TYLKO U NAS
Sztuczna inteligencja ufundowana na kradzionym?
Truizmem jest przypomnienie, że technologiczne kolosy stały się ponadnarodowymi korporacjami, które stają jak równy z równym z władzą polityczną, jaką są rządy wielu mniejszych krajów. Co innego sądy, zwłaszcza amerykańskie; z nimi ciągle nawet Google i Microsoft, mające pod ręką bataliony najlepszych adwokatów muszą się liczyć.
W nowym roku zza oceanu przyszły dwie warte odnotowania informacje, jak zderzają się apetyty technologicznych kolosów z sądowymi rozstrzygnięciami.
5 mld dolarów kary za szpiegowanie
Jak podał portal wirtualnemedia.pl koncern Alphabet, do którego należy Google, w ramach ugody sądowej zawartej w Kalifornii, zapłaci 5 mld dolarów za gromadzenie danych użytkowników w przeglądarce Google włączonej w trybie incognito.
Grupa amerykańskich użytkowników Google Chrome wytoczyła Alphabetowi pozew zbiorowy w 2020 roku, oskarżając koncern o zbieranie danych z przeglądarek uruchamianych w trybie incognito – pisze portal wirtualnemedia.pl. Działo się tak, choć Google zapewniało klientów, że ten tryb całkowicie chroni ich prywatność. Było jednak inaczej, koncern śledził użytkowników w przeglądarce przez swoje narzędzia analityczne, pliki cookies i aplikacje.
Czyli krótko mówiąc wprowadzono ich w błąd oferując produkt, nie zdradzając, że prawdziwą „walutą” jaką klient płacił za dostęp do internetowego „wszechświata” były informacje osobiste. Bo Google mógł uzyskać dostęp do szerokiego spektrum danych generowanych przez klienta w internecie począwszy od preferencji zakupowych czy żywieniowych, skończywszy na – jak to sformułowano w pozwie „potencjalnie zawstydzających rzeczach”.
Znamienny jest następujący fragment relacji na wirtualnemedia.pl: Wcześniejsze próby porozumienia z prawnikami Google spełzały na niczym. Ugodę udało się zawrzeć na ostatniej prostej negocjacji, dzięki czemu rozpatrujący sprawę sąd okręgowy w Oakland w Kalifornii zawiesił rozprawę wyznaczoną na 5 lutego 2024 r. Treść ugody ma zostać podpisana przez strony najpóźniej 24 lutego 2024 r.
Konkluzje dokumentu ugody, wyciśnięte z prawnego kontekstu, mogą być bardzo interesujące i mieć dalekosiężne skutki, zważając na to, że będą precedensem, do jakiego amerykański wymiar sprawiedliwości będzie się teraz odwoływał.
„Występek założycielski” sztucznej inteligencji
W piątek 5 stycznia portal CNBC doniósł o niezwykłym pozwie wniesionym w Nowym Jorku przeciw koncernowi Microsoft i należącej do koncernu spółce OpenAI, która dla komputerowego giganta z Redmont prowadzi projekty sztucznej inteligencji, z flagowym produktem jakim jest chatbot o nazwie ChatGPT.
Dwóch pisarzy pozwało firmy, oskarżając je o kradzież intelektualną dzieł chronionych prawami autorskimi, by wykorzystywać idee i treści w nich zawarte przy konstruowaniu systemów sztucznej inteligencji.
»» O rozwoju sztucznej inteligencji czytaj też tutaj:
Tym zawodom nie zagraża sztuczna inteligencja
Sztuczny umysł zacznie z nami dyskusje? Już za chwilę
AI ożywi zmarłych? Scenariusz jak z „Cyberpunka”!
To kolejny z serii podobnych pozwów – podkreśla portal CNBC. We wrześniu 2023 r. grupa wybitnych amerykańskich pisarzy, wśród nich był słynny George RR Martin, pozwała OpenAI za naruszenie praw autorskich.
W końcu 2023 r. podobny złożyła redakcja jednej z najpotężniejszych i poważanych gazet w USA „The New York Times”, która pozwała Microsoft i OpenAI, za naruszenia praw autorskich, polegające na wykorzystywaniu chronionych prawem autorskim treści gazety do „uczenia” sztucznej inteligencji.
Zostawiając na boku kwoty roszczeń, które sięgają kwot siedmiocyfrowych to głos sądowej instancji będzie tu niezwykle interesujący. Sędziowie w takiej czy innej formie zajmą bowiem stanowisko w kwestii, tego, czy w poszukiwaniu technologicznego postępu są granice; czy nie mamy do czynienia przypadkiem z „występkiem założycielskim” firm technologicznych, czyli budowaniem potencjału AI na bezpardonowym „karmieniu” jej zasobami całej cywilizacji, tworzonymi przez miliony twórców i autorów książek, tekstów, fotografii, grafik, z których dziś mało który ma możliwość i siły, by powiedzieć „non possumus” temu procederowi…
Ktoś powie, że upierając się przy tym, że sądy mogą moderować aktywność biznesu w eksplorowaniu obszarów nieznanych, zgadzamy się, że już nie wolny rynek pisze reguły, ale trzecia władza. Jednak bez kontroli sądów wolny rynek w przypadku informatycznych kolosów zamieniłby się w swoją karykaturę.
Krzysztof Kotowski