Jedna osoba – diametralnie różne zeznania
3 lipca 2014 roku Sąd Okręgowy w Warszawie w charakterze świadka już po raz drugi przesłuchał jednego z byłych pracowników firmy. Zeznania pracownika księgowości WGI Dom Maklerski, którego głównym obowiązkiem było przygotowywanie raportów finansowych dla klientów spółki w ciągu 3 lat diametralnie się zmieniły.
Klienci WGI Dom Maklerski co miesiąc otrzymywali raporty o wynikach finansowych, w oparciu o które byli mamieni perspektywą znacznych zysków i to treść tych zestawień spowodowała, że klienci nie mieli orientacji co do rzeczywistego stanu swoich środków. Raporty te, drukowane miesięcznie w ilości ok. 1500 sztuk były jednym z podstawowych dokumentów działalności firmy inwestycyjnej. Niestety większość pracowników składających zeznania przed sądem nie pamiętała nawet najprostszego faktu kto i gdzie drukował dokumenty, ani kto był odpowiedzialny za to, iż zestawienia docierały do klientów.
W 2011 r. jedna z osób pracujących w dziale księgowości WGI DM na pytania sądu dotyczące sporządzania raportów ze szczegółami i w sposób niezwykle barwny opowiadała o sposobach przygotowywania zestawień finansowych dla klientów WGI DM i procedurach jakie obowiązywały przy ich wykonywaniu. Co ciekawe trzy lata później na te same pytania pełnomocnika Instytutu Edukacji Konsumentów na Rynku Kapitałowym nie potrafiła udzielić żadnej informacji, zasłaniając się upływem czasu i niepamięcią. Po ogniu pytań skierowanych do świadka, sędzia zasądził 10 minutową przerwę, na którą wszyscy łącznie ze świadkiem udali się na korytarz. Po wznowieniu rozprawy zapytana przez pełnomocnika Instytutu „z kim rozmawiała w trakcie przerwy?” zmieszana odpowiedziała, że z jednym z oskarżonych – Łukaszem L. – byłym członkiem zarządu WGI Dom Maklerski. Dopytywana o szczegóły rozmowy wskazała „starą znajomość” i wydarzenia, które miały miejsce, gdy się nie widzieli.
Można wątpić w przypadkowość spotkania i jego intencję, gdyż doszło do niego w zupełnie innym skrzydle sądu, z dala od reszty osób przebywających na korytarzu przed salą rozpraw. Niestety, ani sąd ani prokuratura nie zareagowały na tę okoliczność i nie podjęły żadnych działań. Pytanie tylko – dlaczego? Na razie pozostaje bez odpowiedzi!