Opinie
Kadr z prezentacji SKO
Kadr z prezentacji SKO

Dzieci i banki

Anna Niczyperowicz

Anna Niczyperowicz

dziennikarz, architekt

  • Opublikowano: 31 maja 2013, 15:28

  • Powiększ tekst

Dzieci poznają świat zachłannie i bez zahamowań. Gdy w tej pasji eksploracji maluchowi towarzyszą mądrzy rodzice i dobrzy pedagodzy, jest pewność, że wyrośnie z niego szczęśliwy, odpowiedzialny i rozumny człowiek. Dziecko pozostawione sobie z pewnością też odnajdzie się w rzeczywistości, lecz łatwo ulegnie manipulacjom, którym nawet dorosły nie zawsze umie się przeciwstawić.

Współczesny świat nie istnieje bez kontekstu pieniądza, biznesu, interesu. Stąd właśnie tyle dziecięcych pytań „dlaczego?” dotyka ekonomicznych aspektów, wymagając odpowiedzi jasnych i czytelnych, bo końcu kształtujących małego człowieka na całe życie.

Nie wiem czy dziś można spotkać dzieci, które wierzą, że znaleziono je w kapuście lub zostały dostarczone przez bociana. Taka Polska postępowa, przynajmniej w tej dziedzinie. Za to wśród maluchów krążą inne mity, i o dziwo traktowane są z pewną pobłażliwością. Dziecko zapytane skąd rodzice biorą pieniądze odpowie, że „wyjmują je ze ściany”. Jasne – to wywołuje uśmiech na twarzy – ale jest również doskonałą okazją, aby opowiedzieć dziecku o tym, w jaki sposób pieniądze się w „ścianie” znalazły …

SKO czyli papierowe książeczki

Tradycja książeczek oszczędnościowych dla uczniów sięga 1927 roku. Jednak SKO rozkwit popularności przeżywało w okresie PRL – wtedy to głównym celem prowadzenia Szkolnych Kas Oszczędności była edukacja ekonomiczna, bowiem „młodzieży należało wpajać umiejętność oszczędzania pieniędzy”. Mimo, że do zgromadzonych na SKO kwot nie były doliczane odsetki, dzieci owczym pędem gromadziły na nich oszczędności, bo, jak pamiętamy, i tak  niespecjalnie było można na coś je wydać …

Okazuje się, że system działa do dziś – obejmując 350 tysięcy uczniów. Są miasta (Sierakowice, Poddębice), w których stało się już tradycją obdarowywanie uczniów klas pierwszych książeczkami z wkładem ufundowanym przez Prezesa Banku Spółdzielczego. W szkołach rolę przedstawiciela banku pełni nauczyciel – Opiekun SKO, u którego uczniowie mogą dokonywać wpłat, odnotowywanych każdorazowo we własnych książeczkach oszczędnościowych. Celem takich akcji ma być kształtowanie nawyku systematycznego oszczędzania i racjonalnego gospodarowania posiadanymi środkami. Tak naprawdę jednak banki „oswajają” sobie w ten sposób przyszłych klientów, przyzwyczajając ich do korzystania z usług bankowych.

Bankowe SKO –  z PKO Bankiem Polskim

W swojej ofercie bankowych produktów typowe konto oszczędnościowe dla maluchów posiada tylko PKO BP. Jak donosi bank oszczędza na nim już prawie 4,2 tys. społeczności szkolnych, co oznacza, że co czwarta szkoła podstawowa w Polsce prowadzi SKO. Konto dedykowane jest uczniom pomiędzy 6 a 13 rokiem życia.

„Systematycznie przyrastająca liczba dzieci i szkół oszczędzających z SKO potwierdza, że istnieje duże zapotrzebowanie na praktyczną edukację finansową skierowaną do najmłodszych, tak by w przyszłości potrafili świadomie zarządzać swoimi finansami. Nieustannie rozwijamy obszar młodego klienta, który jest jednym z elementów długoterminowej strategii Banku.”

informuje Adrian Adamowicz, Dyrektor Pionu Sprzedaży Detalicznej w PKO Banku Polskim.

Rzeczywiście bank niezwykle agresywnie przystąpił do ataku na szkoły. Pomimo monopolu oraz dość kuszącej oferty, w której zachęca się do oszczędzania aż 5 procentowymi odsetkami, rodzice oraz nauczyciele mają spory dystans do tego pomysłu. Prawdopodobnie dlatego, że SKO PKO BP  jako produkt bankowy gdzieś po drodze zagubił całą ideę edukacji dzieci, skupiając się na nęceniu zyskiem  oraz „ubankowieniu” sobie klientów na przyszłość.

Prawdziwa edukacja to rozmowy

Bardzo trudno jest wprowadzić dzieci w praktyczny sposób w oszczędzanie, gdyż w tym wieku z natury będą chciały ze sobą rywalizować. SKO w bankowej czy książeczkowej formie tak naprawdę powinno być jedynie narzędziem uzupełniającym, bo dla małego dziecka nie różni się wiele od świnki-skarbonki. Podstawą musi być lekcja, rozmowa, audycja czy książka.

Szkole łatwo jest (a bywa, że i opłacalnie) wpuścić bank i pozwolić mu działać. Dla świętego spokoju można też całkowicie zamknąć podwoje przed taki akcjami. Z pewnym wysiłkiem można jednak wypracować korzystny dla uczniów system, gdyż zmienia się świat i zmieniają się treści, których należy nauczać. W szkole podstawowej w Józefowie konsultacje kadry nauczycielskiej i rodziców zaowocowały stworzeniem programu, który ma dzieciom przybliżyć zasady ekonomii, jednocześnie ucząc, że pieniądze są środkiem a nie celem. W skomercjalizowanym świecie, gdzie pogłębiają się podziały pomiędzy biednymi a bogatymi, szkoła chce uniknąć licytowania się pomiędzy dziećmi swoimi „oszczędnościami”. Program został przygotowany dla najmłodszych – dla przedszkolaków z zerówek.  Dzieci dowiedzą się, że pieniądze są efektem ciężkiej pracy ich rodziców, będą uczone szacunku dla tej pracy. Poznają pojęcie oszczędzania i zrozumieją jego sens. Dowiedzą się czym są rachunki bankowe, także elektroniczne. Kiedy już co nieco z tych wiadomości pozostanie w małej główce, dzieci dostaną swoje SKO. Na stronie internetowej szkoły znajduje się link do zalogowania się na elektroniczne konto PKO BP z podglądem oszczędności. Uczeń ma w swojej ręce bankową kartę identyfikacyjną, bez możliwości operowania środkami na rachunku. Wcześniejsze przygotowanie sprawia, że dziecko systematycznie wpłacające 2 zł raz tygodniu nie czuje się gorsze od tego, któremu rodzina przelewa miesięcznie 100zł. Wiedząc, że pieniądze ta naprawdę nie biorą się z odkładania, a z pracy rodziców, przygląda się bez rywalizacji samemu procesowi oszczędzania, wyrabiając przy tym dobre nawyki.

Co czytać swoim dzieciom w domu

Rynek książkowy oferuje wiele pozycji ekonomicznych. Tak naprawdę jednak nawet te pisane najprostszym językiem potrafią odstraszyć niejednego dorosłego, nie wspominając o dziecku. Oto kilka propozycji, które mogą stać się „podstawą programową” dla naszych dzieci (a czasem i dla nas, dorosłych).

„Bankructwo małego Dżeka” Janusza Korczaka, to książka która choć napisana w 1924 roku, jest dobrym wprowadzeniem do pierwszych lekcji przedsiębiorczości. Ale jak to z Korczakiem bywa - to też coś więcej – autor opowiada o tym, jak w nieprzyjaznych okolicznościach zachować twarz, nie rezygnować ze swoich marzeń, jak stać się wartościowym człowiekiem.

„Pestka, drops, cukierek. Liczby Kultury” autorstwa Grzegorza Kasdepke, z komentarzami przewodniczącego Towarzystwa Ekonomistów Polskich, Ryszarda Petru, to baśń dla dzieci w wieku 7-11 lat, wyjaśniająca zagadnienia związane z gospodarką i ekonomią. Z dziury w spodniach bohatera przeskoczymy do dziury budżetowej, a gdzieś po drodze mimochodem do głowy wpadną kolejne trudne definicje (jak hurt, detal, kosztowności czy bieda).

„Ile płacę? ABC...uczę się!” Małgorzaty Strzałkowskiej to historia pieniądza – jakie środki płatnicze obowiązywały kiedyś i w jaki sposób i z jakiej przyczyny ewoluowały do dzisiejszego „plastikowego” pieniądza.

Nasze dzieci, nie znając podstaw ekonomii, rozumieją i czują jej zasady czasem bardziej, niż się tego spodziewamy. Żyjąc we współczesnym świecie traktują jego jako naturalną część codzienności. Nam pozostaje te rzeczy im w głowach poukładać , usystematyzować, dbając o pielęgnowanie wartości moralnych.

Zamiast pointy – opowieść, dzięki której także dorośli mogą przypomnieć sobie prawdziwą hierarchię wartości.

Syn: "Tato, czy mogę Tobie zadać pytanie?"

Ojciec: "Tak, oczywiście, a o co chodzi?"

Syn: "Tato, ile zarabiasz na godzinę?"

Ojciec: " Czemu w ogóle dlaczego pytasz o takie rzeczy"

Syn: " Ja tylko chciałem wiedzieć, ile zarabiasz na godzinę, nie gniewaj się"

Ojciec: "Jeśli musisz to wiedzieć, zarabiam 100 dolarów na godzinę."

Syn: "Och... Tato, a czy mógłbym od Ciebie pożyczyć 50 dolarów?"

Ojciec był wściekły: „Synu jeśli tylko dlatego pytasz, że chcesz pożyczyć pieniądze aby kupić głupią zabawkę lub inne bzdury, to w tej chwili maszeruj prosto do swojego pokoju i wskakuj do łóżka. Pomyśl o tym, dlaczego jesteś taki samolubny. Ja ciężko pracuje każdego dnia dla takiego egoistycznego zachowania jak Twoje?!”

Chłopiec cicho odszedł do swojego pokoju i zamknął drzwi.

Mężczyzna usiadł i zaczął się jeszcze bardziej nakręcać myśląc o pytaniach małego chłopca . Jak on śmie pytać żeby tylko wyciągnąć pieniądze?

Minęła godzina, emocje opadły i mężczyzna zaczął się zastanawiać: „Może mały rzeczywiście potrzebował tych $50 na coś niezwykle ważnego.. przecież do tej pory nie za często prosił o pieniądze”.

Wstał , ruszył spokojnym krokiem w stronę pokoju synka i otworzył drzwi..

"Synu, śpisz?"- zapytał.

"Nie tato, nie śpię".

"Pomyślałem, że trochę za ostro zareagowałem na Twoje wcześniejsze pytania …Wiesz, że ciężko pracuje a to był szczególnie męczący i długi dzień…” Wyjął banknot. ”Oto 50 dolarów o które prosiłeś..."

Chłopiec usiadł prosto i uśmiechnął się. "Och, dziękuję tatusiu!"

Następnie, sięgając pod poduszkę swoją małą rączką, wyciągnął kilka zgniecionych banknotów i pokazał je ojcu. Mężczyzna zobaczył, że chłopak miał już pieniądze i złość ponownie zaczęła powracać.

Chłopiec powoli liczył swoje pieniądze, a potem spojrzał na ojca z wyrazem radości na twarzy.

"Dlaczego chcesz mieć więcej pieniędzy, jeśli już jakieś masz "? zapytał ojciec.

"Ponieważ nie miałem dość, ale teraz już mam” odpowiedział ucieszony chłopiec.

"Tatusiu, uzbierałem już 100 dolarów. CZY MOGĘ TERAZ KUPIĆ GODZINĘ TWOJEGO CZASU? Proszę wróć jutro wcześniej do domu żebym mógł z tobą zjeść wspólną kolację…”

Ojciec został na swoim miejscu jak rażony piorunem. Minęła długa chwila po której objął małego synka i zaczął błagać o przebaczenie…

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych