Dlaczego PSL przegrywa polskie rolnictwo?
W ciągu ponad siedmiu lat kierowania rządem, Donald Tusk udowodnił, że nie ma sobie równych w składaniu obietnic bez pokrycia, jak wiadomo również prawdomówność i odpowiedzialność za wypowiadane słowa nie należą do najmocniejszych cech szefa rządu.
Wydaje się, że wracający po półtora rocznej przerwie na stanowisko ministra rolnictwa Marek Sawicki postanowił pójść w ślady premiera, próbuje zaklinać rzeczywistość i hojnie sypie obietnicami szybkiego załatwienia problemów postulowanych przez środowisko rolnicze, które rządzący dotychczas uważali za nieistniejące lub niemożliwe do załatwienia.
Afrykański pomór świń i spadek pogłowia trzody
Niemal przy okazji rozwiązał problem skupu tuczników ze strefy buforowej wyznaczonej po stwierdzeniu afrykańskiego pomoru świń (ASF) u dwóch padłych dzików– problem, który przerósł Stanisława Kalembę i stał się oficjalnym powodem jego rezygnacji. Media głównego nurtu szeroko komentowały starania Sawickiego o odzyskanie rynków zewnętrznych dla polskiej wieprzowiny, praktycznie przemilczając informacje, iż w ostatnich latach doszło do drastycznego spadku pogłowia trzody chlewnej, w rezultacie którego z eksportera staliśmy się per saldo importerem i to mimo znacznego spadku spożycia mięsa wieprzowego na głowę mieszkańca w naszym kraju.
Propaganda sukcesu a rzeczywistość
Dziesiąta rocznica przystąpienia Polski do Unii Europejskiej minęła w atmosferze euforii i propagandy sukcesu. Do największych osiągnięć zaliczono sukcesywny wzrost obrotu towarami rolno-spożywczymi i dodatnie saldo tej wymiany. Jednak sytuacja wygląda mniej optymistycznie po analizie struktury towarowej handlu. Dodatkowo dane GUS ujawniają wystąpienie niepokojących trendów. W 2012 r. w porównaniu z rokiem poprzednim globalna produkcja rolnicza obniżyła się o 0,4% w wyniku zmniejszenia produkcji zwierzęcej (o 1,4%), przy jednoczesnym niewielkim wzroście produkcji roślinnej (o 0,5%). Spadek produkcji zwierzęcej był efektem zmniejszenia produkcji żywca wieprzowego, wołowego, cielęcego, jaj kurzych, jak również pogłębiającego się procesu redukcji pogłowia trzody chlewnej. Pogorszyły się również rynkowe uwarunkowania produkcji rolniczej. Wskaźnik relacji cen („nożyce cen”) wynosił 97,8. Dynamika wzrostu przeciętnych cen towarów i usług zakupywanych na cele bieżącej produkcji rolnej i na cele inwestycyjne (106,5) była wyższa od dynamiki wzrostu cen produktów rolnych sprzedawanych przez gospodarstwa indywidualne (104,2). GUS nie opublikował jeszcze danych za 2013 r., jednak mając na względzie znaczny spadek cen podstawowych płodów rolnych i dalsze zmniejszenie produkcji zwierzęcej, można przewidywać znaczne pogłębienie niekorzystnych trendów.
Za krótka kołdra
W czerwcu minister Marek Sawicki korzystając z pomocy swoich kolegów z PSL, niczym fakir zaczął zaklinać istniejącą rzeczywistość i tak mieszać w rolniczym worku (przesuwając środki z II filara do filara I, środków z puli melioracji do środków przeznaczonych dla młodych rolników, zabierając wszystkim i dodając tylko niektórym), aby rolnicy nie zauważyli prostej prawdy, że na płatności bezpośrednie w latach 2015-2020 (na PROW również) jest mało środków z budżetu unijnego i prawie wcale z krajowego. Politycy PSL liczą pewnie także, iż zdezorientowani i skłóceni rolnicy zagłosują ponownie na tych którzy im ten los zgotowali, czyli na koalicję PO-PSL.
Rolniku zabezpiecz się sam
Także w ostatnim czasie Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi skierowało do konsultacji projekt założeń projektu ustawy o utworzeniu Funduszu Wzajemnej Pomocy w Stabilizacji Dochodów Rolniczych. Wydaje się, że projekt ma stanowić odpowiedź na zgłaszany od kilku lat przez NSZZ RI „Solidarność”, postulat rozpoczęcia prac nad stworzeniem Funduszu Świadczeń Gwarantowanych za sprzedawane produkty rolne, którego celem byłoby przynajmniej częściowe wypłacenie producentom rolnym należności finansowych za odstawione produkty rolne w sytuacji upadłości bądź czasowej niewypłacalności podmiotu skupowego. Wprawdzie jest to dopiero projekt projektu założeń ustawy, a same założenia są w większości nie do zaakceptowania przez rolników. Ponieważ fundusz ma zabezpieczać przed skutkami działalności nieuczciwych podmiotów skupowych, a przewidują obciążenie rolników całością kosztów jego utworzenia i funkcjonowania. Jednak liczy się rozpoczęcie prac – wszak na horyzoncie kolejne wybory i wrażliwość na ludzką krzywdę będzie mile widziana, poza tym nikt nie zarzuci ministrowi, że nie reaguje na postulaty środowiska.
Sawicki „wspiera” sprzedaż bezpośrednią
Wydaje się, iż w miarę upływu czasu minister M. Sawicki poczyna sobie coraz odważniej. Na konferencji prasowej podczas posiedzenia Konwentu Marszałków Województw RP, w Lublinie w dniu 3 lipca br., zapowiedział, że resort rolnictwa zamierza umożliwić rolnikom samodzielne przetwarzanie mięsa i bezpośrednią sprzedaż wyrobów we wspólnie prowadzonych sklepikach. „ Chcemy to zrobić na wzór bawarski czy szwajcarski, gdzie rolnicy mogą swoje przetworzone produkty (mięsne- PAP) we wspólnie tworzonych sklepikach wprowadzać do sprzedaży detalicznej, bez konieczności dodatkowej rejestracji czy wymagań weterynaryjno- sanitarnych”- powiedział Sawicki. Zdaniem ministra byłoby to możliwe na początku przyszłego roku „jeśli dobrze się sprężymy”. Zauważył on również, że sprzedaż bezpośrednia gospodarstw rolnych w Polsce jest niewielka, cyt.: „Jeśli w Grecji czy we Włoszech w sprzedaży bezpośredniej może być 30 proc. i więcej produkcji, a w Polsce szacuje się, że jest to kilkanaście procent to widać, że rezerwy są ogromne”
Cytowane wyżej fragmenty wypowiedzi ministra M. Sawickiego w środowisku ludzi walczących o prawo polskich gospodarstw rodzinnych do przetwarzania i sprzedaży bezpośredniej swoich produktów, powinna wzbudzić entuzjazm – oto minister uznał nasze argumenty i zaczął mówić naszym językiem. Nie wzbudziła. Pozostała nieufność i niedowierzanie, brzmi w tych wypowiedziach jakaś fałszywa nuta. Przecież M. Sawicki jest ministrem rolnictwa z niewielką przerwą od jesieni 2007 r., a jak sam przyznaje nie jest nawet pewien, wydania jakich aktów prawnych będzie wymagało spełnienie jego obietnic, cyt.: „ Czy to będzie wymagało ustawy, jeszcze do końca nie jestem pewien, być może tylko rozporządzeń”.
Nasze wątpliwości odnośnie realności obietnic Sawickiego pogłębia fakt, iż jeszcze w połowie kwietnia Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przekazało do Podkomisji Nadzwyczajnej do spraw zmian legislacyjnych dotyczących sprzedaży bezpośredniej przetworów rolnych Sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, projekt rozporządzenia w sprawie wymagań weterynaryjnych przy produkcji produktów pochodzenia zwierzęcego przeznaczonych do sprzedaży bezpośredniej , którego zapisy niewiele zmieniały w obecnym stanie prawnym. Proponowane limity były odpowiednie dla średnich zakładów przetwórczych, a nie dla małych gospodarstw chcących przetwarzać i sprzedawać własne produkty. Ponadto projekt rozporządzenia nawet nie przewidywał dopuszczenia do sprzedaży bezpośredniej mięsa wieprzowego i jego przetworów, a minister Marek Sawicki na spotkaniu z zachodniopomorskimi rolnikami w dniu 28 kwietnia 2014 r. stwierdził, że dla zaakceptowania takiego rozwiązania brakuje stosownej większości.
Warto przypomnieć, iż w Polsce w stosunku do sprzedaży bezpośredniej stosuje się przepisy w zakresie higieny środków spożywczych, które Parlament Europejski i Rada określiły dla przedsiębiorstw sektora spożywczego. Dzieje się tak mimo, że Parlament Europejski i Rada wyraźnie stwierdziły, iż nie mają one zastosowania do bezpośrednich dostaw, dokonywanych przez producenta, małych ilości surowców do konsumenta końcowego lub lokalnego zakładu detalicznego, bezpośrednio zaopatrującego konsumenta końcowego. Regulacje w tym zakresie państwa członkowskie winny ustalić na mocy prawa krajowego – ale w Polsce dotychczas takich przepisów nie uchwalono.
Gospodarowanie gruntami
Jednak największa manipulacja opinią publiczną odbywa się w zakresie spraw związanych z gospodarowaniem gruntami rolnymi, choć właściwszym byłoby określenie – w zakresie spraw związanych z wyprzedażą gruntów, bo z gospodarowaniem ma to niewiele wspólnego.
Rys historyczny
Problem dotyczy szczególnie terenów Polski zachodniej i północnej. Jak wiadomo decyzją mocarstw zwycięskich Polska otrzymała te ziemie po II wojnie światowej jako rekompensatę za utracone tereny wschodnie II Rzeczypospolitej. Zasiedlili je wysiedleńcy z Kresów, częściowo z Polski Centralnej, a także Ukraińcy wysiedleni w akcji „Wisła” z Polski Południowo – Wschodniej. Jednak właścicielem ziemi zostało państwo. Za czasów PRL obowiązywała doktryna według której chłopi nie powinni posiadać ziemi ornej na własność, powszechne były dzierżawy wieczyste. Dominowały państwowe gospodarstwa rolne (PGR), a dzierżawcy i właściciele indywidualni mieli zakładać „kolektywne gospodarstwa” (kołchozy), na szczęście forma ta na większą skalę się nie przyjęła. Prowadzona polityka uniemożliwiła jednak polskim chłopom „wrośnięcie” w tę ziemię, czego negatywne skutki odczuwamy obecnie.
Po roku 1989 w zakresie gospodarowania gruntami w zasadzie niewiele się zmieniło. Zmieniła się tylko ideologia- komunistyczną zastąpił liberalizm zgodnie z którym rolnictwo winno być wielkoobszarowe i przemysłowe. Ziemię i majątek po byłych PGR- ach w formie dzierżawy na bardzo dogodnych warunkach, przejęli głównie byli kierownicy i dyrektorzy PGR, a po kilku latach z wykorzystaniem procedury cesji spółki z obcym kapitałem.
Ze strony liberalnych środowisk opiniotwórczych, a nawet osób sprawujących władzę, często można było usłyszeć o potrzebie likwidacji w całej Polsce ok. 2 mln mniejszych gospodarstw rodzinnych. Dopiero w końcu lat 90- tych ubiegłego wieku, pod wpływem presji środowisk rolniczych (głównie związanych z NSZZ RI „Solidarność”), organizujących akcje protestacyjne oraz dostarczających argumentów merytorycznych w postaci analiz ekonomicznych wykazujących, że sprawne ekonomicznie gospodarstwa rodzinne, osiągają najwyższą produkcyjność ziemi – rozpoczął się proces stopniowego przekazywania ziemi z dużych dzierżaw do gospodarstw rodzinnych na ich powiększenie. Podnoszono również argument, iż duże gospodarstwa upraszczają produkcję, czego efektem jest zapaść w produkcji zwierzęcej oraz bardzo niskie zatrudnienie (1-2 osoby na 1000 ha). Gospodarstwa rodzinne oprócz funkcji gospodarczej związanej z produkcją żywności, bardzo pozytywnie wpływają na rozwój obszarów wiejskich, pełniąc ważne funkcje kulturalne, społeczne i polityczne. Istotnym instrumentem w walce z doktryną liberalną okazał się art. 23 nowo uchwalonej Konstytucji mówiący, że podstawą ustroju rolnego państwa jest gospodarstwo rodzinne.
Na przełomie wieków, niska opłacalność produkcji i brak środków na inwestycje umożliwiające zwiększenie skali produkcji, znacząco ograniczały parcie gospodarstw rodzinnych na powiększanie swojego obszaru. Prawdziwy „głód ziemi” pojawił się wraz z przystąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej. Spowodował go, przyjęty w naszym kraju system jednolitej płatności obszarowej (SAPS)- będący uproszczonym sposobem wsparcia dochodów, w którym wielkość płatności zależy od powierzchni użytków rolnych w gospodarstwie. Istotny wpływ miała również, możliwość pozyskania środków wspierających modernizację gospodarstw – w tym zakup ciągników i sprzętu uprawowego.
Wraz z integracją pojawił się problem swobodnego przepływu kapitału, a co za tym idzie uwolnienia rynku ziemi i możliwość nieograniczonego zakupu polskiej ziemi rolniczej przez cudzoziemców. Wprawdzie do 30 kwietnia 2016 r. obowiązuje wynegocjowany przez Polskę okres przejściowy, mający umożliwić zachowanie kontroli nad obrotem tą najbardziej newralgiczną kategorią nieruchomości oraz zapobiec spekulacyjnym działaniom na rynku ziemi rolniczej, jednak razem z moratorium pojawiły się sposoby jego obejścia i jak wiele rozwiązań w naszym kraju, zakaz sprzedaży ziemi obcokrajowcom istnieje tylko teoretycznie.
Trudno w tej sytuacji zrozumieć podjętą jesienią 2009 r. decyzję rządu o przygotowaniu i skierowaniu do Sejmu projektu nowelizacji ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, umożliwiającego szybką sprzedaż państwowej ziemi. Nieco światła na sprawę rzuca wypowiedź Waldemara Pawlaka ówczesnego wicepremiera i ministra gospodarki, a także Prezesa PSL, który w trakcie konferencji prasowej w dniu 29.09.2009 r. stwierdził, cyt.: „ …proces sprzedaży ziemi powinien ulec przyspieszeniu, szczególnie tam, gdzie są nabywcy”. Według niego sprzedaż miała przynieść budżetowi znaczne środki, przekraczające nawet 30 mld zł. Wypowiedź ta może sugerować, iż powodem tej decyzji były potrzeby budżetu państwa. Pamiętać jednak należy, że wpływy z dzierżawy gruntów z Zasobu WRSP są również znaczne, a państwo nie traci kontroli nad swoim terytorium. Ostatecznie stosowny projekt wpłynął do Sejmu w końcu lutego 2010 r. Po długim procesie legislacyjnym ustawa została uchwalona 16 września 2011 r., a weszła w życie 3 grudnia 2011 r.
W efekcie wejścia w życie ustawy, zdecydowanie wzrosła ilość sprzedawanej przez ANR ziemi, jednak wbrew propagandzie rządzących, głównie odpowiadającego za rolnictwo PSL – ziemia ta nie służy w większości przypadków powiększeniu rodzinnych gospodarstw rolnych lecz przepływa w ręce cudzoziemców. Głównie do spółek z pozornie większościowym polskim kapitałem, wykupujących dzierżawione grunty na zasadzie pierwszeństwa nabycia, po cenach ustalonych przez rzeczoznawcę. Znacznie niższych od cen płaconych przez lokalnych rolników za ziemię kupowaną w przetargach ograniczonych.
Kapitał obcy nie poprzestał na możliwości przejęcia gruntów będących własnością spółek, poprzez wykup ich akcji lub udziałów. Podjął również próbę sięgnięcia po grunty skierowane przez ANR na powiększenie gospodarstw rodzinnych, stąd masowe pojawienie się „słupów” na przetargach ograniczonych. Rolnicze protesty i przyjęte w ich wyniku ustalenia znacznie ten proceder ograniczyły, jednak całkowicie go nie wyeliminowały.
Wyniki kontroli NIK Kontrola Najwyższej Izby Kontroli przeprowadzona na zlecenie Sejmowej Komisji do Spraw Kontroli Państwowej, dotycząca oceny działań Agencji Nieruchomości Rolnych w latach 2011- 2012 w województwach: dolnośląskim, mazowieckim oraz zachodniopomorskim, praktycznie w całości potwierdziła zarzuty formułowane przez protestujących w Szczecinie rolników.
NIK stwierdziła następujące nieprawidłowości:
Nierzetelną realizację jednego z podstawowych zadań określonych w ustawie o kształtowaniu ustroju rolnego, dotyczącego poprawy struktury obszarowej gospodarstw rolnych. Określając nieruchomości do sprzedaży, Oddziały nie uwzględniały zróżnicowania wielkości gospodarstw.
Brak przeciwdziałania występowaniu nadmiernej koncentracji nieruchomości na prywatnoprawnym (wtórnym) rynku obrotu. W latach 2011- 2012, po nieskorzystaniu przez Oddział w Szczecinie ze swoich uprawnień – 2,3% (12 z 509) nabywców wykupiło, aż 33,7% (9.835 ha) powierzchni nieruchomości oferowanych w województwie zachodniopomorskim na rynku wtórnym.
Gospodarując powierzonym majątkiem Skarbu Państwa, nie zapewniono niezbędnej przejrzystości działań związanych z wyborem nieruchomości rolnych Zasobu do sprzedaży. W oddziałach, w oparciu o zasady określone w Wytycznych Prezesa ANR, nie opracowano procedur typowania konkretnych nieruchomości do sprzedaży, w tym m. in. ustalania ich powierzchni, wskazania inicjatora i powodów jej sprzedaży.
W ocenie NIK, obowiązujące regulacje prawne są niewystarczające dla ewidencjonowania przez Ministra Spraw Wewnętrznych transakcji nabywania przez cudzoziemców udziałów spółek będących właścicielami nieruchomości rolnych.
Kontrola NIK wykazała również, że Oddział Terenowy ANR w Szczecinie w latach 2011 – 2013 (do 30.04) sprzedał 51,40 tys. ha gruntów. W tym samym okresie Oddział otrzymał od notariuszy wstępne umowy przeniesienia własności, dotyczące 29,15 tys. ha. Średnia cena sprzedanych przez ANR gruntów, to 17,263zł/ha, a średnia cena w obrocie wtórnym 30,517 zł/ha. Dane te wydają się dowodzić, że prowadzona przez ANR wyprzedaż ziemi – w połączeniu z szybkim wzrostem jej ceny, zaowocowała gwałtownym rozwojem wtórnego rynku obrotu ziemią. Zasadne wydaje się więc pytanie czy na pewno Skarb Państwa nie ponosi strat w wyniku tego procederu?
Przytoczone wyżej fakty są przerażające – oto Agencja Nieruchomości Rolnych, której Skarb Państwa powierzył wykonywanie prawa własności w stosunku do nieruchomości rolnych oraz innych nieruchomości i składników mienia pozostałych po likwidacji państwowych przedsiębiorstw gospodarki rolnej, prowadzi masową wyprzedaż tego mienia (stanowiącego terytorium państwa), a żaden organ ani służba państwowa nie kontroluje w czyje ręce ta ziemia trafia.
Według szacunków Komitetu Protestacyjnego Rolników Województwa Zachodniopomorskiego, we władaniu obcego kapitału i cudzoziemców znajduje się ok. połowy użytków rolnych w województwie zachodniopomorskim (ok. 450 tys. ha) i niestety nie są to raczej dane przesadzone. W skali kraju gruntów tych może być nawet ponad 1 mln ha., ostatecznie ile ich jest przekonamy się po 30 kwietnia 2016 r.
Piechociński wie lepiej?
Reakcja rządzących na próby nagłośnienia tego problemu była podobna do reakcji na ujawnienie „taśm prawdy”- bagatelizowanie bulwersujących faktów i dezawuowanie osób, które te fakty ujawniają. Walczący o polską ziemię zachodniopomorscy rolnicy od początku swoich protestów mieli do czynienia z niewybrednymi atakami rządzącej koalicji. Nawet po opublikowaniu raportu NIK, Janusz Piechociński wicepremier i szef PSL w wypowiedzi dla TV Republika w dniu 26.02.2014 r. stwierdził, że cyt.: „… niema zagrożeń dla lasów, nie ma zagrożeń dla ziemi. Protestuje tradycyjnie grupa wielkich dzierżawców z Zachodniego Pomorza. Jak już idziecie panowie z protestem to najpierw powiedzcie ile hektarów wzięliście w dzierżawach i dlaczego nie jesteście zainteresowani, żeby w zachodniopomorskim powstały wiejskie chłopskie gospodarstwa rodzinne, najwyżej kilkudziesięciohektarowe, a jesteście zwolennikami dwóch trzech tysięcy dzierżaw na których, się dobrze zarabia, bo o to idzie ten protest.”
Również Marek Sawicki Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, zdaje się kompletnie bagatelizować wyniki kontroli NIK i zagrożenia związane z niekontrolowanym przepływem ziemi w ręce obcego kapitału. Natomiast często w swoich wypowiedziach oczernia protestujących rolników. Przykładem może być wypowiedź zamieszczona w Gazecie Polskiej z dnia 30 czerwca 2014 r. cyt.: „Proszę zapytać tych protestujących rolników, ile ziemi nabyli i ile chcą jeszcze kupić. Czy to nie jest protest wyłącznie we własnym interesie?”. Podobne poglądy pan Sawicki prezentował wcześniej na antenie Polskiego Radia i w trakcie spotkań z rolnikami. Do działań mających podważyć zaufanie do Edwarda Kosmala Przewodniczącego KPRWZ zaangażowano nawet Zachodniopomorski Urząd Wojewódzki.
Gra PSL-u na zwłokę W jednym z postulatów zgłoszonych na początku rolniczych protestów w Szczecinie (w dniu 5 grudnia 2012 r.) domagaliśmy się przygotowania rozwiązań prawnych wzorowanych na innych krajach UE ograniczających pełną swobodę obrotu ziemią rolniczą i wspierających rodzinny charakter gospodarstw rolnych. Podpisane w trakcie protestu ustalenia i komunikaty z rozmów protestujących rolników ze stroną ministerialną, zawierają zapisy mówiące o zobowiązaniu stron do działań mających na celu udoskonalenie regulacji prawnych w zakresie obrotu nieruchomościami rolnymi. Współpracę w tym zakresie strony miały podjąć w ciągu miesiąca od zakończenia czynnej akcji protestacyjnej, czyli w marcu 2013 r. Jednak po wyjeździe ciągników ze Szczecina, ówczesny minister rolnictwa Stanisław Kalemba uznał, że wszystkie problemy zostały rozwiązane, a gospodarowanie gruntami przebiega bez zastrzeżeń. Natomiast projekt zmiany ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego autorstwa grupy posłów PiS , który wpłynął do Sejmu w dniu 01 lutego 2013 r., został skierowany do sejmowej zamrażarki.
Presja czasu jest ogromna, na dokonanie zmian prawnych pozostały niespełna dwa lata, mniej więcej tyle ile upłynęło od początku naszych protestów. Jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że rządząca koalicja prowadzi niezrozumiałą z punktu widzenia interesów państwa grę na czas.
PSL zabezpieczy rolnicze grunty? Wprawdzie, do Sejmu w dniu 1 lipca br., wpłynął projekt ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego złożony przez grupę posłów PSL, ale po wstępnej analizie można stwierdzić , że zawiera on wiele propozycji kontrowersyjnych, wymagających uzgodnień oraz wnikliwej oceny potencjalnych skutków, co nie wróży szybkiego uchwalenia – chyba, że rządząca koalicja jeszcze raz zechce udowodnić posiadanie większości parlamentarnej.
Projekt przewiduje utworzenie rejestru nieruchomości rolnych, który będzie prowadziła Agencja Nieruchomości Rolnych. Rejestr zawierałby informacje o nieruchomościach rolnych obejmujące między innymi dane dotyczące podmiotu będącego właścicielem nieruchomości rolnej, a w przypadku, gdy nieruchomość ta albo jej część jest przedmiotem posiadania podmiotu innego niż właściciel, także dane posiadacza.
Sprzedaż nieruchomości rolnej albo jej części wchodzącej w skład gospodarstwa rolnego miałaby odbywać się za pośrednictwem Agencji, która w imieniu i na rzecz zbywcy oferowałaby ją do sprzedaży za ustaloną z nim cenę. Przewiduje się wyjątki – np. pośrednictwa Agencji nie stosowałoby się, gdy w wyniku umowy sprzedaży, własność nieruchomości byłaby przenoszona na rolnika indywidualnego na powiększenie gospodarstwa rodzinnego lub osoby bliskiej zbywcy.
W przypadku zbycia przez Agencję nieruchomości rolnej albo jej części za cenę wyższą od ustalonej ze zbywcą albo ustalonej przez sąd, Agencja zatrzymywałaby połowę nadwyżki.
Wydaje się, że takie rozwiązanie może być źródłem presji ze Agencji na wzrost cen sprzedawanych gruntów. W wyniku wejścia w życie projektowanej ustawy utraciłaby moc ustawa z dnia 11 kwietnia 2003 r.
Projekt przewiduje również zmiany w ustawie z dnia 19 października 1991 r. o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, do najważniejszych należy wyodrębnienie w ramach Agencji:
1) Biura Prezesa Agencji; 2) Oddziałów terenowych Agencji.
Oddziałami terenowymi kierowaliby dyrektorzy, powoływani i odwoływani (wraz z zastępcami) przez Prezesa Agencji. Prezes i dyrektorzy oddziałów terenowych wydawaliby decyzje administracyjne w zakresie określonym w odrębnych przepisach. W postępowaniu administracyjnym, organem wyższego stopnia w stosunku do dyrektorów oddziałów terenowych byłby Prezes Agencji.
Natomiast trudno doszukać się w projekcie nowych instrumentów gospodarowania gruntami, nadal podstawową drogą będzie sprzedaż, a trybem przetarg ustny (licytacja).
Projekt przewiduje również zmiany w innych ustawach, np. w ustawie z dnia 3 lutego 1995 r. o ochronie gruntów rolnych i leśnych -zakłada się wprowadzenie corocznych kontroli wykonywania, obowiązków utrzymania w dobrej kulturze rolnej użytków rolnych, przez ich właścicieli. Coroczną kontrolę w okresie wegetacji roślin miałby przeprowadzać wójt gminy, z udziałem przedstawicieli izb rolniczych. Cóż, widocznie grupa posłów PSL doszła do wniosku, że głównym problemem polskich rolników jest niedobór kontroli.
Mając powyższe na uwadze należy zadać sobie pytanie jaki jest prawdziwy cel złożonego projektu?
Czy rzeczywiście jak twierdzą politycy PSL z ministrem Markiem Sawickim na czele, chodzi o kontrolę obrotu gruntami i wspierania procesu powiększania powierzchni gospodarstw rodzinnych?
Zapisy projektu tego nie potwierdzają. Rejestr będzie zawierał zmiany właściciela oraz użytkownika gruntu , a co ze zmianą udziałowców w spółce będącej właścicielem lub posiadaczem gruntów?
Projekt w zasadzie nie przewiduje wprowadzenia nowych instrumentów umożliwiających wspieranie przepływu ziemi do gospodarstw rodzinnych. Skoro tak to skąd założenie, że instrumenty, które umożliwiły wystąpienie stanu opisanego w raporcie NIK, po wejściu w życie projektowanej ustawy, zapewnią poprawę struktury obszarowej gospodarstw rolnych i będą skutecznie przeciwdziałać nadmiernej koncentracji?
Co z gruntami, które mimo moratorium znalazły się w rękach obcego kapitału? Czy państwo nie przewiduje nawet próby weryfikacji legalności transakcji, które do tego stanu doprowadziły?
Projekt zakłada zwiększenie zakresu działania i roli w kształtowaniu ustroju rolnego Agencji Nieruchomości Rolnych, czy w związku z tym Agencja nie powinna zostać poddana nadzorowi czynnika społecznego, podobnie jak to miało miejsce przed 2011 r.?
Trudno oprzeć się wrażeniu, że dla wnioskodawców zabezpieczenie interesów państwa i polskich rolników, nie jest celem najistotniejszym. Raczej bardziej chodzi o zabezpieczenie dochodów instytucji, która tworzy wiele miejsc pracy dla członków partii rządzących i ich rodzin.
W tle słychać również odgłosy walki o przywództwo w PSL.
Celem najważniejszym jest chyba jednak wynik w zbliżających się w wyborach, najpierw samorządowych, a następnie parlamentarnych.
A co się stanie z naszą ziemią?
Cytując klasyka: „… po wyborach to benzyna może być nawet po 7 zł.”