TYLKO U NAS
Budżet 2024: jest gorzej niż było
Deficyt w projekcie budżetu na 2024 rok przygotowanym przez rząd Mateusza Morawieckiego miał wynieść 165 mld zł. Znacznie wyższą dziurę budżetową zaplanowała ekipa Donalda Tuska: sięgnie ona 184 mld zł. O ile wersja Mateusza Morawieckiego wywołała fale krytyki, najnowszy wariant budżetu takich reakcji nie spowodował. Czyżby 184 to mniej niż 165?
Oczywiście, że nie, ale nie jest to kwestia matematyki. Budżet przygotowany przez rząd Zjednoczonej Prawicy był odsądzany od czci i wiary, widziano w nim koniec polskiej gospodarki, zapowiadano katastrofę. Deficyt był traktowany jako przykład fatalnych rządów, które doprowadziły Polskę do zapaści gospodarczej. Tego typu narracja oczywiście mijała się z faktami, gdyż parametry gospodarki były dobre, a pieniądze w budżecie zapewnione na realizację wszystkich zaplanowanych wydatków.
W budżecie nowego rządu już tak różowo nie jest. Czyżby zmieniło się otoczenie gospodarcze, pogorszyły się prognozy na 2024 rok? Otóż nie. Ministerstwo Finansów zachowało takie same założenia, jakie przyjął Mateusz Morawiecki: tempo wzrostu PKB w przyszłym roku przyspieszy do 3 proc., a inflacja spadnie do 6,6 proc. Z punktu widzenia prognoz, ma być więc lepiej a nie gorzej. Zdaje się podobnego zdania jest nowy minister finansów, Andrzej Domański, który podczas prezentacji budżetu mówił, że spodziewa się wzrostu wpływów ze wszystkich podatków. A to znaczy, że gospodarka będzie rosła.
Mimo jej dobrego stanu i lepszych prognoz, praktycznie wszystkie najważniejsze wskaźniki w projekcie budżetu 2024 nowego rządu są znacznie gorsze niż u jego poprzedników. Deficyt budżetowy jest wyższy o 19 mld zł, dochody spadną o 2,5 mld zł, potrzeby pożyczkowe (netto) wzrosną do 252 mld zł z 225 mld zł, a deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych (General Government) w 2024 wyniesie 5,1 proc. PKB (w wersji przygotowanej przez Mateusza Morawieckiego było to 4,5 proc.).
To nie koniec, bo minister Adam Domański uwzględnił w dochodach na 2024 zysk NBP w wysokości 6 mld zł, którego oczywiście nie będzie, bo aktywa walutowe zgromadzone w banku centralnym w drugiej połowie tego roku mocno straciły na wartości. Wiedza o niemożliwej do przewidzenia kilka miesięcy temu stracie (mocna aprecjacja złotego było anomalią rynkową) jest wiedzą ogólnie dostępną, doskonale znaną analitykom finansowym.
Na razie te zdecydowanie gorsze parametry budżetu na 2024 rok nie wzbudziły większych emocji, chociaż jeszcze nie tak dawno, gdy pojawił się projekt autorstwa rządu Mateusza Morawieckiego, negatywnych komentarzy nie brakowało. Zobaczymy, jak sytuacja ułoży się w przyszłym roku, gdy rosnące potrzeby budżetu trzeba będzie zaspokoić. A będą one dużo większe niż planował Mateusz Morawiecki. Według ministra Andrzeja Domańskiego, zainteresowanie zagranicy kupnem polskich obligacji jest duże, jednak czy nie przestraszą się oni gorszych parametrów budżetowych? Na przykład pogorszy się zadłużenie sektora fiskalnego – z 53,9 proc. PKB do 54,1 proc. PKB – co ma bezpośredni wpływ na ocenę wiarygodności kredytowej rządu.
Uważnie przyglądają się mu agencje ratingowe, które tą zmianą mogą być negatywnie zaskoczone. Na przykład Fitch planuje w 2024 r. dwa przeglądy ratingu Polski: 10 maja i 8 listopada. Na razie spośród trzech największych agencji wiarygodność kredytową Polski najwyżej ocenia Moody’s - na poziomie „A2”. Moody’s wydał swoją opinię we wrześniu, jeszcze przed wyborami do Parlamentu. - Polskie rządy tradycyjnie były konserwatywnie fiskalnie, a obecny szef rządu [Mateusz Morawiecki -sk] mówił o konieczności ograniczenia wydatków – pisał Moody’s.
Czy agencje, których ratingi mają bardzo duży wpływ na opinie inwestorów, a tym samym na cenę polskiego długu, podtrzymają swoją ocenę? Wcale nie musi tak być, bo konstrukcja obecnego budżetu 2024 – z punktu widzenia gospodarki - jest gorsza niż jego poprzednia wersja.
Stanisław Koczot, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Bankowej”
»» O aktualnym stanie finansów państwa czytaj też tutaj: