Opinie

Czas płacenia frycowego za „europejskość” minął

Jerzy Bielewicz

Jerzy Bielewicz

Finansista, doradca w Departamencie Zagranicznym NBP, były prezes stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek". Absolwent IP Business School na Uniwersytecie Western Ontario, były doradca Goldman Sachs i Royal Bank of Canada, specjalista w dziedzinie negocjacji z bankami w imieniu przedsiębiorstw. Autor wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko NBP

  • Opublikowano: 3 maja 2018, 09:10

    Aktualizacja: 3 maja 2018, 09:11

  • Powiększ tekst

Jednak interesowność krajów UE i bezstronność biurokratów z Brukseli okazały się wcale nie-bajkowe. Najwyższa też pora by nasz kraj przestała płacić frycowe za przynależność do Wspólnoty

Ile razy miałem okazję zapoznać się z interpretacją prawną dyrektyw europejskich na  krajowy użytek, tyle razy uderzał mnie fakt, że narzucamy sobie daleko większe ograniczenia niżby te, które wynikają z prawa UE. Nie podejrzewam administracji rządowej o ciągoty do samookaleczania, sądzę jednak, że dyrektywy UE, pisane niejasnym językiem, mogą być różnie interpretowane w różnych stolicach europejskich.

Przykładem Francja nigdy nie poddana procedurze nadmiernego deficytu, bo wg szczerej do bólu wypowiedzi przewodniczącego KE, Jean-Claude Juncker, Francuzi są zbyt dumni, by przyjąć takie ograniczenie… Inaczej wobec różnych krajów interpretowane okazują się przepisy dotyczące warunków np. inwestycji środowisko czy R&D, itd.

Inaczej definiowana bywa pomoc publiczna w zależności od kraju beneficjenta… Weźmy przykład stoczni niemieckich, które stały się beneficjentem upadłości stoczni w Polsce. Czy też sektor bankowy we Włoszech, do którego jakoś nie wypada stosować wymogów dyrektywy bankowej UE. A obszar przetargów publicznych w poszczególnych krajach?! Przecież te wszystkie „detale” składają się na konkretne pieniądze, koszty projektów i możliwości rozwoju. Pora by i nasza administracja, również na szczeblu samorządowym, zaczęła twardo walczyć o polskie interesy. Byłby to wyraz dobrze pojętego patriotyzmu gospodarczego…

UE to już dawno nie panaceum… dla Polski, bo tak dalece w ciągu ostatnich 14 lat zmienił się otaczający nas świat i my sami. Na scenę wkroczyła nowa potęga - Chiny, które podporządkowały sobie gospodarczo słabą Rosję. W Polsce od dwu lat stacjonują wojska USA. Oto, na naszych oczach tworzy się nowy porządek świata, gdzie rolę „Wschodu” bierze na siebie „Państwo Środka”, a interesy „Zachodu” reprezentują USA.

Moc sprawczą tych dwóch mocarstw, które zdają się w najlepsze współpracować, można prześledzić na Półwyspie Koreańskim. Kto kilka miesięcy temu brał poważnie pod uwagę możliwość denuklearyzacji Półwyspu i zakończenia formalnie trwającej wojny pomiędzy obu Koreami?

W środę do Pekinu udaje się delegacja amerykańska w skład której wchodzą między innymi Sekretarz Skarbu, Steven Mnuchin i Sekretarz Handlu Wilbur Ross. Co będą negocjować? Z całą pewnością wiele więcej niż tylko bilateralne stosunki USA-Chiny. Te rozmowy mogą zdecydować przykładowo o przyszłości i zasięgu chińskiego Jedwabnego Szlaku. Oczka w głowie przywódcy Chin, Xi Jinpinga. Także o regułach gry i konkurencji między potentatami rynku cyfrowego jak amerykański Amazon, Google i chiński Tencent i Alibaba… Czy też o kooperacji w sektorze samochodów elektrycznych. Może o otwarciu Chin na zewnętrzny kapitał i regułach dochowania praw do własności intelektualnej - z konsekwencjami dla reszty świata.

Te wszystkie sfery leżą w zainteresowaniu naszego kraju i powinny stać się przedmiotem poważnych i pilnych analiz. Jak skorzystać z nowej sytuacji, która zdaje się sprzyjać Polsce? Czy nasze położenie geopolityczne nie predysponuje nas, by spełniać rolę pośrednika między „Wschodem” i „Zachodem” i czerpać korzyści stabilizując region Europy Środkowo-Wschodniej i pogłębiając zarazem współpracę w ramach Grupy Wszehradzkiej i państw Trójmorza? Tak zadane pytania rodzą zgoła nieoczekiwaną refleksję. Kwestie dotyczące UE i propozycji ram budżetowych, które zostaną ogłoszone przez KE jutro tj 2 maja, choć ważne, to mogą okazać się w średnim i długim okresie wcale nienajważniejsze…

Jakże dawno, dawno temu Polska weszła do UE, choć to tylko 14 lat? I jak dalece zmienił się nasz sposób myślenia o sprawach państwa i sytuacji międzynarodowej Polski, bowiem czas płacenia frycowego za „europejskość” stanowczo minął. Nadszedł okres, w którym Polska, dbając o własne interesy, może stać się najsilniejszym w regionie ogniwem współpracy międzynarodowej oraz dawcą bezpieczeństwa, stabilności i dobrobytu.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych