Jak bank wraz z ubezpieczycielem wrobili rodzinę w kredyt po zmarłej
Dlaczego bank - BZ-WBK, po śmierci swojej zmarłej klientki nie egzekwował należnej mu kwoty od ubezpieczyciela a ten (BZ-WBK AVIVA TUnŻ S.A.) twierdził, że nie ma podstawowych informacji odnośnie uposażonego? Dlaczego dopiero po interwencji Rzecznika Ubezpieczonych rodzina zmarłej z Mazowsza mogła uwolnić się od niezasadnych roszczeń narzuconych przez bank?
Po przedstawieniu w placówce banku aktu zgonu i kary zgonu brat ubezpieczonej – pan Paweł (rodzina prosi o anonimowość) usłyszał, że nie otrzyma dopowiedzi na pytanie, czy kredyt zmarłej siostry jest ubezpieczony, „bo nie jest spadkobiercą”. Po roku bank wezwał jego wraz z bratem i matką do zapłaty zadłużenia w wysokości ponad 12 tys. Kredytobiorczyni zmarła w czerwcu 2012 r. Kredyt zaciągnęła rok wcześniej. Ubezpieczał go BZ-WBK AVIVA TUnŻ S.A. – zakład ubezpieczeniowy na bazie spółki joint-venture, powstały ze współpracy AVIVA TU Życie S.A. z bankiem BZ-WBK według idei „stworzenia idealnego bancassurance powiązanego ze ścisłą działalnością banku i ubezpieczyciela”.
W dokumentach po zmarłej rodzina odnalazła jednak certyfikat ubezpieczenia wskazujący na to, że po jej śmierci kredyt powinien być spłacany przez ubezpieczyciela (Aviva). Pomimo tego, że uposażonym w 100 procentach do odbioru ubezpieczenia był bank, brat zmarłej musiał skontaktować się z ubezpieczającym BZ WBK Aviva TU na Życie, który oświadczył, że nie posiada najważniejszego dla niego w tej sprawie dokumentu - deklaracji przystąpienia ubezpieczonej do umowy ubezpieczenia, której treść wyraźnie wskazuje na to, że ubezpieczona uposażyła bank do odbioru odszkodowania. Ale to nie wystarczyło do rozwiązania sprawy. Rodzina otrzymała ostateczne wezwanie do zapłaty kredytu z naliczonymi odsetkami karnymi w wysokości ponad 7 tys. zł. Co ciekawe, po przesłaniu do banku wszystkich potrzebnych dokumentów rodzina otrzymała informację, że bank otrzymał pieniądze z ubezpieczenia kredytu, ale zwrócił je ubezpieczycielowi…i prosi o podanie numeru konta, na które wypłaci rodzinie należną kwotę, która ma zostać dopiero przesłana na konto ubezpieczyciela...
- Nikt nie odpowiedział mi na pytanie, po co angażuje się moją osobę w tą sprawę – mówi brat zmarłej.
Rodzina postąpiła zgodnie z instrukcją banku. Pan Paweł postanowił skierować tę sprawę do Rzecznika Ubezpieczonych, który podjął interwencję. O istnieniu tej instytucji brat zmarłej dowiedział się szukając wyjścia z sytuacji, w której się znalazł. – Był taki moment - kiedy jeszcze nie odnalazłem certyfikatu ubezpieczenia, w którym pomyślałem sobie, że żeby jakoś normalnie żyć pójdę do banku i sam zaciągnę kredyt, żeby spłacić te zaległości – mówi. – Wziąłem na siebie rozwiązanie tego problemu, o którym nasza mama wiedziała, ale żeby jej nie martwić nie opowiadałem jej szczegółów wierząc, że sprawa musi jakoś się rozwiązać. Nie spodziewałem się jednak, że tyle mnie to będzie kosztować trudności i w pewnym momencie przestałem wierzyć w pozytywne rozwiązanie – dodaje.
Dopiero po interwencji Rzecznika bank ostatecznie umorzył rodzinie odsetki karne, które oczywiście nie powinny zostać naliczone. Nie wiadomo, co by było, gdyby Rzecznik nie wkroczył do akcji. Prawdopodobne jest, że rodzina musiałaby po prostu spłacać kredyt po zmarłej pomimo tego, że był on ubezpieczony na wypadek śmierci i pomimo faktu, iż uposażony bank powinien dopełnić wszelkich formalności ku temu, by ubezpieczenie z kredytu zostało mu przekazane.
Sytuacja, w której znaleźli się krewni zmarłej pokazuje jak głęboko niedoskonały jest system ubezpieczeń produktów bankowych (bancassurance) w Polsce.
W tym wypadku ubezpieczyciel nie chciał spełnić świadczenia na rzecz banku lecz wymógł na spadkobiercach (nieuprawnionych do świadczenia) przyjęcie świadczenia. Tymczasem bank - jako strona umowy ubezpieczenia i jednocześnie uposażony powinien dążyć do jak najszybszej realizacji spłaty kredytu ze środków uzyskanych z umowy ubezpieczenia. W tym przypadku wykazał całkowitą bierność uruchamiając jednocześnie uciążliwą dla spadkobierców procedurę windykacyjną.
- Wydaje się, że ubezpieczyciel, nie mając informacji kogo ubezpiecza i kto jest uposażonym do odbioru ubezpieczenia działał w ciemno. Wszystkie dane odnoszące się do umowy ubezpieczenia były u zmarłej ubezpieczonej i w banku (tak jak powinno być – red.). Ubezpieczyciel po otrzymaniu roszczenia od Pana Pawła potraktował go jako uprawnionego z umowy, a tak nie było. Stąd też BZ-WBK wymusił na spadkobiercach założenie rachunku i wypłaciło im świadczenie, pomimo, że nie byli i nie są uprawnieni z umowy. mówi Cezary Orłowski, prawnik z biura Rzecznika Ubezpieczonych, który osobiście zajmował się sprawą. - Zgodnie z par. 8 ust. 7 umowy ubezpieczenia, w przypadku, gdy nie ma wyznaczonej osoby uposażonej przez ubezpieczającego z umowy ubezpieczenia, wówczas świadczenie przypada spadkobiercom. - Z punktu widzenia prawnego bank mógłby ponownie dochodzić tych pieniędzy od ubezpieczyciela – mówi prawnik RzU.
Czy o to chodziło? Zapytaliśmy bank BZ-WBK czy jego działanie wobec klientów było celowe i co tak naprawdę było powodem zaistniałej sytuacji. Zapytaliśmy też, czy bank przewiduje spełnienie jakiegokolwiek zadośćuczynienia dla rodziny, która ucierpiała z powodu tego, co się wydarzyło i czy wystosuje przeprosiny. Czekamy na odpowiedź.