Rośnie frustracja frankowiczów
Najnowsza propozycja prezydenckich ekspertów od restrukturyzacji mieszkaniowych kredytów frankowych dowodzi po raz kolejny, że systemowe rozwiązanie tej kwestii w polskich realiach jest przedsięwzięciem co najmniej mocno kłopotliwym. Czy i tym razem uda się na jakiś czas zneutralizować narastającą irytację frankowiczów?
Aktualny projekt tzw. ustawy frankowej autorstwa Kancelarii Prezydenta RP ujrzał światło dzienne na początku sierpnia po niemal dokładnie półrocznym okresie oczekiwania. Oznaczało to długie 6 miesięcy niepewności nie tylko dla żywotnie zainteresowanych przedmiotowym tematem frankowiczów i ich wierzycieli hipotecznych, ale także dla rodzimej giełdy, na której koniunkturę w decydującym stopniu kreują zagrożone widmem przewalutowania hipotek spółki sektora bankowego. Jak się okazało, publikacja projektu ustawy wyraźnie ucieszyła inwestorów giełdowych, w przeciwieństwie do frankowiczów , którzy z oczywistych względów poczuli się wręcz wyprowadzeni w pole.
Opera mydlana z frankowiczami w roli głównej
Projekt nie zawiera bowiem realizacji prezydenckiej obietnicy z czasów kampanii wyborczej, przyrzekającej przewalutowanie mieszkaniowych kredytów frankowych po pierwotnym kursie helweckiej waluty. Zawiera natomiast zapowiedź zwrotu przez banki swoim klientom hipotecznym zadłużonym w obcych walutach kwot niesłusznie pobranych nadwyżek spreadów ponad dopuszczalny pułap. Banki wg. założeń projektu poniosą koszt nie większy niż 4 mld zł, co w porównaniu z przewidywanymi stratami z tytułu przewalutowania jest niewiele znaczącą kwotą.
Więcej o uzasadnieniu projektu prezydenckiego czytaj tutaj:
Magierowski: ustawa frankowa podzielona na etapy, bo zmieniła się sytuacja na rynkach
Co więcej, nowe regulacje radykalnie różnicują sposób wyliczania zwrotu dla kredytów denominowanych i indeksowanych, zdecydowanie faworyzując te ostatnie. Wskutek tego posiadacze hipotek o statusie denominowanych w obcych walutach mogą zostać nawet całkowicie wyeliminowani z kręgu beneficjentów ustawy, co wydaje się rzeczą wręcz kuriozalną.
Więcej o zróżnicowaniu sytuacji frankowiczów czytaj tutaj:
Projekt ustawy frankowej: „frankowicze" nierówno traktowani?
Oczywistym powodem zaniechania przewalutowania od zawsze było i jest obecnie przede wszystkim ryzyko silnego podkopania fundamentów rodzimego sektora bankowego, co zachwiałby całym krajowym systemem finansowym, prowadząc niechybnie do długotrwałego osłabienia parametrów polskiej gospodarki. Czy to oznacza koniec nadziei frankowiczów na „powrót z dalekiej podróży”?
Jak w każdej popularnej „operze mydlanej” scenariusz każdego odcinka powinien zawierać motyw zapowiadający mniej lub bardziej ciekawy rozwój wypadków w przyszłości. Takim motywem w przypadku projektu nowej ustawy frankowej jest powołanie przez Komitet Stabilności Finansowej tzw. Grupy roboczej ds. ryzyka walutowych kredytów mieszkaniowych. W jej skład wejdą osoby w największym stopniu odpowiedzialne za stan państwowej kasy: prezes NBP, minister finansów, szef KNF oraz prezes BFG. To na ich barki prezydencka kancelaria przerzuciła dość niewdzięczny balast kontynuacji prac nad restrukturyzacją mieszkaniowych kredytów walutowych. Co to oznacza?
O powołaniu grupy roboczej czytaj tutaj:
Będzie grupa robocza KSF ds. kredytów walutowych. Frankowicze: to gra na czas
Gra na przeczekanie
Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia ze swoistą grą, by nie powiedzieć - obliczoną na przeczekanie spekulacją rodzimych decydentów. Jest ona prawdopodobnie oparta na dość wątpliwym założeniu, że nawet pełna materializacja kryzysu kredytów hipotecznych wysokiego ryzyka w sytuacji ewentualnego załamania notowań złotego do głównych walut, nie wywołałaby istotnie większego „tsunami” w bankowych bilansach aniżeli systemowy nakaz przewalutowania hipotek po kursie z dnia podpisania umowy kredytowej. Po co więc wydawać skazujący wyrok na własny system bankowy?
Tego typu strategia, choć nie do końca bezpieczna, wydaje się mimo wszystko jak najbardziej rozsądna, zwłaszcza w obecnym okresie, gdy to polski złoty „pręży muskuły” w stopniu nieobserwowanym od bardzo dawna. Trzeba bowiem pamiętać, że w warunkach rynkowych każda tendencja ma swój początek i koniec. Podobnie będzie z trendem spadkowym złotego do franka czy euro, który kiedyś nie tylko wyczerpie swój potencjał, ale także ulegnie odwróceniu. Kto wie, może już teraz mamy do czynienia ze wstępnymi sygnałami tego typu zjawiska.
W grupie siła
W tej sytuacji niezadowolenie, by nie powiedzieć frustracja frankowiczów jest zjawiskiem jak najbardziej naturalnym. Społeczność hipotecznych kredytobiorców walutowych, skupiona wokół stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu, najpierw wystosowała apel do Prezydenta RP o wycofanie feralnego jej zdaniem projektu ustawy o zasadach zwrotu niektórych należności wynikających z umów kredytu i pożyczki. Następnie zapowiedziano eskalację protestów, manifestacje, a nawet akcję obywatelskiego nieposłuszeństwa, która miałaby polegać na okresowym zaprzestaniu spłacania rat kredytów. Wygląda więc na to, że już niebawem „będzie się działo”.
Jednak nie to jest najważniejsze. Bardziej zastanawiającym zjawiskiem jest rosnąca siła oddziaływania frankowiczów na rodzimą rzeczywistość społeczno-polityczno-gospodarczą.
Liczba mieszkaniowych kredytów denominowanych bądź indeksowanych frankiem szwajcarskim wynosi około 530 tys., z kolei wszystkich walutowych o mniej więcej 100 tys. więcej. Jeśli wolumeny te przeliczyć na liczbę rodaków życiowo zainteresowanych ostateczną restrukturyzacją przedmiotowych zobowiązań (sami dłużnicy plus dorośli członkowie ich najbliższej rodziny), to liczba może spokojnie przekroczyć 3 miliony osób. W sumie mamy więc kilkanaście procent populacji pełnoletnich Polaków zamieszkałych w kraju.
Razem stanowi to ponad miarę liczną, budzącą coraz większy respekt społeczność, w dodatku silnie zdeterminowaną i coraz lepiej zintegrowaną oraz zorganizowaną.
Nie ma najmniejszych wątpliwości co do tego, że dotycząca mieszkaniowych kredytów walutowych wyborcza obietnica obecnego prezydenta, w połączeniu ze mocną wiarą frankowiczów w jej spełnienie, w istotny sposób zaważyła nie tylko na wyniku ubiegłorocznych wyborów prezydenckich, ale także parlamentarnych. Jest więc niemal pewne, ze aktualna rzeczywistość społeczno-polityczna kraju, czy się ona komuś podoba czy nie, jest w decydującym stopniu efektem desperackiej próby „wyprostowania” swojej sytuacji ekonomicznej przez frankowiczów. Czy jest to najlepszy prognostyk dla rodzimej gospodarki, sytuacji społeczno-politycznej kraju i perspektyw budowy dobrobytu Polaków w najbliższych latach?