Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Rodzina kontra państwo: Handel dziećmi w majestacie prawa

Luiza Dobrzyńska

Luiza Dobrzyńska

Luiza Dobrzyńska jest pisarką, prowadzi blog "Stara Panna i Morze".

  • Opublikowano: 21 lipca 2015, 14:06

    Aktualizacja: 28 lipca 2015, 14:31

  • Powiększ tekst

Pamiętam, jak kiedyś spłakałam się na filmie „Gdzie są moje dzieci?„. Trudno mi było uwierzyć, że w jakimkolwiek cywilizowanym kraju mogą istnieć chore prawa, pozwalające z byle powodu odebrać dziecko kochającej matce i przekazać je do adopcji. No ale ostatecznie wszystko działo się w tej okropnej Ameryce. Jako socjalistka musiałam uważać ten kraj za podły. Dlaczego socjalistka? Cóż, wychował mnie PRL, mimo woli musiałam nią być – a zresztą, jak powiedział pewien mądry człowiek, kto za młodu nie był socjalistą, na starość będzie sukinsynem. No więc wiadomo, Ameryka, tam dzieją się różne rzeczy. Co za szczęście, że nie u nas.

Czas płynął, zmieniło się wszystko i u nas jest już czysta Ameryka, tylko bez jej możliwości. Za to mamy wyzysk bez granic, nędzę, bezdomność i dyskryminację ze względu na status majątkowy. Mamy też coś jeszcze – rozbijanie kochających się rodzin na mocy decyzji jednego człowieka. Doskonałym przykładem jest tu sprawa rodziny Bałutów z Niska. Dla nieznających tematu powiem krótko: na podstawie anonimowego donosu pięcioosobowa rodzina została poddana inspekcji przez kuratorów. Następnie małżonkom odebrano dzieci. Powiedzie „Pewno jacyś menele.” Nic bardziej mylnego. Porządni, pracujący na swe utrzymanie ludzie, mżze nie bogaci, ale nikt nie chodzi obdarty i nie głoduje. Według orzekającej w ich sprawie sędziny podstawą do odebrania rodzicom trzech dziewczynek – dziewięcioletniej, sześcioletniej i sześciomiesięcznej – był bałagan w mieszkaniu, obecność w nim psa (yorka) i królika, oraz… muszek owocówek. Tak, dokładnie! Dziewczynki kuratorzy wyciągnęli siła z lekcji, najmłodszą córeczkę, karmioną piersią, wyrwali zrozpaczonej matce i przekazali do rodziny zastępczej. Dwie starsze trafiły do domu dziecka.

Od pół roku trwa w Nisku prawdziwy dramat. Sędzia orzekająca w sprawie odmawia zmienienia wyroku, nie pozwala nawet na urlopowanie dziewczynek na czas wakacji. Nie pomogła nawet interwencja Rzecznika Praw Dziecka. Rodzina zastępcza nie pozwala biologicznej matce na kontakt z najmłodszą córeczką, która już jej nawet nie poznaje. Tak oto rozbito rodzinę, rozdzielono kochające się rodzeństwo, zafundowano nieprawdopodobną traumę małym dzieciom, żeby już nie wspomnieć o ich rodzicach. Oczywiście to wszystko w ramach polityki prorodzinnej. Nie mogąc liczyć na pomoc organów państwowych Bałutowie nagłaśniają sprawę jak mogą, ale trudno powiedzieć, co to da.

Nie jest to ani pierwsza, ani jedyna taka sprawa. Odbieranie dzieci z powodu biedy jest już rzeczą rutynową, do tego stopnia, że ludzie będący w potrzebie boją się zwrócić o pomoc do MOPSu czy innych instytucji. Nie pomagają coraz częściej ujawniane nieprawidłowości w zawodowych rodzinach zastępczych – w drastycznych sytuacjach prowadzące do śmierci dziecka. Coś, co w założeniu miało dzieciom służyć, przerodziło się w biznesplan, w którym dobro dziecka jest na dalekim planie. Organom państwowym w jakiś sposób bardziej opłaca się płacenie rodzinom zastępczym i domom dziecka niż skuteczna pomoc ludziom, którzy nie z własnej winy popadli w biedę.

Co ciekawe, rodzina Bałutów z niska nie została skrzywdzona z powodu biedy. Ci ludzie nie są bogaci, ale nikt tam nie chodzi bosy i głodny. Argumentacja sądu wydaje się śmieszna każdemu normalnemu człowiekowi – w mieszkaniu był pies (york) i królik, oraz muszki owocówki. To ponoć usprawiedliwiało brutalne odebranie matce karmionego piersią niemowlęcia i potraktowanie dwóch starszych córek gorzej niż psy odbierane właścicielom. To i nic więcej, bo pomimo wszelkich starań innych zarzutów nie udało się postawić. Opinia psychologów rodzinnych jest korzystna dla państwa Bałutow. Dwie dziewczynki rozpaczają w Domu Dziecka, najmłodsza zapomniała już, kto jest jej matka, ale ludzi odpowiedzialnych za podejmowanie decyzji to nic nie obchodzi. Dlaczego?

Tu rodzi się następne pytanie. Dlaczego „matka zastępcza” złośliwie utrudnia pani Bałut dostęp do jej dziecka? Boi się stracić państwową subwencję? Państwo płaci duże pieniądze na każde z dzieci w rodzinie zastępczej. Biologicznym nie pomaga, widać uważa, że są gorsze. I nie chodzi mi tu o rodziny patologiczne, tylko o normalne, kochające się małżeństwa z dziećmi, które popadły w biedę. Na co mogą liczyć? Jedynie na to, co Bałutowie – że dzieci zostaną im odebrane i przekazane obcym.

To podwójnie tragiczne, ale ta polityka dotyczy tylko Polaków. Cyganie mogą dzieci wysyłać na żebry, katować i odmawiać im edukacji, na pewno nie zostaną odebrane. Nikt się na to nie waży. O zasiłki dla cygańskich rodzin też o niebo łatwiej. Nie piszę tego po to, by wzniecać jakieś nastroje antycygańskie, bo to kwestia nie tych ludzi, a naszych fatalnie skonstruowanych praw i decydentów spod ciemnej gwiazdy. Tu, w Polsce, Polacy i polskie rodziny są obywatelami ostatniej kategorii. Komu to zawdzięczamy? Dlaczego w ogóle na to pozwalamy?

Wracając do rodziny Bałutów, mam nadzieję że zostanie ona wsparta w jej walce z system oraz konkretnymi osobami. Liczę na to, że odebrane im bez istotnego powodu dziewczynki wrócą w komplecie do domu. Wiem jednak, że zło już się stało – te dzieci zostały okaleczone na zawsze. Wierzę w to, że ludzie odpowiedzialni za ich horror zostaną ukarani przez los, może nawet przez prawo, ale co to da dziewczynkom i ich rodzicom?

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych