Polski dylemat Mitteleuropy
Długo „sukcesami” ostatniego ćwierćwiecza nie możemy się rozkoszować, bo za parę lat możemy zniknąć z mapy Europy… na stałe.
Stało się, w końcu ktoś to wprost przyznał. Martin Wolf w artykule Financial Times’a „Europe’s lonely and reluctant hegemon” ogłosił, że Niemcy po stu latach i wywołaniu dwóch krwawych wojen światowych osiągnęły dominację na kontynencie europejskim: „Dzisiaj jesteśmy świadkami wielkiej ironii historii. Niemcy w sposób pokojowy osiągnęły taką pozycję do której poprzednio zbrojnie dążyły. I czy nam się to podoba, czy też nie, Republika Federalna ma władzę dominującą w Europie” („Today, we can see a great irony of history: Germany has won through peaceful means the position it sought through force of arms. Like it or not, the Federal Republic is Europe’s central power.”)
Analizując za Gideonem Rachmanem w Financial Times’ie („Chess moves to transform world politics”) nowe strategiczne alternatywy zauważamy, że sytuacja Polski jest analogiczna do dylematu koreańskiego. O ile Korea znalazła się w dyskomforcie osłabienia swojego sojuszu z USA, z jednoczesną amerykańską próbą wzmocnieniem pozycji Japonii w konfrontacji z Chinami, to analogicznie, a nawet bardziej niekorzystnie kształtuje się sytuacja Polski. Osłabienie wpływów Ameryki w Niemczech w naszym przypadku jest o tyle groźniejsze, że znajdujemy się w formalnej zależności od UE będącej narzędziem władztwa Niemiec. Wprawdzie nasze zagrożenie ze strony Rosji słabnie, niemniej niespodziewanie wyrasta nam nieprzychylny sąsiad w postaci Ukrainy. Której społecznych resentymentów nie jesteśmy w stanie utemperować, nawet w okresie jej zmagań z Rosją, a która niespodziewanie eksponuje swoje przywiązanie do dawnego sojuszu z Niemcami z ich najbardziej brunatnego okresu historycznego. Dlatego scenariuszem do rozważenia powinno być podjęcie rozmów z Chinami, w przypadku analogicznego do Korei zainteresowania ze strony tego mocarstwa. Mogłyby ono zlikwidować potencjalne zagrożenie rosyjskie, jak i umożliwić ekspansję gospodarczą opartą o bilionowe kapitały chińskie. Łączyłoby się ono z wykorzystaniem sygnalizowanego przez Rachmana rozejścia się interesów niemieckich z francuskimi i krajami śródziemnomorskimi, w celu podpięcia się pod rysującą się dwudziestopierwszowieczną Ententę przeciwstawiającą się powstaniu niemieckiej Mitteleuropy. Ten scenariusz zachowania politycznej niezależności powinien się łączyć z powieleniem strategii Anglii i równoczesnego z tym krajem opuszczenia Unii Europejskiej, w przypadku nieustępliwości Berlina. Wbrew pozorom nie musiałoby to oznaczać pogorszenia naszej pozycji w Waszyngtonie i Moskwie. Silniejsza pozycja Polski oznaczałaby większe możliwości współpracy z USA na polu oddziaływania na Niemcy, podczas gdy zmniejszenie nacisku na Rosję ze strony Niemiec pozwoliłoby temu krajowi na lepsze przypilnowanie swoich interesów ekonomicznych na Syberii.
Oczywiście tego typu reorientacja w polskiej świadomości społecznej nie miałaby charakteru niezakłóconej debaty, w sytuacji kiedy w opublikowanym przez Monocle Magazine rankingu przygotowanego przez brytyjski Institute for Government światowymi liderami w wykorzystaniu pokojowych narzędzi perswazji („soft power”), polegających na oddziaływaniu ekonomiczno-medialnym i kulturowym, są obok USA od pięciu lat Niemcy. Działanie byłoby tym trudniejsze w sytuacji kiedy te dwa państwa uzgadniałyby swoją politykę ponad naszymi głowami. Niemniej jednak, jak podkreśla Financial Times efektywność przewag wynikających z „soft power” nie do końca jest produktywna w relacji do społeczeństw silnych swoją tożsamością kulturową: „Washington tried ever harder to sell what’s good about America. There was a television channel dedicated to Arab audiences, as well as a radio station, a magazine and diplomatic initiatives to promote freedom and democracy, and target youth and women. Nothing worked. No amount of soft power could mitigate harsh American power or counter damage to the US’s image from revelations of torture of al-Qaeda detainees, the full scale of which were detailed in this week’s Senate report on the CIA”. Wprawdzie Roula Khalaf w artykule „Shifts and shocks on the soft power scale” opisuje brak ich skuteczności w społeczeństwach arabskich, lecz europejski przykład Węgier daje nadzieje, że powrót do Kościoła może pozwolić społeczeństwu na wyrwanie się z zakłamanego obrazu kształtowanego przez media kontrolowane przez obce ośrodki. Gorzej sytuacja wygląda w rankingu Anholt-GfK Nation Brand index który nie tylko odnosi się do „soft power” ale i mierzy jego siłę. Otóż w nim Niemcy są na pierwszym miejscu („Germany knocked the US off the top spot”) i zgodnie z komentarzem autorów znaleźli się tam też dlatego, że nasz sąsiad umie przewodzić Unii Europejskiej: „shown leadership in Europe”.
Analizując tragiczny upadek Polski w ciągu ostatniego ćwierćwiecza musimy być przygotowania na najgorsze. Pod względem gospodarczym Polska wyprzedając cały majątek za granicę nie tylko pozbawiła się narzędzi oddziaływania, ale uzyskane środki na równi z transferami z UE nie sterylizwała ich, lecz wzmacniała złotówkę sprawiając że produkcja w Polsce stała się nieopłacalna. Hojność Brukseli nie będzie jednak trwała wiecznie, a w interesie Niemiec jest z jednej strony wydrenowanie Polski z młodzieży w ciągu najbliższych lat, jak i nie budowanie konkurencji przemysłowej. Po zakończeniu obecnej perspektywy finansowej Polska młodzieży do pracy już nie będzie miała, apogeum kryzysu demograficznego Niemcy będą mieli za sobą, umiejętności produkcyjne zostaną zapomniane, więc należy się liczyć że w miejsce beneficjentów staniemy się płatnikami netto w UE. Efekt braku dopływu dewiz będzie ten sam, złotówka się załamie, przedsiębiorstwa i ludzie zadłużeni w obcych walutach będą bankrutowali. Dlatego należy się liczyć że inwestorzy którzy zainwestowali w Polsce, chcąc uchronić się przed stratami wprowadzą nasz do euro. Wtedy wprawdzie euro nie osłabnie, lecz wpadniemy w analogiczny kryzys jak Grecja. Nie tylko przedsiębiorstwa i obywatele będą bankrutować, ale to samo stanie się z państwem w przenośni i dosłownie.