Wielkie dzięki, Rosjo!
Rosja ma w zwyczaju zapisywać się złotymi zgłoskami. Gdzie się nie pojawi, tam wszyscy zachwyceni. Zwłaszcza na Ukrainie. W 32. Holodomor, w 46. wielka bida, w 91. wejście w erę kapitalizmu na wzór radziecki, no i teraz przy okazji Majdanu. Rosja, o pardonsik! „Separatyści”, zdają się chcieć powtórzyć wiekopomne wydarzenie jakim bez wątpienia był Holodomor. Na ten rok przygotowali 6,5 procentową obniżkę PKB – donosi internetowe wydanie der Spiegel. Nie trzeba uzasadniać, że dla Ukrainy to jak wyrok śmierci. Na razie w zawieszeniu.
Z szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynika, że pomimo wprowadzenia przez ukraiński rząd wszystkich kroków koniecznych do zminimalizowania negatywnych efektów kryzysu oraz podjęcia akcji wskrzeszających ledwo dyszącą gospodarkę, całość „wypadków wschodnich” ciągnie kraj niesamowicie w dół. IMF chce pomóc 17 miliardową (w ojro) dotacją.
Co konkretnie powoduje zwijanie się gospodarki? Przede wszystkim walki zbrojne nie tylko skutecznie uniemożliwiające rozwój jakiejkolwiek przedsiębiorczości, ale też niszczące wszystko, co udało się dotychczas wypracować. Również „schlechter Ruf”, spowodowany ostatnią przygodą malezyjskiego samolotu powoduje wycofanie się inwestorów z regionu.
Wina Ukraińców w tym żadna. Protestami chcieli się wydostać z kryzysu, jaki im cały czas serwowało „ukierunkowanie” na Moskwę i pozostawanie z nią w „sojuszach”, w praktyce oznaczające bycie strefą tamtejszych wpływów.
Ukraina to teren, który powinien kwitnąć. Duży kraj, obfitujący w bogactwa naturalne, idealny pod turystkę (niewysokie góry, piękne morze) i stosunkowo blisko bogatej Europy. Można znaleźć pewne punkty wspólne z Hiszpanią – biedny kraj na uboczu Europy, za to o wielkim potencjale. Hiszpania wykorzystała szansę perfekcyjnie, bo przecież pomimo obecnego kryzysu jest krajem zachodnim, zupełnie cywilizowanym, kojarzącym się raczej z nadawaniem trendów w architekturze, świetną sztuką i wybornym jedzeniem. A przecież jeszcze nie tak dawno, bo w latach 80. kraina Sangriji kojarzona była głównie z bezzębnym rolnikiem i wychudzoną krową. Ukraina mogłaby być drugą Hiszpanią, ale „nie, bo Rosja”.
Z drugiej strony słabość Ukrainy to szansa dla nas. W obliczu nędznej demografii oraz wysokich kosztów pracy warto by było uchylić troszeńkę wrota nad Bugiem. Napływ tańszej siły roboczej oraz młodych, zdolnych wykształconych byłby dla nas jednoznacznie pozytywny, jednocześnie budowalibyśmy dobre relacje z Kijowem. Tylko której to my geopolitycznej szansy w tej naszej rzewnej historii nie zmarnowaliśmy?
Podsumować można to tak: cała post-sowiecka Europa dziękuje bratniej Rosji. Bo przecież wszyscy coś wspaniałego im zawdzięczamy. Na przykład Polacy abstrahując od tak oddalonych w wartkim nurcie historii wydarzeń, że niektórzy pracownicy IPN w ogóle sobie nie przypominają (starożytna Grecja, czy coś tam) jak zbrodnia katyńska, zbrodnia na żołnierzach wyklętych i lata cudownego PRLu, z którego tylko Jaruzelski wyszedł bez szwanku, to przecież za każdym razem, kiedy Rosjanie pojawiają się w Polsce cena za metr sześcienny gazu cudownym sposobem wzrasta...