Inwestycje PKP przypominają film fantastyczno-przygodowy
Nie wiem, jakie dokładnie filmy oglądają władze PKP. Jednak widząc tempo przeprowadzanych inwestycji kolejowych, można sądzić, że do ich ulubionych produkcji kinowych należy "Niekończąca się opowieść". Remonty infrastruktury kolejowej ciągną się bowiem w nieskończoność, są niezwykle kosztowne i w trakcie ich realizacji często dzieją się niewiarygodne rzeczy.
Wzorcowym przykładem takiej "neverending story" jest modernizacja linii kolejowej nr 8 z Warszawy do Krakowa. Linia ta według pierwotnych zamierzeń miała być gotowa na Euro 2012. Niestety z powodu opóźnień do tej pory ukończono jedynie warszawską część magistrali (z Warszawy Zachodniej do Warszawy Okęcie) oraz niektóre fragmenty odcinka Radom-Kielce-Kraków. Kiedy będzie wykonana całość? Nie wiadomo, bowiem co pewien czas występują jakieś problemy.
Modernizacja kolejowej "ósemki" była planowana od dawna. Formalnie pierwsze porozumienie w tej sprawie podpisano pomiędzy marszałkami trzech województw: mazowieckiego, świętokrzyskiego i małopolskiego w 2005 r. Ale później zaczęła się typowa dla Polski biurokratyczna męka połączona z notorycznym brakiem funduszy na infrastrukturę. Ponadto z opóźnieniem wydawane były decyzje środowiskowe i lokalizacyjne, duże problemy sprawiały też błędy na mapach geodezyjnych. Jednak czarę goryczy przelało dopiero rozwiązanie umowy pomiędzy PKP PLK a firmą Mott MacDonald, która miała przygotować projekt modernizacji linii na odcinku Czachówek-Radom. Umowa pomiędzy stronami została podpisana w 2011 r., a prace projektowe miały być wykonane do końca 2012 r. Jednak z powodu licznych trudności termin ich zakończenia był dwukrotnie przekładany. W końcu doszło do konfliktu pomiędzy PKP a Mott MacDonald i w maju tego roku firma wykonująca projekt, sama odstąpiła od umowy. Jakby tego było mało, to PKP zwleka również z podpisaniem umowy z firmą Trakcja PRKiI, wykonawcą odcinka Warszawa Okęcie - Czachówek, pomimo że przetarg na jego budowę był rozstrzygnięty już w kwietniu.
Linia radomska wzbudza wielkie emocje ponieważ codziennie z miasta nad Mleczną i z okolicznych miejscowości dojeżdża do stolicy tysiące osób. Katastrofalna jakość torów sprawia, że czas podróży z Radomia do Warszawy wynosi ponad 2 godziny, natomiast po remoncie ma się on skrócić o połowę. Dodatkowo pomiędzy Radomiem a Warką jest tylko jeden tor, co mocno zmniejsza przepustowość trasy. W fatalnym stanie są też stacje kolejowe i brakuje odpowiedniej wielkości parkingów.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że w Nowej Iwicznej, przez którą biegnie "ósemka", mieszka Janusz Piechociński - specjalista od infrastruktury i obecny wicepremier. Natomiast z ziemi radomskiej pochodzi Ewa Kopacz. Jednak widocznie ci politycy, pomimo pełnienia najważniejszych funkcji w państwie, są za mało skuteczni lub po prostu nie dość mocno interesują się regionem, z którego zostali wybrani do Sejmu.
A teraz mała dygresja historyczna. W latach 1840-1848 wybudowano w Królestwie Polskim Kolej Warszawsko-Wiedeńską o długości 327 km. Pomimo że był to XIX wiek i posługiwano się prostymi narzędziami typu: kilof, łopata, prace udało się zakończyć dosyć szybko. Teraz mamy XXI wiek, linia kolejowa Warszawa-Radom-Kraków ma 316 km, jest remontowana już od dziewięciu lat i póki co nie widać końca robót .
Fatalne zarządzanie koleją sprawia, że jesteśmy "doceniani" za granicą. Według rankingu Światowego Forum Ekonomicznego pod względem jakości infrastruktury kolejowej znajdujemy się na 70 miejscu na 121 sklasyfikowanych państw. Przed nami są się m.in. Armenia, Mongolia, Wietnam.