Uniosceptycy w natarciu
Wraz ze zbliżającymi się wyborami do Europarlamentu coraz częściej tygodniki sięgają po uniosceptyków. Temat to wdzięczny, w końcu utarło się robić z nich wariatów, faszystów, albo post-hitlerowców w zależności od tego, co w danym kraju najbardziej “rusza” gawiedź. I tak Nigel Farage i jego koledzy z Ukip to wariaci, Marine Le Pen wraz z Frontem Narodowym jest faszystką (co w gruncie rzeczy jest prawdą, ale kto we Francji nie jest faszystą?), Bernd Lucke z niemieckiej Alternative für Deutschland to wypisz wymaluj Hitler, a w Polsce PiS to obelga sama w sobie. Pomimo tego, że praktycznie w każdym zakątku Unii Europejskiej ze względu na swoją do niej niechęć, wpychani są do jednego worka, to diametralnie różne ugrupowania.
Do szeregu uniosceptycznych partii zaliczane są partie głoszące hasła marxistowskie. Niemiecka die Linke, której przedstawiciele nie uważają, aby słusznie miniona epoka NRD była rzeczywiście „słusznie miniona”, na plakatach wypisuje „100% Sozial”, w swoich strukturach mają frakcje komunistyczną, a ich główną bolączką jest fakt, iż w Europie tyle liberalizmu (?). Podobnie grecka SYRIZA, która już nie wie za co się złapać. Są alter-globalistami, eko-komunistami, anty-kapitalistami, feministami, maoistami, trockistami i żeby to jakoś razem spiąć mówią o sobie „radykalna lewica”. W odróżnieniu od die Linke, która w Niemczech jest partią małego znaczenia, grecka SYRIZA to główna partia opozycyjna. Nic dziwnego, bowiem wszystkie postulaty partii odpowiadają rozleniwionym i znudzonym Grekom – wszystko należy im dać, a UE to zło wcielone, ponieważ nie chcą im dać. Oczywiście to, że dostają najwięcej nie jest argumentem – w końcu to partia lewicowa.
Zupełnie po drugiej stronie barykady znajduje się Ukip, który jest partią„zdroworozsądkową”. Jej członkowie starają się pokazać, jak absurdalny porządek rzeczy aktualnie obowiązuje w całej Europie i winą za kryzys zarówno gospodarczy, jak i społeczny obarczają irracjonalne pomysły miłościwie nam panujących. Uważają, że obywatele powinni móc w jak największym stopniu dysponować owocami swojej pracy, chcą ukrócenia rozdętego socjalu. Walczą z wszechobecną poprawnością polityczną, będącą przedmurzem cenzury oraz z chorą imigracją. Nigel Farage wielokrotnie podkreślał, że inny imigrant przyjeżdża do kraju wolności gospodarczej, a inny do rozbuchanego socjalu i to na tych pierwszych ich partii zależy. Nie uważają, aby protesty mniejszości islamskich żądających wprowadzenia prawa Sharia winny być częścią wyspiarskiej codzienności. Są przeciwni obecnej integracji Europy, która polega głównie na ograniczaniu biznesu i wolności obywatelskich. To zbyt duża ingerencja UE jest dla nich problemem. Ciężko znaleźć jakiekolwiek punkty wspólne z frakcją lewicowych uniosceptyków.
Najbardziej egzotyczną partią europejskich uniosceptyków jest holenderska PVV. Ich „manifest” łamie wszystkie intuicyjne podziały sceny politycznej. Uważają, że należy ukrócić przemoc wobec żydów i środowiska LGBT, która pochodzi głównie od wyznawców Allaha („islamic corner”). Chcą zamknięcia islamskich szkół, zakazania islamskich „praktyk” względem kobiet, chcą opodatkować (?) islamskie chusty i zakazać sprzedaży/posiadania Koranu. Wznoszą hasła antyimigracyjne, chcą aby skazanych obcokrajowców lub „wielopaszportowców” po odbyciu wyroku wysyłać do kraju pochodzenia, wymagać perfekcyjnego holenderskiego i minimum 10-cio letniego pobytu w Niderlandii w celu uzyskania świadczeń socjalnych. Chcą zniesienia zakazu palenia w knajpach, zaprzestania prowadzenia propagandy globalnego ocieplenia, a w szczególności zniesienia podatków i certyfikatów CO2 oraz finansowania wszelkiego rodzaju zielonych fanaberii jak np. wiatraki, czy solary. Opowiadają się za zaprzestaniem finansowania z pieniędzy publicznych lewicowych organizacji oraz propalestyńskiej propagandy. Uznają, że podstawą holenderskiej kultury jest dominacja judeo-chrześcijanizmu, z której bezpośrednio wynikają pełne prawa dla środowisk LGBT oraz wsparcie dla Izraela. Chcą powrotu do Guldena (holenderska waluta sprzed Euro), wyjścia z Unii Europejskiej oraz likwidacji Parlamentu Europejskiego. Ich program sprawia wrażenie zbieraniny najpopularniejszych wśród Holendrów haseł. Bez żadnej idei nadrzędnej determinującej postulaty. Na razie PVV są najpopularniejszą siłą w prognozach wyborczych do Europarlamentu – aż 17% chce oddać swój głos na młodą, patchworkową partię.
Do drużyny uniosceptyków wpisane są również partie będące zupełnie nienowymi tworami w Europie. Między innymi francuski Front Narodowy Marine Le Pen, polskie Prawo i Sprawiedliwość, czy włoskie Forza Italia Silvio Berlusconiego. Trudno znaleźć ich wspólne cechy z niemal libertariańskim Ukip, czy alter-eko-pro-maoistami.
Tworzenie drużyny europejskich uniosceptyków mocno mija się z rzeczywistością, bowiem każda z partii, które wpisujemy w ten nurt jest zupełnie inna i nie po drodze im ze sobą. Odnoszę wrażenie, że usilne tworzenie z nich jednego frontu to zagrywka propagandowa mająca na celu ukazać, że to tylko „kilku europejskich odchyleńców”, a nie popularny wśród różnych grup na Starym Kontynencie postulat. Mnogość i różnorodność partii, czy też środowisk mających negatywny stosunek do Unii Europejskiej świadczy o kiepskiej jakości życia w jej ramach, tak więc zamiast zamiatać temat pod uniosceptycyzm powiedzmy otwarcie: potrzeba reform.
----------------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------------
Kup książkę wSklepiku.pl!