Prywatyzacja jak w Gwinei - tylko w Afryce?
Udomawianie banków w Anglii – nacjonalizacja długów, sanacja instytucji, powtórna prywatyzacja. Czy to samo jest proponowane Polsce?
Od pewnego czasu obserwujemy coraz to nowe odsłony kryzysu finansowego, zwłaszcza wielkiego dramatu strefy euro. Jednak gdy patrzymy na sytuację nadzoru nad rynkami finansowymi to należy uznać jej działania jako kompletny zawód. Obecny kryzys udowodnił, że rynek finansów nie jest odpowiednio regulowany i nadzorowany, a instytucje finansowe same starają się być beneficjentami rozwiązań, które powinny służyć realnej gospodarce. Zbyt często podejmują one decyzje o wielomiliardowych zaangażowaniach kapitałowych, nawet, jeśli same naprawdę mają go bardzo niewiele. A gdy ich działania okazują się nietrafione, nie ponoszą za to odpowiedzialności.
Na ogół tzw. szary podatnik przejmuje ich długi co bardzo wyraźnie ukazał przykład brytyjski w którym rząd podczas ostatniego kryzysu za £66 mld kupił 82% Royal Bank of Scotland i 39% Lloyds’a. George Parker i Patrick Jenkins w artykule Financial Times’a „Osborne allies ready to sell bank stakes before general election” ujawniając obecne plany rządowe podsumowują że ta aktualna polityka kolejnego sprywatyzowania banków będzie uznana za przyznanie się do £24 miliardowych strat podatników na tej transakcji. Dla polskiego czytelnika przyzwyczajonego z tego typu operacjami na koszt społeczeństwa i podatników może nie być niczym nadzwyczajnym w perspektywie strat na PZU i po doświadczeniach prywatyzacji ostatnich 20 lat. Zresztą ostatnio również i Financial Times rozprawia się neokolonialnymi prywatyzacjami dając przykład przebiegu tego procesu w praktyce, czy to ujawniając kłótnie oligarchów rosyjskich przed sądami w Anglii co do „niesprawiedliwego” podziału łupów, czy też mechanizmu prywatyzacji afrykańskich. Ostatnio na pierwszej stronie Financial Times’a Tom Burgis, Misha Glenny i Cynthia O’Murchu w artykule „Steinmetz unit embroiled in US probe of $2m payment for African mine rights” opisują taki proces „prywatyzacji” w Gwinei. Otóż już w pierwszych zdaniu powiedziano że kontrolowany przez „Israeli family” konglomerat BSGR zapłacił zaledwie $2 mln żonie prezydenta (w sumie na łapówki poszło $4 mln, a w chwili zatrzymania przedstawiciel koncernu miał gotówki $20 tysięcy w kopertach) za 51% złóż rudy żelaza w Simandou. Podczas gdy zaledwie po 18 miesiącach i inwestycjach w kopalnie w sumie $160 mln BSGR sprzedało swoje prawa koncernowi Vale of Brazil ale za okrągłą sumkę $2,5 mld!
W sytuacji upadku etosu służby publicznej kiedy zobowiązania instytucji finansowych są wielokrotnie wyższe niż produkt krajowy brutto jakiegoś kraju, to jego obywatele stają się po prosu współczesnymi niewolnikami co drastycznie ukazał przykład Cypryjski, a obecnie Słoweński. A to dlatego, że w świecie finansów brakuje dobrych regulacji i uczciwych nadzorców. Przyczyną tych nieszczęść jest to, że coraz potężniejsze instytucje finansowe same ustalają sobie reguły i same wybierają sobie nadzorców. Stąd wszelkiego typu nagłe kryzysy, w których okazuje się, że pieniądze europejskich podatników ratują nie dotknięte kryzysem społeczeństwa a konkretnych inwestorów. Tyle, że to nie ma nic wspólnego z pomocą dla tych krajów, z europejską solidarnością, choć tak się to przedstawia, zwłaszcza w polskich mediach. Gdyż w naszym kraju mimo dwudziestoletnich doświadczeń mamy jeszcze dużo wiary w europejską solidarność. A w dodatku niechęć żywimy wobec wszelkich instytucji kontrolnych, nawet, jeśli ich brak miałby nas w przyszłości prowadzić do samozagłady.
W efekcie dzisiaj Polacy boją się dziś nie tylko o przyszłe emerytury, także – gdy patrzą choćby na cypryjskie i słoweńskie kłopoty – obawiają się o bezpieczeństwo swych lokat bankowych. Mimo że jak dotąd wartość depozytów bankowych ma swoje odzwierciedlenie w aktywach. Warto zwrócić uwagę na to, że kryzys cypryjski – o którym pisałem już rok temu – nie objawił się nagle. Już przed rokiem widać było, że źle się dzieje, ponieważ państwo zaczęło tam przejmować zobowiązania instytucji finansowych, które są kilkakrotnie większe niż PKB tego kraju. A Takie państwo nie powinno przejmować tych zobowiązań.
Wprawdzie Polska jest bardziej bezpieczną wyspą, ale nie bardziej szczęśliwą. Nasza sytuacja jest odmienna od cypryjskiej, ponieważ tamtejszy kryzys był spowodowany odmową dostarczenia płynności przez Europejski Bank Centralny. Póki więc mamy swoją walutę, a NBP może dostarczać płynności naszym bankom. Oczywiście, banki powinny być znacznie lepiej uregulowane i lepiej nadzorowane, przede wszystkim po to, aby opłacało się inwestować i pracować w Polsce. Skandaliczne wydaje się to, że od dwudziestu lat, mimo zmieniających się zarządów, istnieje dziwna zgoda na utrzymywanie zawyżonych stóp procentowych, które powodują coraz większe zadłużanie się Polski zagranicą, nieopłacalność inwestowania w kraju. A hamowanie inflacji poprzez zwiększenie importu i to jeszcze na kredyt, po prostu wypycha naszą rodzimą produkcję zagranicę. Instytucje finansowe w Polsce nie wspierają, nie promują polskiej przedsiębiorczości, polskich pomysłów. Dlatego spółdzielcza bankowość mimo dość pomyślnego odrodzenia się, ma w Polsce wciąż pod górkę gdyż brak jest odpowiednich regulacji. Zdecydowanie preferuje się duże instytucje finansowe, a te mają olbrzymie wpływy na ustanawianie dogodnych dla siebie zasad oraz przychylnego nadzoru. Podczas gdy w trosce o dobro kraju i obywateli należałoby wspierać polskie przedsiębiorstwa i instytucje. A właśnie instytucje spółdzielcze są takimi, które mogą być zawiązane przez małą grupę obywateli i stosunkowo łatwo wejść na rynek, gdy widzą jakieś nisze dla swojej działalności. Dlatego trudno pojąć, dlaczego te instytucje o w pełni polskich korzeniach nie znajdują dziś w Polsce przebicia politycznego. Podejmowane są wobec nich działania polityczne, zupełnie nieuzasadnione ekonomicznie. Występują działania aby je poddać takim samym regulacjom, jakie obowiązują wielkie instytucje finansowe. To musi prowadzić do ich likwidacji części z nich. W 2006 roku przy zakładaniu KNF uważałem, że SKOKi powinny być również w polu nadzoru tej Komisji. Wyobrażaliśmy sobie jednak, że będzie to łagodna forma nadzoru, a właściwie będzie ona formą pomocy dla tych instytucji spółdzielczych, aby mogły się prawidłowo rozwijać przeciwdziałając monopolizacji rynku. Niestety obecnie następuje znaczące przyspieszenie regulatorskich działań w kierunku uniformizacji całego rynku.
Wymuszone przekształcanie małych instytucji w duże instytucje bankowe, uniformizacja, zatraca ich sens – gubi się pierwotna idea ich powołania i blokuje powstanie nowych inicjatyw. Jeśli regulacje będą sprzyjały wyłącznie dużym instytucjom, to nie będą już w Polsce powstawały żadne nowe instytucje finansowe. Pozostaną tylko te duże, dyktujące niepodzielnie ceny swych usług. Wielkie instytucje bankowe starają się dziś ustalać reguły gry i nadzór nad sobą i nad potencjalnymi konkurentami. Starają się być beneficjentami wszystkich nadarzających się okazji i trendów. Starają się ukształtować rynek w sposób dla siebie najbardziej korzystny. To jest z punktu ich widzenia naturalne. Ale zdecydowanie lekceważą przy tym interes publiczny. Dlatego będąc bezsilnymi co do działań prywatyzacyjnych a la Gwinea powinniśmy wzmocnić wysiłki mające na celu takie ukształtowanie rynku finansowego, aby instytucje na nim operujące mogły służyć ogółowi społeczeństwa.