Mira i Zbycha Inwestycje Polskie
Jan Krzysztof Bielecki miał sen. Śniło mu się, że przy pomocy Mikołaja Budzanowskiego, ministrem skarbu zwanego, tworzy wielką spółkę inwestycyjną. Taka spółka może załatwić wiele. Nawet więcej niż „wiele”, ale - nie dla Polski.
Jan Krzysztof Bielecki (J.K.B.) ma pełne prawo śnić takie rzeczy, bo od lat, w różnych wcieleniach, od posła poprzez premiera aż do szefa doradców ekonomicznych Tuska jest szarą eminencją środowisk określanych jako „neoliberalne”. Lepiej powiedzieć - pseudoliberalne. Czyli „dbający o określone interesy ściśle określonych grup pod hasłem wolności gospodarczej i przedsiębiorczości”. Sen był krótki, ale intensywny. Oto nieoceniona, „pani Ewelina” z zespołu PR szuka dobrej nazwy w necie. Jest! Działa sobie w Warszawie spółka z.0.0. Inwestycje Polskie, ale oni zajmują się deweloperką czy czymś, ale co tam, bierzemy nazwę, przynajmniej na chwilę, dobrze brzmi . Nikt nie zauważy. Z mgły snu wyłania się logo przyszłej firmy i programu „Inwestycje Polskie” – kontur Polski. Pani Ewelina zamalowuje go adekwatnym, czerwonym kolorem i dorabia coś w rodzaju „buźki”. Logo jest arcyważne. Koniecznie trzeba podkreślić aspekt „polskości”. Niech nie margają, że wspieramy tylko kapitał zagraniczny. Ile ma zarabiać mój przyszły prezes Polskich inwestycji Rozwojowych SA? Nie może za dużo. Bo znowu powiedzą, że arogancja władzy, że w kraju bidnie, a posłowie i urzędnicy nabijają sobie kabzę. Damy Mirowi 25 no 30 tysia, resztę dorobi premiami, nagrodami itp., jego sprawa, przecież jest fachowcem od finansów. Co dalej? Budzik natarczywie wzywa J.K.B do roboty, trzeba radzić w Radzie Gospodarczej. Resztę sprawy się jakoś dogra.
Będziemy coś budować
No i się dograło. Program Inwestycje Polskie, przynajmniej według rządowych deklaracji ma na celu wspieranie rozwoju infrastruktury drogowej, kolejowej, portowej i energetycznej. Dostanie do 10 mld złotych przez wniesienie do nowej spółki tzw. resztówek niewysprzedanych jeszcze akcji PZU, PGE, PKO BP i Ciechu. Licząc po cenie giełdowej akcje te są dziś warte lekko licząc: PZU - 3,5 mld zł, PGE – 3,4 mld zł, Ciech – 0,4 mld zł, PKO BP – 3,5 mld złotych, razem 10,8 mld złotych, a zatem już o 800 mln złotych więcej, niż się o tym oficjalnie mówi. Ale to szczegół. Bulwersujące jest pogardliwe nazywanie majątku skarbu państwa najlepszych polskich firm „resztówkami”, z podkreślaniem konieczności „wreszcie zrobienia czegoś z nimi”, jak to mawiają pseudoliberałowie. Owe „resztówki zresztą spółce mają nie wystarczyć, będą dalsze „prywatyzacje”, na co najmniej 2 mld złotych. „Puls Biznesu” twierdzi, że spółka Polskie Inwestycje Rozwojowe będzie współfinansować projekty prowadzone m.in. przez KGHM, PGNiG, Tauron, Lotos, PSE Operatora, Grupę Azoty i PERN. Duże szanse na wsparcie ma Gaz-System, chcący ponoć przeprowadzić gazociąg przez Polskę. Pomysł takiej „ściepy” z założenia dziki i zgoła nieliberalny, bo to nic innego, jak zakamuflowane dotowanie państwowych molochów. A jednak ma swój ukryty sens. Zarządy i rady nadzorcze zarówno nowej spółki, jak i innych jej „wykwitów”, będzie można obsadzić gęsto przez „naszych”, a nie przez „ich. Rzecz jasna - od prezesa, aż do sprzątaczki i szofera. Nie jest to jasne, ale w ten krąg wzajemnych interesów ma zostać wciągnięty także państwowy BGK, kierowany obecnie przez lojalnego urzędnika Dariusza Daniluka, byłego wiceministra finansów w rządzie jaśnie nam panującym (związanego nićmi sympatii z SLD). Patronom Daniluka marzy się pomnożenie tych „strategicznych” spółek. W grę wchodzi także ich późniejsza sprzedaż, oczywiście nie inwestorom zagranicznym i oczywiście po to , by pobudzać inwestycje w Polsce i tworzyć miejsca pracy, np. na kolei czy w porcie. Pod zastaw akcji tych spółek i przy wparciu gwarancjami i poręczeniami BGK można zaciągać kredyty, zarobią banki, zrobi się też „słuszne” odnogi medialne i pijarowe które dadzą wsparcie propagandowe. Konfitur może być więcej. Można np. kupić francuskie samoloty czy niemieckie czołgi, oczywiście ubierając to w piórka "modernizacji polskiego przemysłu obronnego". Albo pociągi od Chińczyków, żeby jeździło się szybciej. Przy okazji zarobią rożnej maści „doradcy”. Możliwości wyprowadzania państwowego kapitału, pod przykrywką, że coś się dla tego kraju. robi jest zaiste bez liku. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, całe te Inwestycje Polskie mają szansę przyćmić nawet sławetny skandal z lat 90. pod nazwą NFI. Wówczas sprzedano 512 państwowych firm stanowiących ok. 5 procent majątku narodowego, osiągających w większości dobre wyniki. Program oparty został na lansowanej wówczas fantasmagorii, że przyjdzie zagraniczna firma zarządzająca i zrobi to, czego nie zrobił polski zarząd. Nie zrobiła. Za to zarządzający funduszami ukręcili niezłe „lody”. Dziś z 512 firm prywatyzowanych w ramach programu NFI, które miały stać się współwłasnością polskiego narodu, zostało bodaj niecałe 30. Program był przyjęty głosami Unii Wolności i KLD (prekursorki PO), w aliansie z postkomunistami. Pomysłodawcą przekrętu był Janusz Lewandowski, Minister Przekształceń Własnościowych w rządzie H. Suchockiej. Tak, ten sam, który dzisiaj bryluje na korytarzach Europarlamentu i zachwyca się J. Rostowskim. Od lat w serdecznych i owocnych kontaktach z J.K.B i innymi kolegami z tzw. Kongresu Aferałów. NFI, FOZZ. wysprzedaż za symboliczne pieniądze polskich banków i inne afery przy Inwestycjach Polskich to może być mały pikuś. Czegoż nie zrobi się jednak dla Mira, Zbycha i Rycha.