Prezes zrobił łaskę, że przyjął pracę za dziesiątki tysięcy złotych
I nie ma to nic wspólnego z upartyjnianiem gospodarki, z załatwianiem pracy kolesiom, z partyjnymi sitwami, klikami i kupowaniem głosów! Nic z tych rzeczy, takie ruchy, to za PiS-u, naprawdę.
Wszystko dlatego, że za stery Kompanii Węglowej chwycił menadżer nie byle jaki. Mirosław Taras zna się bowiem na wszystkim i wszystkim pokierować może. Był już nawet dyrektorem kopalni Bogdanka. Prawdomówny Taras zapewnia, że znakomitym, ale odejść musiał.
Jednak taki talent nie może się zmarnować. Platformerski prezydent Lublina Krzysztof Żuk szybko z bezrobotnego dyrektora kopalni uczynił szefa miejskiej ciepłowni, konkursami się nie przejmował. A co tam, żal by się taki talent marnował, prawda?
Prezydent jest bardzo kompetentny i jak zobaczył na rynku dobrego menedżera, to zaproponował mu pracę — mówił „Dziennikowi Wschodniemu” o sobie imć Taras. Dobry menedżer ma jednak swoje wymagania, na dzień dobry podniesiono mu pensję, by zarabiał ponad 23 tys. złotych plus premie, nagrody i takie tam. Sporo?
Nie jestem człowiekiem spod budki z piwem, mam osiągnięcia, a jak się zatrudnia fachowca, to trzeba spełnić jego wymagania. W pewnym stopniu to była łaska, że przyjąłem tę pracę — dodał znany ze skromności prezes. Taras to człowiek obyty i inteligentny, wie, kto mu chleb daje, dlatego zaangażował się partyjnie.
Platforma Obywatelska doceniła to i wpisała go na dziewiąte miejsce na liście. Miał pracować na lubelską jedynką, Misia Kamińskiego, ale partia rzuciła go na odcinek katowicki.
No cóż, może dzięki temu ruchowi węgla do Europy eksportować nie będziemy, ale cały czas mamy szansę wyeksportować prezesa.