Opinie

Rosja szykuje propagandowy atak na kraje bałtyckie

Rafał Zaza

Dziennikarz i publicysta ekonomiczny

  • Opublikowano: 11 lutego 2018, 15:03

    Aktualizacja: 11 lutego 2018, 15:07

  • Powiększ tekst

A jak tam Rosjanie? Nie trzymają się gospodarczo zbyt mocno. Niemniej – jak twierdzą Estończycy – Władymir Putin nie dąży do poprawy sytuacji gospodarczej. Rosyjskie służby szykują za to ataki propagandowe na postradzieckie republiki

Estoński wywiad cywilny Valisluureamet, w swoim raporcie na 2018 rok, wskazuje na potrzebę reform w Rosji. Autorzy raportu przedstawiają kluczowe trendy w międzynarodowej polityce bezpieczeństwa i gospodarce na świecie. Bez wątpienia nasz wschodni sąsiad potrzebuje pilnych zmian.

Po rządach Władimira Putina w latach 2012-17  przeciętna rodzina rosyjska boryka się ze sporymi problemami finansowymi. Po wydaniu pieniędzy na podstawowe zakupy i opłaty zostaje im około 15 proc. mniej w portfelu na inne wydatki. Na dodatek społeczeństwo coraz bardziej polaryzuje się. Duże rozwarstwienie społeczne jest faktem.

Tylko mały ułamek rosyjskich obywateli żyje na poziomie porównywalnym do typowych krajów zachodnich – podaje za autorami raportu portal biznesalert.pl.

Do problemów gospodarczych Rosji przyczyniają się spadek cen surowców, przede wszystkim ropy naftowej oraz nałożone na Rosję sankcje ekonomiczne. Podczas forum ekonomicznego w Petersburgu w 2017 r. Władimir Putin przyznał, że sankcje te są faktycznym problemem dla rosyjskiej gospodarki . Potwierdzają to autorzy raportu, wskazując, że tylko w 2018 r. uszczuplą one wzrost gospodarczy o co najmniej 1 procent PKB. Sankcje, wprowadzone przez UE w 2014 roku dotyczą przede wszystkim sektora finansowego, energetycznego oraz obronnego. Ograniczony został dostęp do kapitału dla rosyjskich banków państwowych i firm naftowych. Ograniczono też między innymi sprzedaż technologii dla przemysłu naftowego oraz produktów tzw. podwójnego zastosowania i wprowadzono zakaz eksportu i importu broni. Moskwa, w ramach odwetu, odpowiedziała kolei zakazem kupowania z krajów UE i kilku innych państw owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału.

Tymczasem, jak wskazują Estończycy, rosyjski sektor energetyczny nie radzi sobie bez zachodnich technologii i sprzętu. Stałym i dużym problemem dawnego supermocarstwa była i wciąż jeszcze jest niska cena ropy. Rosja z początkiem roku ogłosiła, że przyjmuje nową regułę budżetową chroniącą ją przed ewentualnym kryzysem w tej dziedzinie. Zakłada się wzrost cen ropy i większe wpływy do budżetu z jej sprzedaży. Obecna cena 43,8 dolarów może wzrosnąć do 50, a nawet 60 dolarów za baryłkę. Jednak środki te w pierwszej kolejności uzupełnią rezerwy Funduszu Bogactwa Narodowego, w które uderzył kryzys cen ropy naftowej w latach 2015-2016. I chociaż mijający rok przyniósł nieznaczny wzrost gospodarczy Rosji, sceptycznie odnoszą się do tego estońscy autorzy raportu twierdząc, że sytuacja ta jedynie „napędza fałszywe przekonanie o tym, że trudności zostały przezwyciężone i powstrzymuje przed wdrożeniem reform”. Na rękę to Putinowi, który nie planuje zmian, gdyż w dobie wyborów prezydenckich w 2018 r. musi szczególnie zadbać o zachowanie wypracowanego latami wizerunku silnej władzy nieuginającej się pod żadną presją.

Estończycy widzą też niebezpieczeństwa płynące ze strony Rosji dla siebie i innych państw nadbałtyckich. Ostrzegają, że jest ona „egzystencjalnym zagrożeniem” dla ich suwerenności. Równocześnie przyznają, że w najbliższym czasie ryzyko bezpośredniego ataku na członków NATO jest niskie.

Estoński wywiad zagraniczny donosi też, że Moskwa przygotowuje ataki informacyjno- propagandowe na Litwę, Łotwę i Estonię, w związku z obchodami stulecia niepodległości tych krajów. Rosyjska propaganda może więc próbować pomniejszyć znaczenie tych wydarzeń.

Rafał Zaza

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych