Podatek od nieposiadania TV
Kilka lat temu władze stanu Kalifornia (USA) wprowadziły podatek od sprzedaży marihuany (przegłosowany 80% głosów mieszkańców w referendum). Wcale nie oznaczało to legalizacji handlu narkotykami („trawę” kupić można tylko na receptę od lekarza), jedynie było wyrazem perspektywicznego patrzenia w przyszłość. Tak na wszelki wypadek, gdy moment zalegalizowania nastąpi – prawo będzie gotowe na tę chwilę i natychmiast będzie można korzystać z dobrodziejstwa ustawy.
Dziwactwa prawne obowiązujące w poszczególnych stanach Ameryki Północnej nikogo już nie zaskakują. Ot, dziki kraj, można westchnąć. Nieco z politowaniem, a czasem i z lekką zazdrością. Bo my, Europejczycy pełną gębą - a tak w tyle w tej dziedzinie…
Rząd polski nadgania jak może, a i sytuacja nagli, bo budżet chudziutki. Zawsze jednak znajdzie się jakiś racjonalizator, który wpadnie na rewolucyjny pomysł i jakoś się łata dziurę budżetową. Można przecież opodatkować deszczówkę, albo napiwki dla kelnerów, zastawić drogi fotoradarami. Albo wprowadzić jakiś podatek od podatku…
Wciąż pozostaje pewna dziedzina życia zbyt nieudolnie opodatkowana, przez co kraj nasz biedniejszym się staje. Mam na myśli tzw. abonament RTV. Na szczęście aktualnie priorytetem rządu polskiego (poza innymi palącymi problemami jak np. regulacje w temacie nadawania zdrobniałych i bezpłciowych imion) jest skuteczne opodatkowanie obywateli nowym wynalazkiem - opłatą audiowizualną. Jan Dworak, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wierzy, że uda się ją wprowadzić już w nowym 2014 roku. Ponieważ jak twierdzi:
„Polski nie stać na to, by odstawać od innych krajów europejskich, które stawiają na kulturę tworzoną w mediach publicznych”
Nasz rząd oczywiście nie zamierza sięgać po środki takie jak referendum. Mało tego – nie tylko nie zapyta obywateli o wyrażenie chęci na kolejny podatek, ale nie zamierza również zadać im pytania czy ta opłata ich dotyczy. Płacić będziemy wszyscy i koniec.
Na dzień dzisiejszy posiadacz odbiornika telewizyjnego lub/i radiowego zgłasza ten doniosły fakt w urzędzie pocztowym i płaci haracz za bycie właścicielem wyżej wymienionego sprzętu. Teoretycznie rzecz biorąc, ci którzy nie są właścicielami odbiorników RTV, w całym tym procederze nie muszą brać udziału. I temat nie powinien dla nich istnieć. Czujne państwo jednak nie ufa swoim obywatelom i nasyła na nich kontrolerów. Są przecież pośród nas tacy, którzy telewizji z różnych względów nie oglądają. Przed kontrolerami tacy dziwacy muszą się tłumaczyć, że nie są wielbłądami i nie chowają telewizorów w piwnicy, by unikając podatku doprowadzić kraj do ruiny.
Wprowadzenie opłaty audiowizualnej zakończy dylematy. Nie będzie istotne czy obywatele posiadają odbiorniki, czy oglądają telewizję. Solidarnie poniesiemy ten ciężar razem. Rząd wziął pod uwagę co prawda pewne grupy społeczne niemogące korzystać z radia lub telewizji, i darował w swej mądrości daninę np. niewidomym.
A przecież do opodatkowania zostało jeszcze tyle nietkniętych przez fiskusa dziedzin życia (w których dodatkowo nie ma wątpliwości czy obowiązkowi podatkowemu powinni podlegać wszyscy jak jeden mąż). Można wprowadzić podatek od oddychania – taką opłatę klimatyczną za życie w Polsce. Dopóki jeszcze (ledwo) dyszymy, w tym naszym surowym klimacie nieprzyjaznych zmian i trudnej atmosferze codzienności…