne 1-2 proc. Do inflacji. Trudno się spodziewać, że w czasie „rynku pracownika”, pracownicy w miastach średnich i dużych, których pensje powyżej 7 tys. zł brutto to pensje średniego-niższego szczebla specjalistów, nie wymuszą na swoich przełożonych choćby wyrównania do kwoty, którą na Polskim Ładzie stracą. Polska to nadal kraj relatywnie niskich marż, więc pracodawcy nie mając zbytnio jak pokryć tego większego kosztu, standardowo przerzucą go na wzrost ceny końcowej usługi lub produktu. I trudno winić tu pracowników, ponieważ ci umawiają się z pracodawca na konkretną kwotę wynagrodzenia za pracę, też mają rodziny i dzieci, i za sprawiedliwość społeczną nikt z nich nie będzie „umierał” zgadzając się na bycie stratnym. Pracodawcy postawieni przed widmem utraty pracowników i koniecznością szukania nowych na ich miejsce na rynku, na którym kompetentnych ludzi ze świecą szukać, raczej wybiorą podwyżkę niż przestoje w produkcji i utratę większych zysków. Nikt ich siłą w danej pracy nie zatrzyma, jeśli z pracodawcami się nie dogadają.

To, mimo wszystko, nadal wolny rynek. Doświadczeni zwłaszcza transformacją lat 90 wiemy, że wolny rynek rozumiany jako wolna amerykanka jest równie szkodliwy, co czysty socjalizm. Ludzie, którzy w tych czasach transformacji byli menedżerami w dużych, zagranicznych firmach, niczym demony przeszłości do dziś straszą na rynku pracy, tylko już we własnych, małych firmach. A straszą dlatego, że ich standardy zarządzania, którymi kiedyś nasiąkli, dziś uznawane są już za czysty mobbing. Nie wiadomo, czy litować się trzeba tylko nad ich pracownikami, czy też nad nimi, bo inaczej po prostu już nie potrafią. Ale nadal w zakresie symboli polskiej transformacji są skrajnie różne oceny. Podczas, gdy środowisko Platformy Obywatelskiej chce odgrzewania kotleta z Balcerowicza, drudzy chcą by stał się twarzą Pomnika Ofiar Transformacji. To są ciągle obecne blizny tej transformacji w dzisiejszej polskiej gospodarce. Ale te z PRL, z przeregulowania gospodarki, też jeszcze się nie zagoiły.

Co dziś wiemy na pewno, to że za dużo socjalizmu w wolnym rynku zawsze powoduje tylko kolejne problemy, które trzeba rozwiązać kolejnymi pieniędzmi i tak spirala drogiego socjalizmu się tylko nakręca. Pewnego punktu przeregulowania rynku i sterowanej redystrybucji jednak nie powinniśmy przekraczać.

Czy walka z inflacją się uda, zależeć będzie jednak przede wszystkim od tego jak szybko spadną ceny energii. A biorąc pod uwagę plany zielonej transformacji UE w tym zakresie, nawet bez szoków podażowych może być tylko bardzo ciężko.

CZYTAJ TEŻ: WIDEO. Koniec żartów! To trzeba wiedzieć o inflacji

3. Polska fabryką Europy?

Wreszcie kwestia łańcuchów dostaw i próby ich skrócenia. Tutaj znów, Polska ma nadal duże szanse być może nie tańszym, ale bezpieczniejszym z wielu powodów zamiennikiem jako ośrodek produkcji, jednak pozostaje otwarte pytanie czy może czerpać z tego należne profity, czy profity te trafiać będą np. do Niemiec. To w dużej mierze dzięki temu, że nadal mamy tyle zakładów produkcyjnych, tak dobrze przeszliśmy przez pandemię w pierwszej fali i tak dużo eksport dorzucił do naszego PKB. Planowanie fabryk w Polsce w 2022 roku nadal wydaje się bardzo dobrym pomysłem.

4. Innowacyjne tory – czego nam potrzeba?

Mając rok 2022 jako kumulację negatywnych czynników, przez które trzeba będzie jakoś przejść, nie wolno zapominać o budowaniu przyszłości. Tu potrzeba jasnej wizji kształtowania kadr, dzięki którym chcemy wygrywać najbliższe lata wyścigu gospodarczego. Choć przy okazji walki o skrócenie łańcuchów dostaw wniosek jest taki, że powinniśmy jednak starać się być tą fabryką Europy, na dłuższą metę ściganie się na tym Polu z Azją może być tylko życzeniowe. W dalszej perspektywie przekierowanie polskiej gospodarki na innowacyjne tory nadal, w mojej ocenie, jest słuszne. Nie można w tym zwalniać, bo lada moment, jak było w przypadku bankowości, w jednej chwili z bycia technologicznym liderem staniemy w jednym szeregu z Zachodem, który szybko nadrobił straty w bankowości.

Bardzo niebezpiecznym zjawiskiem tez staje się zmęczenie kolejnym rokiem życia w pandemii. Już wiemy, że globalnym zjawiskiem i trendem grudnia stały się masowe odejścia z firm z powodów psychicznych – ludzie już dosłownie mają dość i bez większego powodu rzucają swoją pracę. To zjawisko w 2022 roku tylko się nasili, ponieważ skutecznej szczepionki, ani końca pandemii nadal nie widać.

W skrócie, na każdym polu, w Polsce i w Europie, rok 2022 zapowiada się jako rok bardzo trudnej walki o to, aby ani nie zwariować, wytrzymać, ale jednocześnie nie zostać rozegranym frajerem. Dlatego z całego serca życzę Państwu ogromu siły i wytrwałości, ponieważ zapowiada się najtrudniejszy rok do tej pory.

Maksymilian Wysocki

Powiązane tematy

Komentarze