Opinie

Bank obok starej szafy

Stanisław Koczot

Stanisław Koczot

zastępca Redaktora Naczelnego "Gazety Bankowej", Dziennikarz Ekonomiczny 2023 - laureat nagrody głównej XXI edycji konkursu im. Władysława Grabskiego, organizowanego przez Narodowy Bank Polski

  • Opublikowano: 21 października 2017, 19:15

    Aktualizacja: 23 października 2017, 15:56

  • Powiększ tekst

Dlaczego części centralnej ulicy miasta nie oddać instytucjom charytatywnym? Takie rzeczy są do zrobienia nawet w tak pragmatycznych krajach jak Wielka Brytania.

W najstarszym mieście Anglii, w Colcherster w Essex, w samym jego środku, funkcjonują obok siebie takie instytucje, jak The Royal British Legion, Emmaus, British Heart Fundation. Wszystkie mają jeden cel, choć każda z nich zajmuje się czym innym: pierwsza służy przede wszystkim weteranom, druga – ubogim, trzecia zajmuje się ludźmi chorymi na serce.

Emmaus (działający również w Polsce) i British Heart Fundation prowadzą sklepy, do których przyjmują w formie darów wszelkie niepotrzebne ale nie zużyte przedmioty, dokonują drobnych napraw i następnie sprzedają ją po bardzo niskich cenach, a zysk przeznaczają na realizację celów statutowych.

W centrum Colchester, w samym sercu miasta, na najbardziej ruchliwej i najdroższej ulicy, można kupić ładne meble za pół darmo. A tuż obok – luksusowe kosmetyki, bardzo drogie ubrania czy najwyższej jakości sprzęt elektroniczny. Różnica polega na tym, że człowiek kupujący w pierwszym markecie ma zarazem poczucie, że wspiera osoby potrzebujące, w drugim – raczej takich uczuć nie doświadcza. Pod względem estetycznym i jedne i drugie miejsca nie odstają od siebie – sklepy charytatywne są równie ładne i schludne jak witryny z najnowszymi kreacjami mody.

Niezwykłe jest to, że miasto i obywatele oddali poważną część swoich włości instytucjom nie nastawionym na zarobek, pełniącym za to bardzo ważne funkcje społeczne. Może Brytyjczycy przyzwyczaili się do takich kombinacji, gdzie obok wystrojonych panienek sprzedających drogie kosmetyki stoi skromna 22-letnia sprzedawczyni Chelsea z Emmaus, która nie wstydzi się opowiedzieć dramatycznej historii swojego życia. Może jest to element tradycji wyrosłej z imponującej historii miasta.

Niezależnie jednak od tego, co myślą o tym Anglicy, sam pomysł robi piorunujące wrażenie. Aż trudno sobie wyobrazić, jakie korzyści odniosłaby na przykład Warszawa, gdyby chociaż część swoich ulic w centrum oddała na biznesową działalność charytatywną. Sklep z tanimi meblami i z książkami za półdarmo obok banku i marmurowych schodów światowej marki? Czemu nie…

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych