Mamy Nobla z Ekonomii!
Pytanie tylko czy taki fakt medialny na skalę światową się liczy? Czy ZUS przygotowuje się do wypłaty emerytur w €uro w województwach wcielonych do strefy, a w złotówkach w GG?
Czytając dzisiejszy Financial Times i elektroniczną wersję Wall Street Journal z radości aż podskoczyłem, co nie często mnie się zdarza. Otóż zarówno na pierwszej stronie Financial Times’a jak i w grafice WSJ cały świat się dowiaduje że jesteśmy potęgą równą Rosji i siódmą na świecie pod względem ilości nagród Nobla. Aż 26 gdy Rosja 27, a Japonia 21, Włochy 19, a Hiszpanii, Indii i Chin na liście w dziesiątce nawet nie ma. Zdumiała mnie ilość kandydatów, a jeszcze bardziej fakt że kilku dostało nagrody z medycyny, a najbardziej że jeden z ekonomii. Przez chwilę pomyślałem że to kompromitacja z mojej strony, że nawet tego nie wiem że prof. Balcerowicz za ćwierćwiecze ideowo-gospodarczego prowadzenia Polski do stanu likwidacji takową uzyskał. Wczytuję się usilnie w artykuł Henry’ego Williamsa „Game of Nobels: The Top 10” gdzie (http://graphics.wsj.com/which-country-has-the-most-nobel-prizes/) klarownie i przekonywująco ogłoszona jest nasza supremacja w doborowym towarzystwie:
“Identifying who was first with a Nobel-worthy idea is no easy task, but each year a series of committees recommend potential laureates to the Nobel Academy, which then picks a winner. There are six annual prizes (with the one for economics added later). Some countries, such as the U.S., dominate the prize charts overall, but fall curiously short when it comes to literature. France has the most literature Nobels (Patrick Modiano, a French author, won the prize this year), while Russia has a strong showing in Physics.
Tap the countries or categories to see the connection between them. Note: organizations that have been awarded a Nobel Prize are excluded. Data includes prizes awarded from 1901 to 2014.”
Wracam z powrotem do Financial Timesa i czytam tytuł grafu do końca: „Nobel Laureates by country of birth” i wprawdzie reszta opisu i wyliczenia dotyczące Polski, tożsama z tymi w WSJ to jednak wszystko staje się jasne. Nasza ziemia jest wyjątkowo płodna i pod tym względem, ale ostatnio to nawet geniuszy rodzących się w kraju brak i to nie tylko z powodu katastrofalnej demografii. Ale podobno przeszłość jest gwarancją przyszłości, tak przynajmniej uważał wiceminister pracy i polityki społecznej Marek Bucior, przedstawiając wczoraj w Senacie informację o sytuacji finansowej ZUS. Otóż minister Bucior rozwiewał obawy o możliwość upadłości ZUSu w bardzo kuriozalny sposób. Twierdząc że
"Świadczenia wypłacane z FUS mają gwarancję budżetu państwa"
i zapominając że w chwili wejścia do euro to i całe państwo może upaść, jak to pokazuje przykład Grecji, a wtedy i jego gwarancje są nic niewarte. Jeszcze bardziej humorystycznie zabrzmiało stwierdzenie, że przecież w ciągu 80 lat istnienia ZUS nigdy nie zaprzestał wypłacania świadczeń emerytalnych, a nawet były one wypłacane w czasie II wojny światowej. Byłoby to tylko humorystyczne stwierdzenie gdyby nie powiązane z ostrzeżeniem:
"To co najmniej nieeleganckie podnoszenie takiego elementu, nieeleganckie wobec ZUS, a przede wszystkim wobec państwa polskiego".
Ostrzeżeniem, gdyż przecież w czasie wojny wypłacał tylko tyle ile mu okupacyjne niemieckie władze Generalnej Guberni pozwoliły. I rzeczywiście zgodziły się na to aby na złotowych banknotach nadal istniała nazwa Polski, ale tylko po to aby dodrukować złotówek co niemiara na sfinansowanie armii niemieckiej, przy jednoczesnym utrzymaniu wynagrodzeń i świadczeń w wartościach nominalnych. W ten oto sposób wracamy do głównego problemu ZUS którym jest jego budżet dorównujący budżetowi Państwa, a jednocześnie generuje deficyty w skali przeważającej (206 mld PLN w 2060 r. wg NIK). Jednocześnie odpowiadając za wielobilionowe zobowiązania państwo stale likwiduje aktywa, które chociaż w części by zabezpieczały wypłaty (OFE i fundusz demograficzny). Jest ZUS piramidą finansową o którą dba się o tyle aby nie wypłacać więcej niż do niej wpływa. Piramidą finansową która uległa przekręceniu z powodu zmian w piramidzie demograficznej. Aby powyższe wymagania spełnić ZUS i ministerstwo będzie zawsze politycznie udawało, że wpłaty będą wyższe od wypłat gdyż wzrośnie aktywność zawodowa w Polsce, a i płace i składki będą szybciej rosły, oraz że w przypadku braków deficyt pokryje budżet państwa. Taka polityka praktycznie oznacza zapowiedz olbrzymich i niepopularnych działań które będą społeczeństwu boleśnie przez dziesięciolecia aplikowane. I tak wypłaty realnie będą niższe gdyż spadnie stopa zastąpienia – poziom emerytury do ostatniej płacy. Będzie ona wypłacana później – przesunie się wiek emerytalny co spowoduje że wielu beneficjentów nie dożyje świadczenia, a renty nie będzie się wypłacało gdyż ludzie będą zdrowsi w starości lub za takowych ZUS ich uzna.
Dlatego wydaje się że tą schizofrenię pozornego polepszenia sytuacji obecnie kosztem przyszłości powinno się starać ukazywać. A za nieeleganckie to uważać argumenty pokazujące że jeśli jakieś polskie województwa, tak jak po Kampanii Wrześniowej 1939 r. zostaną wcielone do euro, to ZUS im w euro wypłaci. Ale jeśli zostaną w Generalnej Guberni z polską złotówką to świadczenia będą wypłacone w drukowanych złotówkach, nawet jeśli hiperinflacja dorówna tej niemieckiej, w której waluta lokalna traciła na wartości połowę w ciągu 2 dni!