Repolonizacja… polskich aptek?
Czy zachodni kapitał „zjada” polskie apteki czy jest dokładnie odwrotnie? W sprawie nowelizacji Ustawy Prawo farmaceutyczne odbiorca uzyskuje w przestrzeni medialnej, eksperckiej, a zwłaszcza politycznej wzajemnie wykluczające się treści.
Szum informacyjny dotyka przede wszystkim głównego argumentu o repolonizacji rynku aptekarskiego. Taki postulat przytacza samorząd zawodowy farmaceutów, Naczelna Izba Aptekarska i część posłów. W podobnym duchu relacjonują sprawę niektóre media. Z tezą o konieczności odzyskania rynku dla polskich farmaceutów nie zgadza się jednak duża część środowisk eksperckich i branżowych. Co jeszcze ważniejsze, projekt nie uzyskał akceptacji w trakcie ustaleń międzyresortowych.
Ustawa o zmianie ustawy - Prawo farmaceutyczne od 7 grudnia procedowana jest w Sejmie, a 12 grudnia trafiła na pierwsze czytania w komisjach. Opinie zarówno Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Ministerstwa Rozwoju i Finansów są druzgoczące dla proponowanych zmian.
Podstawową propozycją wnioskodawców jest doprowadzenie do sytuacji, kiedy aptekę będzie mógł posiadać na własność jedynie farmaceuta. Jedną, dwie, trzy lub cztery. Nie więcej. Ograniczeniu podlegać będą też geograficzne i demograficzne uwarunkowania w przypadku zakładania nowych aptek. Projekt, zdaniem jego autorów, ma ograniczyć wchodzenie na polski rynek zachodnich sieci, a następnie zdobywania przez nie pozycji monopolisty.
W świecie mediów jeden z pierwszych jednoznacznie określających kierunek zmian materiał wyemitowały „Wydarzenia” Polsatu informując, że „Nowe apteki powstają jak grzyby po deszczu, ale otwierają je głównie duże, zagraniczne sieci.”
- Za pół roku albo za rok pewnie nie byłoby już co zbierać z tych małych aptek, gdyby zostawić ten rynek tak samemu sobie – informował ze strony posłów wnioskodawców Waldemar Buda.
Zupełnie inne dane przytacza część ekspertów, którzy przypominają, że przynajmniej dwa z dużych koncernów (holenderski ACP Pharma w 2014, niemiecki Phoenix Pharma w 2015) wycofały się z polskiego rynku, nie mogąc sprostać krajowej konkurencji. Dodatkowo Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców czy Fundacja Republikańska informowały, że wśród 15 tys. aptek i punktów aptecznych w Polsce 62 proc. to apteki indywidualne, 38 proc. sieciowe, a 96 proc. całego rynku stanowi polski kapitał.
W tym kontekście trudno mówić o potrzebie repolonizacji rynku. Zdecydowanie za to w grę wchodzi zmonopolizowanie rynku przez farmaceutów, którzy – zdaniem krytyków projektu – stworzą nowy klan branżowy na modłę komorników czy adwokatów.
Podważane są także argumenty wymienione w uzasadnieniu do projektu. Zdaniem inicjatorów zmian, apteki sieciowe są odpowiedzialne za proceder odwróconego łańcucha dystrybucji, który ogałaca z leków apteki i hurtownie i prowadzi do wycieku leków na zachodnie rynki. Argument ten zdruzgotała na posiedzeniu Komisji Zdrowia w dniu 17 stycznia 2017 r. Zofia Ulz, Główny Inspektor Farmaceutyczny w latach 2006 – 2014, która stwierdziła: „Chciałam zdementować nieprawdziwą opinię, która jest powtarzana jak mantra, która jest powtarzana przy każdej okazji, że to sieci wywożą. Proszę Państwa, na przestrzeni lat 2006-2014 zwłaszcza 2012-2014 prowadziliśmy 290 postępowań, dwieście dziewięćdziesiąt parę, około trzystu, przeciwko indywidualnym aptekom i jednej sieci. Także proszę nie powtarzać, takiej opinii. Ja rozumiem, że ta opinia była potrzebna po to żeby przekonać nieprzekonanych i żeby głosowali czy poparli zapisy tej ustawy, ale to jest nieprawda. Więc proszę nie wprowadzać w błąd państwa posłów, rządzących, opinii publicznej i wszystkich nas”.
Podobnie upadł argument o tym, że sieci monopolizują polski rynek aptekarski. W opinii Prezesa UOKiK do projektu poselskiego można przeczytać:
„Przykładowo, trudno o monopolizacji (a więc o sytuacji, w której na rynku pozostaje tylko jeden dostawca) mówić, gdy jak wskazuje się w uzasadnieniu (s. 1), w 2014 udział rynkowy 9 największych sieci wyniósł 14%. Rynek, na którym 9 największych dostawców osiąga udział na tak niskim poziomie trudno uznać za w jakimkolwiek stopniu zmonopolizowany.”
Poza stanowiskiem UOKiK oraz krytycznymi opiniami eksperckimi, suchej nitki na projekcie nie zostawia Minister Rozwoju i Finansów w piśmie sygnowanym przez podsekretarza stanu Jadwigę Emilewicz. MRiF tak puentuje swoją analizę zapisów poselskiej propozycji:
„W ocenie Ministerstwa Rozwoju, proponowane przez Projektodawców zmiany nie przyczynią się do poprawy pozycji aptek i aptekarzy w systemie ochrony zdrowia w Polsce. Nie zostaną osiągnięte zakładane w uzasadnieniu cele.”
Koniec końców - czy chcemy, by zagraniczny farmaceuta mógł otworzyć w Polsce apteki, a rodzimy przedsiębiorca nie?