Niemiecka hipokryzja ujawnia się na chińskim tle
Jak wiadomo, Chiny chcą zbudować lądowy szlak transportowy, którym będą płynęły towary z Azji do Europy i odwrotnie. Bardzo ważną rolę w tym szlaku ma pełnić Polska, jako że u nas ma dochodzić do podziału tego wielkiego strumienia towarów na mniejsze. Ze względu na położenie geograficzne, inne państwa Europy Środkowej również zyskują na znaczeniu, zaś traci Zachód, który – tym razem – ma być po prostu odbiorcą produktów.
To bardzo nie podoba się Niemcom. Do niedawna były przyzwyczajone, że to one są głównym europejskim partnerem Chin i że to przez nie idą główne interesy z Państwem Środka. Ale stworzenie Nowego Jedwabnego Szlaku i powierzenie Polsce roli hubu transportowego, a więc i w dużej części pośrednika, oznaczałoby, że pojawiłaby się konkurencja w stosunku do Niemiec. A ten kraj, podobnie jak i Francja, nie cierpi konkurencji, bo sobie z nią nie radzi na normalnych zasadach.
No i zaczęła się kontrakcja. Dwa niemieckie think tanki, GPPI i MERICS, wysmażyły raport, z którego wynika, że wkrótce obecność Chin może stać się w UE znacząca. Niemcy zwrócili uwagę na duże inwestycje infrastrukturalne, które Chińczycy chcą współfinansować, oraz na fakt, że Pekin ewidentnie stara się nawiązać bliższe relacje z Polską, Węgrami i Rumunią. Oczywiście, nie byliby Niemcami, gdyby nie stwierdzili, że Pekin promuje nowy, bardziej autorytarny model polityczny, który może być atrakcyjny dla Warszawy i Budapesztu.
Uwaga! Niemcy, którzy bardzo blisko współpracują z reżimem Putina, który ma na sumieniu kilka wojen i którzy chcą wybudować gazociąg, aby Rosja mogła dalej się zbroić, niepokoją się Chińczykami, którzy w żadnym stopniu militarnie nie zagrażają Europie.
Jako że nawet Niemcy mają – choć mocno zaburzone – poczucie wstydu, informacje z niemieckich think tanków pojawiły się w mediach za pośrednictwem hiszpańskich mediów. Wiadomo, Hiszpania leży daleko od Niemiec, Polski i Rosji, więc hiszpańskie gazety mogą udawać bezstronne.
Czytaj Chiny walczą o Polskę kosztem innych krajów UE
Skoro tylko sprawą zajęła się „europejska” prasa z Hiszpanii, swoją opinię mogła wyrazić Merkel. Oczywiście, była ona dość wyważona, ale i tak jednoznaczna. Otóż Merkel „nie widzi nic złego” itd., ale „obawia się, że chińskie inwestycje mogłyby podzielić Unię Europejską” i że UE powinna jednym głosem występować w sprawie Chin.
Czytaj Merkel: Chińskie inwestycje – tak, ale tylko w Niemczech
I znowu uwaga! Mówi to kanclerz państwa, które po protestach krajów UE, że Nord Stream 2 zagraża ich bezpieczeństwu i po próbie zaangażowania się Komisji Europejskiej w tę sprawę, oświadczyło, że ta inwestycja nie podlega prawu UE. Niemcy wypięli się na całą Europę Środkową w sprawie gazu z Rosji, ale jednocześnie pouczają cały region w kwestii konieczności zachowania wspólnego stanowiska wobec Chin.
Jednak cała ta akcja propagandowa – z użyciem „przyjaciół” z innych krajów UE – została uruchomiona w nie najlepszym momencie. Otóż okazało się, że Chińczycy zainwestowali w akcje Dailmera, ikony niemieckiej gospodarki. Zaskakujące jest to, że w ogóle zostali wpuszczeni do tak ważnej dla Niemiec firmy, wiadomo że Berlin znakomicie umie odstraszać zagranicznych inwestorów, jeśli tylko ich u siebie nie chce.
Zaskakujące było też to, że ktoś o tę chińską inwestycję zapytał Merkel. A kanclerz odpowiedziała, że w ogóle nie ma żadnego problemu. Nie ma problemu, ponieważ tutaj „polityka nie wchodzi w grę”.
Czytaj Chińskie pieniądze obnażyły zakłamanie Merkel
Czyli niemieckie think tanki uznały, że chińskie inwestycje w Europie Środkowej to inwestycje polityczne, tę łatkę rozkolportowały po Europie hiszpańskie media, więc Merkel mogła wyrazić zaniepokojenie. Zaś inwestycja w producenta Mercedesa kwestią polityczną nie jest, więc wszystko jest cacy.
Tymczasem wiadomo, że w takim państwie jak Chiny większość takich działań JEST kwestią polityczną. I tak samo rząd chiński stoi za projektem Nowego Jedwabnego Szlaku, jak za zakupem przez chińską firmę akcji kluczowej firmy w jednym z kluczowych państw świata.
No, ale nie o politykę chodzi, tylko o pieniądze, dokładnie chińskie. Ona są dobre, kiedy trafiają do Niemiec ewentualnie płyną przez Niemcy do innych krajów Europy (odpowiednio już uszczuplone, jak zwykle bywa przy transferze pieniędzy przez pośrednika). Są jednak złe, kiedy trafiają do innych państwa ewentualnie kiedy płyną do Niemiec za pośrednictwem innych krajów. A już kiedy mogą doprowadzić do podważenia dominacji Niemiec w Unii Europejskiej, są już złem absolutnym.
Warto zwrócić uwagę, że cała UE jest tak przeżarta niemieckimi wpływam i niemieckimi pieniędzmi, że nikt nie próbuje nawet zmieniać tego mechanizmu (Brytyjczycy, którzy mieli dość niemieckiej Europy, woleli Brexit od reform). Mało tego, Niemcy mają na swoje usługi „przyjaciół” w Europie w sposób bardzo podobny, w jaki „europejscy sojusznicy” pomagali III Rzeszy w czasie wojny. Dlatego też metody postępowania Niemiec są ujawniane tylko wtedy, kiedy w grę wchodzą wpływy i pieniądze z państw spoza UE. Tak jak Rosja ze swoim gazem obnażyła bezwzględność i pazerność niemieckich polityków, tak Chiny ze swoja ideą Nowego Jedwabnego Szlaku i inwestycjami ujawniły niemiecką hipokryzję.