Zarabiamy dużo czy mało? To zależy od wskaźnika
Dziś sporo informacji o wynagrodzeniach: ta najważniejsza dotyczy wzrostu płac w listopadzie rok do roku o 13,9 proc. o czym poinformował GUS. Dane odnoszą się tylko do tych firm, które zatrudniają co najmniej 10 osób.
To wciąż jednak wolniejszy wzrost niż inflacja – o czym przypomniał Polski Instytut Ekonomiczny. Inflacja to obecnie ponad 17.4 proc. I według prognoz będzie w przyszłych miesiącach wzrastać.
We wtorek Główny Urząd Statystyczny poinformował, że przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw w listopadzie 2022 r. wyniosło 6.857,96 zł, a zatrudnienie w tym samym sektorze rdr o 2,3 proc. Płace najszybciej rosną w górnictwie (36 proc.) oraz transporcie (25 proc.). O podwyżkę najtrudniej w usługach, gdzie wynagrodzenia w porównaniu do ubiegłego roku wzrosły tylko o 6,1 proc – podali analitycy PIE.
Zwrócili też uwagę, że wynagrodzenia nie nadążają za inflacją już kolejny miesiąc z rzędu. Ich zdaniem słabnąca siła nabywcza utrzyma się przez większą część przyszłego roku. Na pocieszenie dodali, że spadek realnych wynagrodzeń obserwowany jest praktycznie w całej Europie.
W tym miejscu warto przytoczyć też inne dostępne dane. Unijny urząd statystyczny Eurostat opublikował nowy wskaźnik wynagrodzeń wśród krajów członkowskich. Polska zajmuje w nim czwarte miejsce - od końca. Niższe średnie wynagrodzenie brutto odnotowano w Bułgarii, na Węgrzech i w Rumunii.
Nowy wskaźnik dotyczący rynku pracy mówi o średnich rocznych skorygowanych wynagrodzeniach pracowników zatrudnionych w pełnym wymiarze czasu pracy w UE. W 2021 roku w UE wynosiło ono średnio 33,5 tys. euro. Polska z kwotą 14,4 tys. euro znalazła się w tyle. Najwyższy wskaźnik odnotowano w Luksemburgu - 72,2 tys. euro.
Po co w ogóle ten nowy wskaźnik? Potrzebny jest do realizacji jednej z dyrektyw przyjętych przez UE, tzw. „niebieskiej karty”. To unijny system przyjęć wysoko wykwalifikowanych obywateli państw trzecich, którzy chcą mieszkać i pracować w UE.
Portal HR Plus wyjaśnia, że dyrektywa nakazuje stosowanie nowego wskaźnika przy ustalaniu średniego rocznego wynagrodzenia brutto dla każdego państwa członkowskiego UE oraz przy udzielaniu zezwoleń na pracę wysoko wykwalifikowanym pracownikom.
Nowe przepisy, czyli tzw. „niebieska karta” ma za zadanie przyciągnąć do UE wysoko wykwalifikowanych pracowników na bardziej elastycznych warunkach, z rozszerzonymi prawami i możliwością łatwiejszego przemieszczania się do innego państwa członkowskiego UE dla posiadaczy niebieskiej karty UE. W ten sposób nowe przepisy mają sprawić, by kluczowe sektory gospodarki UE, które już teraz cierpią z powodu braków kadrowych były mniejsze – czytamy na portalu.
Chodzi więc o ściąganie do UE osób o potrzebnych kwalifikacjach. Największe i pogłębiające się braki dotyczą oczywiście IT.
Jednak – chociaż polskie wynagrodzenia według tego właśnie wskaźnika są niezadowalające to trzeba mieć na uwadze jeszcze jedną ważną kwestię: płace minimalną. Pod tym względem na pewno nie mamy nad czym ubolewać.
Otóż płaca minimalna według zapewnień polskiego rządu jest na europejskim poziomie i spełniamy warunki, które są przyjmowane w Parlamencie Europejskim. Mówił o tym niedawno w Sejmie wiceminister rodziny i polityki społecznej Stanisław Szwed.
Jeśli skonfrontujemy naszą płace minimalną z propozycjami i warunkami, które są przyjmowane w Parlamencie Europejskim to my te warunki spełniamy – przekazał.
Płaca minimalna w Polsce w 2015 roku wynosiła 1750 zł, teraz to jest 3010 zł, a w przyszłym roku wzrośnie aż dwa razy - od stycznia będzie wynosiła 3490 zł, a od lipca 3600 zł. A to oznacza wzrost o 72 proc. Została też wprowadzona godziwa stawka za godzinę pracy – od połowy przyszłego roku będzie to 23,50 zł. To ochrona przed nieuczciwymi praktykami pracodawców.
Swoją droga – gdyby już teraz płace nadążały za inflacją – czy zmaganie się ze spiralą płacowo – cenową byłoby w ogóle realne?