Czy na „polonizacji” PeKaO możemy stracić 3,5-5,7 mld PLN?
Dlaczego nikt nie pamięta za ile zostało sprywatyzowane PeKaO i nikt się nie pyta dlaczego w grupie UniCredit akurat w Polsce miałyby obowiązywać znacznie wyższe standardy zarządzania niż we Włoszech?
GW w pierwszym odruchu oceny działania ministra skarbu państwa Dawida Jackiewicza w artykule „Minister Dawid Jackiewicz odwołany. Będzie likwidacja resortu skarbu” napisała:
„Kadrowe trzęsienie ziemi w spółkach skarbu państwa doprowadziło do gigantycznych strat finansowych. Nowi prezesi najwyraźniej nie udźwignęli "dobrej zmiany", bo wartość rynkowa zarządzanych przez nich przedsiębiorstw spadła łącznie o ponad 7 mld zł”.
Przy czym rozpisywała się o tym jacy to znajomi ministra znaleźli zatrudnienie w najróżniejszych spółkach skarbu państwa. Zbitka o tyle kuriozalna że jednocześnie wyliczyła że większość tych strat dotyczy PZU („Po kieszeni dostaje również największy państwowy ubezpieczyciel - Grupa PZU. Wartość udziałów należących do państwa w ciągu roku stopniała o 4,5 mld zł.”) Kuriozalna o tyle że tutaj o personaliach milczy usprawiedliwiająco dodając że „przyczyną tego stanu jest z pewnością udział PZU w repolonizacji banków.” Okazuje się że tracenie na przepłacaniu za banki jest usprawiedliwieniem wystarczającym. Nic dziwnego jeśli tytuł dzisiejszego artykułu Anny Popiołek „Miliardy za Pekao. Czy UniCredit wytarguje od PZU dużą premię?” wyraża entuzjastyczne nastawienie do tej transakcji. O dziwo powołuje się w nim na stanowisko przecież odwołanego ministra skarbu: „Stoimy w obliczu wyjątkowej okazji kupna Pekao i jestem za tym”. Cytowane wyceny są jednostronne, podczas gdy wystarczyłoby przemnożyć wskaźnik ceny rynkowej przez wartość księgową (C/WK) porównywalnego do PeKaO banku PKO BP który wynosi 1,06. Działanie usprawiedliwione o tyle że trudno sobie wyobrazić że porównywalne wielkością banki kontrolowane przez państwo będą zarządzane odmiennie, jak i to że wycena Alior Banku po przejęciu przez PZU również spadła do poziomu 1,03 i zakładając że nie zastanie się „trupów w szafie” zostawionych przez UniCredit – przestrogą może być spadek wskaźnika BPH do poziomu 0,67. W takim przypadku (C/WK równa 1,06) wartość odkupywanych udziałów wynosi niecałe 9,5 mld PLN a więc kwotę wyższą od obecnie negocjowanej aż o 3,5 mld do 5,7 mld zł. Zapomina się przy tym kompletnie za ile Polska „sprywatyzowała” poprzednio PeKaO, o tym że w momencie negocjacji ceny rynkowe mogą być niemiarodajne ponieważ jeśli są wyznacznikiem to mogą być „podtrzymywane” przez jedną ze stron, oraz to że działania Rady Polityki Pieniężnej utrzymujące w Polsce wyższe stopy procentowe wspierają opłacalność sektora bankowego.
W tym kontekście odwołanie ministra skarbu bez podania konkretnej przyczyny, z drugiej strony zarządzona kontrola ze strony służb specjalnych umów spółek skarbu państwa gdy mimo miliardowych strat „polonizacja” PeKaO jest w tym samym czasie „dopychana kolanem”, stwarza klimat do nieroztropnych działań. Odnosząc się do podnoszonych zmian personalnych należy podkreślić że niewątpliwie zmiany personalne były konieczne, możliwe że należy uznać że ich brak np. w PKO BP był błędem, ale też nie należy dokonywać zmian dla samej zmiany. Niestety ale wydaje się, że obecne oceny koncentrują się tylko na kwestiach personalnych.
A przy dymisji ministra brakuje informacji, które koncepcje uznano się za błędne i dlaczego nastąpiło jego odwołane. Niemniej niezależnie do tego, jakie są oficjalne powody odejścia ministra Dawida Jackiewicz, okres działalności Skarbu Państwa za którą formalnie odpowiedzialność on ponosił należy uznać za negatywnych dla rozwoju kraju, a zwłaszcza rozwoju sektora finansowego. Jeśli spojrzymy na ocenę działania ministra Jackiewicz to moim zdaniem najistotniejszą sprawą jest skoncentrowanie się na tym co się działo się w podmiotach zależnych od Skarbu Państwa, a tutaj na pierwszy plan wychodzi tzw. polonizacja polskiego sektora bankowego, a więc działania PZU i PKO BP. One charakteryzowały się tym, że trend zapoczątkowany jeszcze przez poprzedni rząd, czyli przejęcie np. Alior Banku jak i Nordei bardzo przyspieszyły. Proces opisany w poprzednich wpisach „Nie’dobra zmiana’ w PZU” i „Polonizacja bez głowy”.
Z jednej strony nastąpiła jeszcze akceleracja po stronie Alior Banku, czyli przejęcie BPH przy poparciu PZU, a z drugiej strony działania ze strony PZU w kierunku przejęcia Pekao SA. Nie można też zapomnieć o pojawiających się nieoficjalnie informacjach o możliwości przejęcie Raiffaisen Polbank i dążeniu do tego, aby zrobił to Alior Bank lub PKO BP. Być może konkurencja między nimi jest tylko pozorna, lecz wprost ukazuje jak niebezpiecznym trendem jest sprzedawanie przez urzędników po zaniżonych cenach i kupowanie po zawyżonych. A dlaczego niebezpieczny? - Bo widać wyraźnie, że tego typu działania doprowadziły do znaczącego spadku wyceny tych podmiotów na GPW. To są wielkości idące w dziesiątki miliardów złotych, więc jeśli patrzmy, jaki wpływ miało na to ministerstwo skarbu - to był on zdecydowanie negatywny.
Moim zdaniem nie należy patrzeć na to tylko z punktu widzenia spadku aktywów i wartości, ale też wpływu, jaki te działania mają na rozwój gospodarczy i spowolnienie akcji kredytowe oraz ucieczkę kapitału zagranicznego z Polski. Obecne władze głośno krytykowały poprzedników, za sprzedaż państwowego majątku, a szczególnie sektora bankowego, poniżej wartości. Podczas gdy miliardowe straty powstają również przy zakupach powyżej wartości. Uważam, że kapitał powinien być przeznaczony na zwielokrotnienie akcji kredytowej – wzrost potencjału kredytowego banku to wielokrotność przyrostu jego bazy kapitałowej - i wpieranie przedsiębiorczości oraz inwestycji produkcyjnych, a nie na to aby zagranica wycofywała się kapitałowo z Polski. Wiadomo przecież, że wykorzystanie tych środków do akcji kredytowej mogłoby doprowadzić niemalże do podwojenia zaangażowania sektora bankowego w Polsce w kredytowanie przedsiębiorczości. Kredyty na inwestycje przedsiębiorców wynoszą zaledwie około 300 mld zł. Te kwoty, które zostały przeznczone na wykup znacząco zredukowały możliwość zwiększenia tego zaangażowania.
Prawdziwa polonizacja powinna polegać na zwiększeniu akcji kredytowej dla przedsiębiorstw, po to aby generować miejsca pracy o wyższej wartości dodanej przez podmioty które już się kontroluje. I to byłaby prawdziwa realizacja postulatu polonizacji tego sektora poprzez organiczne poszerzenie udziału w rynku. Podczas gdy działania które zostały przeprowadzone nie tylko powodują odpływ kapitału z Polski, ale też powodują zwiększenie ryzyka systemowego. Należy pamiętać, że inwestorzy zagraniczni w Polsce poza akcjami też posiadaj depozyty i to jest kwota około 150 mld zł, więc tak naprawdę pozwala się im wycofać korzystnie kapitałowo z Polski, w zamian przejmując ryzykowne zobowiązanie do refinansowania ich dotychczasowej akcji kredytowej zamiast aktywować nową. Z tego punktu widzenia, jak i ze względu na straty poniesione na akcjach, działania MSP należy uznać za błędne powodujące odpływ kapitału i zwiększenie ryzyka systemowego. Niestety wszystko wskazuje na to że powyższe działania „polonizacyjne” będą nadal kontynuowane, a ci sami dziennikarze którzy tak entuzjastycznie na ich temat się obecnie rozpisują, nie pamiętając jak poprzednio „piali” na temat konieczności prywatyzacji, już niedługo będą „rozdzielali szaty” jak to fatalnie państwo zarządza giełdowymi podmiotami i od nowa namawiali do prywatyzacji „za półdarmo”. Itd.