Lewandowski, bój się Boga, czyli „osiągnięcia wielkiego wyprzedawczyka”
Mózg gospodarczy PO, doradca premier Ewy Kopacz, specjalista od głupiej, szkodliwej, a często wręcz aferalnej wyprzedaży, często za bezcen polskiego majątku narodowego, nazywanej dla niepoznaki prywatyzacją, zapragnął nagle debaty z kandydatką na premiera Beatą Szydło.
Na dodatek Janusz Lewandowski poczuł się dotknięty, niezwykle delikatną krytyką swych poczynań w telewizyjnym spocie. Kto jak kto, ale wydaje się, że były minister od „zniekształceń własnościowych”, unijny komisarz, obecnie ekspert gospodarczy PO od wielu już lat powinien w normalnym, praworządnym, a nie teoretycznym państwem debatować wyłącznie z prokuratorami, sędziami Trybunału Stanu, czy współosadzonymi, za swe „wiekopomne osiągnięcia” prywatyzacyjne III RP.
Trzeba rzeczywiście, jak to stwierdza sam Lewandowski „Stracić wzrok, smak, węch, a przede wszystkim rozum, że by nie zobaczyć jak Polska” wyszła na jego gospodarczych poczynaniach.
Ponieważ nie wszystkim jest dana łaska niewiedzy i niepamięci warto przypomnieć „osiągnięcia wybitnego wyprzedawczyka” polskich rodowych sreber i liczne afery związane z wyprzedażą za bezcen, poniżej zasobów gotówki w kasie prywatyzowanej firmy, dokonywane w atmosferze skandali, często, gęsto przy ewidentnej sprzeczności z polskim prawem. Poczynając od tzw. prywatyzacji Wedla, poprzez Stocznię Gdańską, fabrykę papierów w Kwidzyniu, warszawski Polcolor, który sprzedano partyjnemu sponsorowi liberałów, oficerowi WSI Wiktorowi Kubiakowi czy też antydatowaną transakcję sprzedaży partyjnym kolegom Lewandowskiego z KLD, krakowskich firm: Techma i Krak-chemia. Proces w tej sprawie trwał blisko 10 lat, z małymi przerwami, a min. Lewandowski zasłaniał się jak mógł, w tej sprawie poselskim immunitetem, by przeciągnąć sprawę.
Wiem, co mówię w tej sprawie gdyż byłem świadkiem oskarżenia w tej krakowskiej aferze prywatyzacyjnej. Z opresji ratowali Lewandowskiego wielokrotnie jego mocno zarobieni, głównie zagraniczni sponsorzy i mocodawcy, skutecznie unikał on jakiejkolwiek odpowiedzialności za wyrządzone ogromne szkody w polskiej substancji majątkowej, zwłaszcza za podwartościową ocenę dochodowych przedsiębiorstw.
W latach 90-tych usiłował wraz ze środowiskiem liberałów, przez wielu określanych mianem „aferałów”, sprzedać nawet kurę znoszącą złote jaja - KGHM - za przysłowiową czapkę gruszek, czyli 400 mln dol., a więc zysk KGHM z jednego tylko kwartału. Dla Polski i Polaków KGHM uratował wówczas tylko 32-dniowy strajk związkowców.
Nie ma najmniejszej wątpliwości, że w tej polityce prywatyzacyjnej początku lat 90. realizowanej przez Leszka Balcerowicza i Janusza Lewandowskiego, nie tylko wielkie interesy, ale i wielkie straty i wielcy szatani byli aż nazbyt obecni. Trzeba więc nie byle jakiego tupetu i poczucia bezkarności oraz pogardy wobec polskiego społeczeństwa, by przypisywać sobie jakiekolwiek zasługi dla Rzeczpospolitej, jak to czyni obecnie doradca premier Ewa Kopacz, były minister przeształceń własnościowych Lewandowski.
Skutki tej rabunkowej polityki gospodarczej, w tym zwłaszcza szkodliwej wyprzedaży, najbardziej wartościowych składników majątku narodowego będą odczuwać i ponosić przyszłe pokolenia Polaków. Postacie spod „ciemnej prywatyzacyjnej gwiazdy”, twórcy programu Narodowych Funduszy Inwestycyjnych, w ramach których hurtowo wyprzedano 512 polskich przedsiębiorstw, za które Polacy dostali zaledwie po 20 zł na głowę, wystarczająco już zaszkodziły i upokorzyły polskie społeczeństwo.
Ten dorobek jest porażający, niezwykle kosztowny i wręcz z piekła rodem. Naród bez własności jest Narodem bez przyszłości i taką właśnie polską materialną i majątkową przyszłość zafundował doradca premier Kopacz, milionom Polaków i to za jakże nędzne, judaszowe srebrniki. Polacy nie chcą już takich pseudo-autorytetów ekonomicznych, ani takich dobroczyńców, jak Joanna Mucha, Dariusz Rosati, a zwłaszcza Janusz Lewandowski. To trio z ekonomicznego piekła rodem skutecznie dziś wiedzie PO do wyborczej klęski. I tak trzymać.